Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rody nadwarciańskie: Szczeblewscy - Józef był bednarzem, Magdalena walczyła o miss FOTO

Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
Archiwum rodziny Szczeblewskich
Zrobić dobrą beczkę to duża sztuka - rozpoczyna swoją opowieść Jacek Szczeblewski. - Klepka musi przylegać do klepki pod odpowiednim kątem, tak, aby potem beczka nie przeciekała. I potem jeszcze trzeba na to wszystko sprawnie obrączkę nałożyć. Tak, aby dociskała jak trzeba. Obrączka to inaczej żelazna opaska. Mój ojciec to potrafił.

- To był najlepszy po wojnie bednarz w Sieradzu - kontynuuje. - Dziś bednarza w Sieradzu nie ma, a w latach powojennych byli jeszcze Górny i Rojek, ale ojcu, czyli jak mawiali sieradzanie Józikowi, nie dorównali. Kiedyś do Sieradza przyjechał Ary Szternfeld. Znali się z ojcem, można nawet powiedzieć przyjaźnili. Ary Szternfeld jak bywał w Sieradzu, to zawsze do nas zaglądał. Pewnego razu przyszedł do zakładu na ulicę Krótką. Usiadł na krześle i patrzył, jak ojciec robi beczkę. Od początku aż do samego końca. I nie mógł się nadziwić, że wszystko tak sprawnie idzie. A ojciec nie tylko beczki robił, wazony do kwiatów, kierzynki do masła, wiadra, nawet beczułki do wina.

Starsi sieradzanie wspominają, że nie było bednarza nad Józika Szczeblewskiego. Sieradzką historię zaczęli Szczeblewscy pisać w czasie I wojny światowej, czy jak przed II wojną mówiono, Wielkiej Wojny. W roku 1916 Szczeblewscy przywędrowali do Sieradza z Łodzi. Po kilku latach pobytu w Sieradzu Szczeblewscy otworzyli zakład bednarski - przy ulicy Dominikańskiej. W zakładzie pracowali Edmund i Celestyn. Później dołączył do nich, najmłodszy, Józef (urodzony w 1908 roku).

- O Józefie godzinami można opowiadać - mówi pan Jacek, syn Józefa. - Ale skończymy wątek Celestyna i Edmunda, wybiegając nieco do przodu. We wrześniu 1939 roku poszli na wojnę i ślad po nich zaginął. Nie wiemy, co się z nimi stało, gdzie są pochowani. Kompletnie nic. Szukaliśmy, ale bezskutecznie. Wróćmy jednak do Józefa, bo on był pierwszym, który zapisał się znacząco w historii rodziny. To była taka, jakbyśmy dziś powiedzieli, niespokojna dusza. Jak Marek Zaleski zaczął, na przełomie 1920 i 1921 roku tworzyć Towarzystwo Gimnastyczne Sokół on już tam był. Choć miał zaledwie 12 lat, popisywał się ćwiczeniami gimnastycznymi. Śmigał na drążkach, koniu, poręczach.

Wertując stare gazety, możemy wyczytać, że podopieczni Łotysza Wincentego Paula byli na tyle dobrzy, że zapraszano ich na modne w latach 20. ogólnopolskie zloty gniazd sokolich. Byli w Warszawie, Poznaniu, Łodzi.
Późnym latem roku 1927 Józef Szczeblewski był na ustach prawie wszystkich mieszkańców Sieradza. To dlatego, że wygrał marszobieg na 120-kilometrowej trasie Praszka - Łódź. Przyjęty został nawet przez Ignacego Mąkowskiego, który był burmistrzem Sieradza od 31 stycznia 1921 roku do 18 marca 1935.
Dwa lata później Józef Szczeblewski trafia do wojska. Jest w Warszawie. Talent sportowy sprawia, że ląduje w sekcji zapaśniczej Legii Warszawa. Jego trenerem jest legendarny wówczas Władysław Pytlasiński, twórca zapasów w Polsce. Sieradzanin błysnął tam w zupełnie zapomnianych dziś konkurencjach, takich jak łamanie podkowy czy przenoszeniu słupa telefonicznego. Kładł też na opatki rywali jak na zawołanie. Mógł Józef Szczeblewski pozostać w Warszawie, ale ciągnęło go nad Wartę, do rodzinnego miasta. Czy ktoś chce wierzyć, czy nie, ale mógł pojechać na igrzyska olimpijskie do Berlina!

- Został zaproszony na obóz przygotowawczy do igrzysk - mówi Jacek Szczeblewski. - Wtedy takie jednak były czasy, że musiał pokryć z własnej kieszeni część kosztów. To było 40 złotych. Ojciec nie miał tyle pieniędzy i tak oto sen o olimpiadzie przeminął.

Olimpiada olimpiadą, ale Józefowi Szczeblewskiemu nadal ze sportem było po drodze. Skonstruował kajak, jakbyśmy to dziś powiedzieli sportowy, i wspólnie z kolegą wygrał wyścig na rzece Warcie. Był też trenerem sieradzkich ciężarowców. W tym też mniej więcej czasie został członkiem dwóch orkiestr - tej Sokoła i strażackiej. Grał na kornecie.
II wojna światowa to czas pracy zarobkowej. Po zaginięciu braci Celestyna i Edmunda Józef zajął się bednarstwem.

- Po zakończeniu działań wojennych został instruktorem wychowania fizycznego w sieradzkiej jednostce
wojskowej - kontynuuje Jacek Szczeblewski. - Jego podopieczni zdobywali medale na mistrzostwach Polski Ludowego Wojska Polskiego. Wtedy też zaproponowano mu pracę w Warszawie. Odmówił jednak. Wolał Sieradz, swój zakład berdnarski, kolegów i nadwarciańskie powietrze.

Połowa lat 50. to powstanie Klubu Sportowego Start, który na początku 1971 roku zmienił się w Żeglinę. Józef Szczeblewski został aktywnym działaczem obu tych klubów. Był też mistrzem nad mistrze w siłowaniu na rękę. Był czas, że w Sieradzu nie miał sobie równych. Czasem zaglądali do niego chętni do rywalizacji. I zawsze przegrywali z kretesem.

- Ale mój ojciec był też członkiem zespołu folklorystycznego, który powstał w roku 1954 - mówi Jacek Szczeblewski. - Zespołowi towarzyszyła kapela ludowa, którą kierował Stanisław Piecyk. Ojciec był jej członkiem. Pan wie, w roku 1955 zaproszeni zostali do Warszawy na Międzynarodowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Co to było za wydarzenie dla mieszkańców Sieradza. Potem zespół przestał istnieć.

Zespół przestał istnieć, ale pasja muzyczna Józefa Szczeblewskiego trwała. Do dziś w Sieradzu żyją ludzie, którzy pamiętają jak podczas procesji Bożego Ciała, przy jednym z ołtarzy grał Hejnał Krakowski. Kiedy w latach 70-tych władza ludowa zakazała tej praktyki i zamknęła instrumenty trąbkę pożyczono ze Zduńskiej Woli. Bo jak to, Boże Ciało bez hejnału?

Kto dziś pamięta, że Józef Szczeblewski to ten hejnalista, który 29 maja 1979 roku w Szczecinie, grał na trąbce hejnał Sieradza. Miało to miejsce podczas podniesienia biało-czerwonej bandery na, zwodowanym w Glasgow 30 listopada 1978 roku, statku m/s Sieradz. Józef Szczeblewski, za czasów prezydentury Michała Kłosa (1977-1990) grywał też czasami, z balkonu ówczesnego magistratu, który mieścił si w Rynku, hejnał sieradzki. Wspomagał go czasem Kazimierz Marciniak. Po raz ostatni hejnał sieradzki zabrzmiał z balkonu podczas uroczystości 850-lecia Sieradza. Było to w 1985 roku.
Nie można nie wspomnieć, że w latach 1948-1962 Józef Szczeblewski był radnym miejskim.

- On był po trosze zwariowanym społecznikiem - kontynuuje pan Jacek. - Pamiętam, strugał te swoje klepki, raptem ktoś wpada z magistratu i mówi, panie Józiku, niech pan idzie bo sesja. Zdejmował fartuch roboczy i szedł. Pan uwierzy, jeszcze na trzy lata przed śmiercią, w roku 1987 chciał reaktywować Sokoła. Mówię mu, sił nie masz, po co ci. On - podałam. Nie zdążył. Zmarł 3 listopada 1990 roku. Pracował zresztą prawie do końca swoich dni, bo często gęsto ktoś tam wpadał i mówił, panie Szczeblewski, beczka mi się zepsuła. Trzeba naprawić. Nikomu nie odmówił. Powiem jeszcze, że odznaczony został, między innymi, Krzyżem Kawalerskim Polonia restituta.

Zatrzymajmy się przy panu Jacku. -

W roku 1969 zawarłem związek małżeński z Bożenną z domu Szeremeti z Łowicza. - Braliśmy ślub w dniu, kiedy był telewizyjny turniej miast Sieradz - Łowicz.

- To było wielkie wydarzenie dla Sieradza - mówi Jan Pietrzak, historyk regionalista. - Zmagania transmitowano na żywo w telewizji. Turniej prowadził znany prezenter telewizyjny Jan Suzin. Wygrał Sieradz, a szalę zwycięstwa przeważył sieradzki indyk. Był cięższy od tego z Łowicza. Sieradzanie przez wiele lat byli dumni z tego zwycięstwa.

Za to córka pana Jacka - Magdalena, została Miss Ziemi Sieradzkiej 1991 roku. Wybory organizowano wówczas w obecnym teatrze Miejskim. Mało tego wywalczyła awans do finału Miss Polonia. Do dziś jest jedyną sieradzanką, która wystąpiła w finale elitarnego konkursu. Znalazła się w gronie 16 najurodziwszych polskich dziewcząt. - Finał rozgrywano wtedy w Warszawie - wspomina pan Jacek. - Obecnie mieszka we Wrocławiu. Tam prowadzi swoją firmę, która działa w branży mody. Organizuje także projekty reklamowe dla tego miasta. Druga córka Monika wyszła za mąż za sieradzanina. Mieszka w mieście nad Wartą. Ja? Cóż, mieszkam z żoną w starej części Sieradza. Zakochany jestem w tym mieście. To mój Sieradza.

Tekst powstał kilka lat temu i był publikowany w tygodniku "Nad Wartą", w cyklu "Rody nadwarciańskie". W najbliższym czasie na rynku ukaże się książka "Rody nadwarciańskie"". Pojawią się tam teksty archiwalne oraz nowe o rodzinach sieradzkich i nie tylko. Jeśli ktoś chce aby opisać losy jego rodziny i aby pojawiła się w wydawnictwie prosimy o kontakt: 502 499 414.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto