Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rody nadwarciańskie. Lipińscy i Wojnarowscy. Noce i dnie na nadwarciańskiej ziemi FOTO

Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
Rody nadwarciańskie. Lipińscy i Wojnarowscy. Noce i dnie na nadwarciańskiej ziemi
Rody nadwarciańskie. Lipińscy i Wojnarowscy. Noce i dnie na nadwarciańskiej ziemi Archiwum rodziny Wojnarowskich
W międzywojennym Sieradzu Kazimierz Lipiński był postacią znaną. Śmiało rzec można, że pół miasta kłaniało mu się w pas. Dla wielu sieradzkich rodzin był pracodawcą. Należący do niego zakład maszyn i urządzeń rolniczych zatrudniał ponad 30 osób. Kazimierz Lipiński wraz z żoną Jadwigą mieli swoją ławkę w sieradzkiej kolegiacie. A mieć własną ławkę w prastarym kościele, to było coś. Potem, już po wojnie, kiedy proboszczem w farze był ksiądz Apolinary Leśniewski, pozwalał on, a nawet zapraszał do siadania tam, Jadwigę Lipińską, wówczas już wdowę po Kazimierzu. Ławka do dziś stoi w świątyni.

Dodajmy, że podobną liczbę osób zatrudniało Towarzystwo Przemysłowo-Budowlane Gospodarz. Więcej ludzi zatrudniały jedynie Państwowa Wytwórnia Wódek, zarządzana przez Włodzimierza Kościeja, która pod koniec lat 20. dawała pracę około 40 ludziom. Z kolei gorzelnia Józefa Modelskiego, dysponująca oddziałem rektyfikacji spirytusu i drożdżownią oraz własną bocznicą kolejową, dawała w latach 20. zatrudnienie około 70 mieszkańcom miasta i regionu. Warto jeszcze wymienić browar parowy Stanisława Danielewicza, gdzie na stałe pracowało kilkanaście osób.
Kazimierz Lipiński był zacnym i szanowanym obywatelem miasta, nie tylko dlatego, że miał zakład mechaniczny. Angażował się w prace organizacji społecznych i politycznych. Zacznijmy od Towarzystwa Gimnastycznego Sokół, które powstało 21 lutego 1921 lutego. Otóż Kazimierz Lipiński przez wiele lat zasiadał w zarządzie tejże organizacji. Był także w gronie osób, które zakładały Towarzystwo Rzemieślników Chrześcijan Resursa. Siedziba tej zarejestrowanej w roku 1921 organizacji mieściła się przy obecnej ulicy Kolegiackiej. Nade wszystko zaangażował się jednak w życie polityczne, a konkretnie w działalność Stronnictwa Narodowego, którego biuro otwarto w Sieradzu w roku 1929. Początkowo placówką kierował Maciej Kołodziejski. Po nim ster przejął właśnie Kazimierz Lipiński, który w roku 1930 został radnym miejskim. Była to rada trzeciej kadencji, a w jej skład wchodzili, między innymi, Chaim Ajchert, ksiądz Feliks Bińkowski, Adam Dudczak, Ludwik Piestrzyński, Kazimierz Pruski, Antoni Szwankowski. "Ziemia Sieradzka" pisała, że pierwsze posiedzenie rady, które miało miejsce 1 lipca 1930 roku w remizie strażackiej, obserwowało około pół tysiąca sieradzan. Na tymże posiedzeniu burmistrzem Sieradza wybrano Ignacego Mąkowskiego.

- Takim to zacnym obywatelem Sieradza był mój dziadek - zaczyna swoją opowieść Michał Wojnarowski. - Długo jednak nie pożył. Jesienią 1939 roku, kiedy Niemcy przyszli, by odebrać mu ukochany zakład, postawił się. Jak to, pyta, to ja większość życia pracowałem, a wy mi teraz to zabieracie? To taka jest wasza sprawiedliwość? Niemcy nie byli wyrozumiali. Kolbami karabinów tak dziadka obili, że niedługo zmarł. Pochowany jest na sieradzkim cmentarzu, blisko bramy wejściowej.

Zaczynając opowieść o rodzinie Lipińskich, trzeba przenieść się w drugą połowę XIX wieku w okolice Sędziejowic. To tam rodzina Raźniewskich, związana potem z Lipińskimi, miała wsie Wrzesiny i Wrzesiny Kolonia. Dziś to gmina Sędziejowice. Raźniewscy byli ziemianami, mieli jakieś pół tysiąca hektarów ziemi. Na przełomie XIX i XX wieku sprzedali jednak majętności i przenieśli się do Sieradza, gdzie mieszkał już Józef Raźniewski (1849-1896), ich kuzyn, który od 1870 roku był lekarzem powiatowym, zastępując na tym stanowisku Edmunda Węgrowskiego. Był także, od roku 1890, w zarządzie Kasy Oszczędnościowo-Pożyczkowej. Dodajmy, że Józef Raźniewski był jednym z bardziej zasłużonych obywateli Sieradza, do którego przybył po ukończeniu studiów medycznych. Zamieszkał w domu przy ulicy Ogrodowej 2. Dom kupił od doktora Feliksa Biskupskiego. W latach 1875, 1881 oraz 1888 uczestniczył w obradach Zjazdów Lekarzy i Przyrodników Polskich. Za swoją pracę odznaczony został w roku 1882 orderem św. Stanisława 3. klasy. Był także lekarzem miejscowej straży ogniowej. Kiedy zmarł, wdzięczni sieradzanie ufundowali mu nawet tablicę epitafijną.

- I zapewne kuzyn wskazał Raźniewskim drewniany solidny dom przy Krakowskim Przedmieściu, który kupili - kontynuuje Michał Wojnarowski. - Dom stoi do dziś. Mieszka w nim rodzina Wojtanków. I właśnie w tym domu Raźniewscy zamieszkali. Mieli trzy córki Eleonorę, Bożenę i Jadwigę. Jako, że byli rodziną z tak zwanych wyższych sfer, szybko zapoznali się z Lipińskimi, zacną sieradzką, majętną rodziną. Kazimierzowi, synowi Stanisława wpadła w oko Jadwiga. To była, jakbyśmy to dziś powiedzieli, miłość od pierwszego wejrzenia. Młodzi szybko się pobrali. Ślub był na początku lat dwudziestych. To był taki czas, że panna młoda musiała wnieść posag, najlepiej duży. I Jadwiga wniosła pokaźną sumę. Pieniądze musiały być niemałe, bo Kazimierz wraz z ojcem Stanisławem zdecydowali, że na działce przy ulicy Kościuszki, należącej do rodziny Lipińskich od roku 1910, wybudują zakład mechaniczny. Mechanika fascynowała ich. Stanisław miał już wcześniej warsztat mechaniczny przy obecnej ulicy Krótkiej. Zachodził tam mieszkający nieopodal Ary Szternfeld, mający wtedy kilkanaście lat, i przypatrywał się maszynom. Na działce przy Kościuszki stał jedynie dom murowany. I zaczęła się budowa. Prace postępowały szybko. W połowie lat dwudziestych zakład był gotów. Okazało się, że dziadek trafił z zakładem w dziesiątkę. Robota szła jak marzenie, wytwarzano siewniki, kopaczki i różne maszyny rolnicze. Robiono też u Lipińskiego, pod zamówienie, tokarnie, spawarki. Szło tak dobrze, że pod koniec lat dwudziestych kupili sobie dziadkowie samochód osobowy. To był ford, cóż to było za wydarzenie, auto osobowe w Sieradzu. W mieście było tylko kilka samochodów. Do dziś w archiwum rodzinnym zachowało się zdjęcie forda. Ale prosperita o mało nie doprowadziła do tragedii...

Wojnarowscy ziemi mieli tyle, że trudno ją było zliczyć. Ziemi nie byle jakiej, żyznej, tak tłustej, że w rękach się kleiła. Ale taka ziemia była tylko na Wołyniu. W roku 1920 Wojnarowscy opuścili jednak swoje majętności. Dlaczego? Może w wojnie polsko-bolszewickiej ich majętności zostały zniszczone i rozgrabione? Może. Faktem jest, i co do tego wątpliwości już nie ma, że zatrzymali się w Brzozowie na ziemi podkarpackiej. Tam nie byli długo. Wkrótce przeprowadzili się do Krakowa. Gdzieś w połowie lat 30. Jadwiga Wojnarowska, osoba oczytana i wszechstronnie wykształcona, rozglądając się od dłuższego czasu za dobrze płatną pracą, dostała, nieoczekiwanie, posadę w Złoczewie.
- Toż to pod granicą z Niemcami. Jadzia nie jedź! - lamentowano w domu.

- Jadę, zobaczę, jak będzie źle, to wrócę - odpowiadał. I tak oto Jadwiga Wojnarowska wylądowała w Złoczewie. Dostała posadę w tutejszej szkole. Na jednym z bali, tak zwanych wyższych sfer, bodajże w Teatrze Miejskim w Sieradzu, ujrzał Jadwigę, Stanisław Nehring. I "padł" jak rażony gromem. Nehring był wówczas bogaczem. Miał jakieś 700 hektarów ziemi w okolicach Szadku i Łasku. On, żonaty mężczyzna, zakochał się w Jadwidze od pierwszego wejrzenia. Walczył z tym uczuciem, ale nic nie pomagało. Zresztą Jadwiga także została pokonana przez to uczucie. W końcu Stanisław zdobył się na odwagę i choć był żonaty, oświadczył się Jadwidze.

- Zgoda, tylko musisz się najpierw rozwieść, bo utrzymanką nie będę - odpowiedziała rezolutnie. - Kocham cię, i chcę z tobą być, ale uporządkuj swoje sprawy. To mój warunek.

Stanisław dość szybko uzyskał rozwód. Mało tego, zmienił też wyznanie. Był katolikiem, został ewangelikiem. Najważniejsze było dla niego to, by być z Jadwigą. Pewnego dnia państwo Nehringowie byli w gościnie u Lipińskich w Sieradzu. Jadwiga wspomniała mimochodem, że Józef, jej brat, klepie biedę w Krakowie, bo nie ma stałej pracy.
- A co on potrafi? - zapytał Kazimierz Lipiński, właściciel Fabryki Maszyn Rolniczych i Odlewni Żelaza.
- Jest mechanikiem - odpowiedziała Jadwiga.

- To niech przyjeżdża do mnie, dam mu posadę - odpowiedział Kazimierz Lipiński, który zatrudniał wtedy około 30 pracowników. Na zachowanej liście ubezpieczeń można znaleźć znane w Sieradzu nazwiska: Antoni Jakubowski, Zygmunt Bronka, Zenon Gonera, Jan Szafarz, Stanisław Cyl, Zygmunt Mizerski, Zygmunt Mikołajczyk, Franciszek Kikowski, Leon Bartela, Tadeusz Kusiak, Stanisław Ptaszyński, Bronisław Wojtanka, Stanisław Szymala, Stanisław Jaros.

- Józef Wojnarowski, czyli mój ojciec, kiedy tylko otrzymał od siostry wiadomość, że będzie miał pracę w Sieradzu, wsiadł w Krakowie na rower i przyjechał do Sieradza - opowiada Michał Wojnarowski. - Musiał przypaść do gustu właścicielowi fabryki, czyli mojemu dziadkowi, bo ten, po okresie próbnym zatrudnił go na stałe. Ale nie tylko robota absorbowała Józefa. W oko wpadła mu Maria, jak w domu mawiano Masia, starsza córka Jadwigi i Kazimierza Lipińskich. To była miłość odwzajemniona. Młodzi planowali ślub, ale wybuch wojny i wejście Niemców pokrzyżowały ich plany. Pobrali się dopiero w roku 1948. Za to po wejściu Niemców do Sieradza okupanci zabrali Lipińskim zakład, a Kazimierza, gdy ostro zaprotestował przeciwko grabieży, zatłukli kolbami karabinów.

- Babcię Jadwigę z córkami Zosią i Masią wypędzili z domu przy Kościuszki. Kobiety trafiły do niewielkiej oficyny w kamienicy przy ulicy Dominikańskiej obok obecnej siedziby Muzeum Okręgowego - mówi dalej Michał Wojnarowski. - Z domu wypędzono je tak, jak stały. Dobrzy ludzie dali im meble i najpotrzebniejsze rzeczy. Tam przetrwały wojnę. Po zakończeniu działań wojennych wróciły na Kościuszki. Wrócili też przedwojenni pracownicy. Zakład szybko uruchomiono. Miał wprawdzie inny profil produkcji, bo też i po wojnie inne było zapotrzebowanie, ale wszystko jakoś szło. Do czasu. Zaczęły się kłopoty. Władza ludowa ruszyła do ataku. Na początek babcia musiała wyrobić zaświadczenie, że zakład jest rodzinny i że nie jest to poniemieckie mienie porzucone. Udało się. Prawdziwa bitwa o handel miała się dopiero rozpocząć.

W roku 1951 zakład przeszedł pod zarząd państwowy. Zarząd powierzono szkole zawodowej, która miała tam warsztaty. Lipińscy nadal mieszkali w swoim domu, choć musieli płacić comiesięczny czynsz. Czynsz z własnego domu. Takie to były czasy. Taki stan trwał kilka lat. W 1956 roku, kiedy przyszła odwilż, wydawało się, że będzie dobrze. Jadwiga Lipińska pisała do instytucji rządowych. Prosiła, by oddać jej własność. Ale nic nie wskórała.
W roku 1958 Jadwiga Lipińska została wywłaszczona. Zakład przejęło państwo, a poprzednim właścicielom nie wypłacono grosza odszkodowania. I tak, w majestacie prawa, unicestwiono zakład będący jednym z symboli przedwojennego Sieradza.

- Babcia popadła w depresję i kłopoty finansowe - kontynuuje opowieść Michał Wojnarowski. - Któregoś dnia zarządzono rodzinne zebranie, na którym uchwalono, nie bez oporów babci, że rodzina złoży się na rentę dla niej. Bo władza nie widziała możliwości, by wypłacać jej jakiegokolwiek świadczenia. Poradziła za to, żeby poszła do pomocy społecznej. Pewnie z tej zgryzoty babcia zmarła w roku 1961.

W kamienicy nadal mieszkało małżeństwo Wojnarowskich, choć co rusz kogoś im dokwaterowywano. W roku 1975 nastąpił kres zakładu i kamienicy przy Kościuszki 7. Był to rok powstania województwa sieradzkiego.

- I wtedy padł pomysł, że Polska Zjednoczona Partia Robotnicza musi mieć siedzibę jak się patrzy - mówi Michał Wojnarowski. - Upatrzono sobie naszą działkę, bo teren był atrakcyjny, znajdował się przecież w środku miasta. Wywłaszczono więc nas, wyburzono wszystko, została jedynie narożna kamienica Szwankowskich, stojąca zresztą do dziś. I tak nastąpił koniec Lipińskich i Wojnarowskich przy Kościuszki 7. Nam dano przydział na mieszkanie spółdzielcze. Co pamiętam z tamtych czasów? Lubiłem chodzić z babcią na procesje, bo było blisko do Rynku. Zamykam oczy i widzę zakład. Jako kilkuletni chłopiec wchodziłem do hali pełnej różnorakich, dla mnie tajemniczych maszyn, i mówiłem do robotników "pamiętajcie, to wszystko będzie moje, ja tu wrócę". Cóż, życie chciało inaczej.
Michał jest jedynym synem małżeństwa Wojnarowskich. Siostra jego mamy Zofia wyszła za mąż za Jana Sławińskiego, który bił się o Polskę w Armii Andersa. Z zawodu był górnikiem i państwo Sławińscy wyjechali na Śląsk, zamieszkali w Katowicach. Z Sieradzem utrzymywali luźne związki.

- Po zakładzie oraz kamienicy śladu nie ma na ulicy Kościuszki - zamyśla się nasz rozmówca. - Ale zostało coś po Lipińskich, coś wymownego. Ufundowali do kolegiaty piękną, kutą, solidną balustradę, która okala chór. Proszę zerknąć w kościele, tyle lat, a ona trzyma się w doskonałej formie. Przetrwała II Rzeczpospolitą, okupację, stalinizm, Polskę Ludową. Została zrobiona u Lipińskich.

Tekst powstał kilka lat temu i był publikowany w tygodniku "Nad Wartą" w ramach cyklu "Rody nadwarciańskie".

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto