Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rody nadwarciańskie. Rodzina Sierocińskich, jest w Sieradzu ponad 100 lat ZDJĘCIA

Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
Rody nadwarciańskie. Rodzina Sierocińskich, jest w Sieradzu ponad 100 lat
Rody nadwarciańskie. Rodzina Sierocińskich, jest w Sieradzu ponad 100 lat Fot. Dariusz Piekarczyk
- Kiedy patrzę na przedwojenne fotografie, to przyglądam się ludziom, patrzę na ich zastygłe twarze, widzę śpiące miasto. Przenoszę się tamten czas, zamykam oczy i jestem tam, wydaje mi się, że żyję w przedwojennym Sieradzu - tak opowieść o ukochanym mieście zaczyna Ryszard Sierociński, znany fotografik, wydawca i autor, tak już można powiedzieć, bestsellerowego dzieła jakim jest album fotograficzny "Sieradzka księga pokoleń".

Gdzie są korzenie Sierocińskich? To nie jest wielopokoleniowa rodzina sieradzka. Do Sieradza przybyli około roku 1914. Co działo się z nimi wcześniej?

- Pochodzimy z Wołynia - mówi pan Ryszard. - Dziadek Michał przywędrował z tegoż Wołynia do Lachowic koło Tomaszowa Mazowieckiego. Było to gdzieś około 1880 roku. Dziadek miał już wtedy za sobą służbę w wojsku carskim. A do Lachowic przyjechał, bo był pracownikiem administracji lasów carskich i tu zapewne dostał przydział. Był tam z rodziną, czyli żoną Tatianą oraz dziećmi: Antoniną, Sergiuszem, Aleksandrem i Konstantym - moim ojcem. Gdzieś na przełomie wieku XIX i XX kolejne przeniesienie. Tym razem w okolice Szadku. Około połowy roku 1914, a więc tuż przed wybuchem Wielkiej Wojny, zwanej potem I wojną światową, zaczyna się, trwający do dziś, sieradzki etap Sierocińskich. Dziadek przybył właśnie wtedy wraz z rodziną do naszego miasta. Tu się osiedlił. Pierwsza wojna światowa miała za to ogromny wpływ na życie mojego ojca Konstantego, który urodził się w roku 1897. Jak tylko usłyszał o tworzących się Legionach, to dostał się do Krakowa. Podobno, bo pewności co do tego nie ma, bo niechętnie o tym okresie życia opowiadał, był w 1. Brygadzie Legionów. Po zakończeniu wojny i odzyskaniu przez Polskę niepodległości wrócił do Sieradza, ale już w roku 1920 poszedł na wojnę z bolszewikami. Bił się pod Warszawą. Te wszystkie wojny jakoś go oszczędzały, bo nie był ranny. Po powrocie z wojny wziął się za handel, między innymi obrazami, skończył kurs technika dentystycznego. Wtedy też zaczęła go interesować fotografia, która z czasem stała się jego pasją. Fotografował miasto, jego mieszkańców, wrastał w Sieradz... .

Nadszedł 1 września 1939 roku, wybuch II wojny światowej. Tak jak i większości Polaków, także Konstantemu Sierocińskiemu życie stanęło na głowie, świat się zawalił.

- Z czasem przystosował się ojciec do życia okupacyjnego, można powiedzieć, że nie miał nawet źle - kontynuuje opowieść Ryszard Sierociński. - Z tej racji, że był technikiem dentystycznym, był też przydatny Niemcom, ponadto znał język niemiecki i rosyjski. Pracował więc, jako asystent lekarza. Mieszkał za to na ulicy Podrzecze. I to właśnie tam, kiedy Niemcy chcieli rozstrzelać część jej mieszkańców, ojciec stanął w ich obronie. Udało mu się żołnierzy przekonać i uratował im życie. Że wybiegnę w przyszłość, jak w styczniu 1945 do Sieradza weszli Rosjanie, to rozstrzelać chcieli ojca. On do nich po rosyjsku, że co, jego rozstrzelać, skoro jego ojciec w carskiej armii służył. I proszę sobie wyobrazić, że to poskutkowało.

Rok 1944 przynosi ważną zmianę w życiu 47-letniego już Konstantego. Zawiera związek małżeński z dużo od siebie młodszą Janiną Borowską z Rudy koło Sieradza. Ślub odbył się w kościele w Charłupi Wielkiej, jedynej czynnej w regionie świątyni podczas okupacji niemieckiej. Owocem tego związku jest Ryszard, który był jedynym dzieckiem Janiny i Konstantego.

- Po wojnie ojciec rozpoczął pracę w Spółdzielni Społem - kontynuuje nasz rozmówca. - Był zaopatrzeniowcem dla dwóch sieradzkich restauracji, Sieradzanki i Zamkowej oraz baru przy ulicy Kościuszki. Cały czas parał się także fotografią, siłą rzeczy więc na tę fotografię byłem niejako skazany. Aparty fotograficzne, klisze walały się po domu. Kiedy szedłem do pierwszej Komunii Świętej jednym z prezentów był aparat fotograficzny Druh. Jakaż to była radość, robiłem zdjęcia komu popadnie, a już w szkole, na różnego rodzaju akademiach, było wiadomo, że nikt inny tylko Rysiek.Profesjonalnie fotografią zająłem się w drugiej połowie lat 70-tych. Zacząłem zgłębiać jej tajniki i okazało się, że wiem mało, bardzo mało, kolejne, spotkania, plenery, warsztaty w Krakowie, Łodzi, Tarnowie. Wszystko po to, żeby pasję życia, a jeszcze wtedy nie wiedziałem, że będzie moim źródłem utrzymania, doprowadzić do perfekcji. W tym ostatnim mieście pracowałem.

Rok 1982 był milowym w zawodowym życiu Ryszarda Sierocińskiego. Dlaczego? - Kontaktowałem się już wtedy z Sieradzkim Towarzystwem Fotograficznym, którego obecnie jestem prezesem. - I wtedy oni wymyślili sobie wystawę Sieradz w starej fotografii. Tyle tylko, że zdjęcia musiały być duże, bodajże 60 na 50. Nie było chętnych. Zgłosiłem się tylko ja. I to był początek z moją starą fotografią, której, co zapewne ciekawe, nie kolekcjonuję. Nie jestem kolekcjonerem, nie interesują mnie oryginały. W roku 1985 wybrany zostałem do zarządu ogólnokrajowego Polskiego Stowarzyszenia Fotografów, które w roku 1991 przekształciło się w Związek Polskich Artystów Fotografików. Z kolei w roku 2009 odrodziło się Sieradzkie Towarzystwo Fotograficzne. Zapewne wpływ na to miał fakt, ze aparaty cyfrowe nie były już tylko obiektem westchnień i marzeń. Teraz jest na kilkunastu, że wymienię choćby Wojciecha Tokarskiego, Mieczysława Bednarskiego, Jana Kurka, Ryszarda Hetmanka, Jana Kamolę, Krzysztofa Wysotę, Jolantę Łużyńską, Małgorzatę Mikołajczyk, Marcina Świniarskiego, Henryka Bobrycza, Mariusza Raźniewskiego, czy Rafała Baszczyńskiego.
20 maja 2015 roku Ryszard Sierociński przeżywał będzie wielki dzień. Ukazał się album fotograficzny "Sieradzka Księga Pokoleń".

- Po raz pierwszy album złożony został w roku 2013 - mówi pan Ryszard. - Już, już miał być wydany, a tu aż siedem razy wszystko się zmieniało, a to zdjęcia podmieniane, a to podpisy, albo tekst. Ot, choćby niedawno, dowiedziałem o Maksymilianie Fajansie, sławnym sieradzaninie, który żył w drugiej połowie XIX wieku. Miał zakład litograficzno-fotograficzny w Warszawie. Dlaczego album? Wie pan co to tęsknić za Sieradzem, pewnie tak, bo pan stąd? Jak jestem dłużej poza miastem, to kiedy wracam muszę koniecznie przejść się po Sieradzu. Zobaczyć czy wszystko jest na swoim miejscu, bo ja nie jestem sieradzaninem, lecz sieradzakiem.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto