Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Sieradz pamiętał ZDJĘCIA

Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Sieradz pamiętał
Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Sieradz pamiętał Fot. Dariusz Piekarczyk
1 marca to Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych, nazywanych też często Niezłomnymi. Sieradz pamiętał o tym dniu.

Uroczystości rozpoczęły się msza świętą w kościele garnizonowym przy ul. Kościuszki. Po nabożeństwie zebrani udali się pod Pomnik Żołnierzy Wyklętych odsłonięty 24 września 2016 roku. Pomnik powstał między innymi dzięki staraniom Tadeusza Chowańskiego, przewodniczącego Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Żołnierzy Wyklętych Ziemi Sieradzkiej.

W środowej uroczystości udział wzięli członkowie rodzin Niezłomnych, jak choćby ksiądz Krzysztof Kaźmierczak, proboszcz parafii Wągłczew. Jego dziadek Kazimierz Kaźmierczak został zamęczony w jednym z łódzkich więzień w wieku 33 lat. Nie wiadomo gdzie został pochowany. Byli także przedstawiciele rodzin Bartolików, Chowańskich oraz Karasiaków.

Obecny był także senator RP Michał Seweryński, Iwona Koperska, przewodnicząca Sejmiku Województwa Łódzkiego, prezydent Sieradza Paweł Osiewała i wiceprezydent Rafał Matysiak. Powiat sieradzki reprezentowała między innymi Olga Kołoszczyk, przewodnicząca Rady Powiatu. Gminę Sieradz reprezentował wójt Jarosław Kaźmierczak.

Płk Wojciech Daniłowski, dowódca 15 Sieradzkiej Brygady Wsparcia Dowodzenia przemówił do zgromadzonych, przypominając genezę Wyklętych. Kompania reprezentacyjna oddała salwę honorową, którą poprzedził Apel Pamięci. Uroczystość zakończyło złożenie pod pomnikiem kwiatów.

Poniżej tekst o rodzinie Chowańskich, rodzinie Żołnierzy Niezłomnych

Chowańscy - rodzina Żołnierzy Wyklętych znad Warty
Antoni Chowański był kozakiem. Czy ktoś chce, czy nie. Po wstąpieniu w szeregi Konspiracyjnego Wojska Polskiego i złożeniu w styczniu 1946 roku przysięgi, trafił do obwodu "Młockarnia", gdzie zajmował się wywiadem. Tak rozpoczęła się jego powojenna działalność wśród Żołnierzy Wyklętych, którą prezentujemy w drugiej części dziejów rodziny Chowańskich.

- Spektakularna była akcja rozbrojenia posterunku Milicji Obywatelskiej w Wągłczewie - wspomina Tadeusz Chowański, dla którego Antoni, pseudonim Kuba, był wujem. - Akcją kierował osobiście wuj, wtedy już w stopniu podchorążego. Zdobyto tam wtedy broń. To była o tyle ważna akcja, że partyzanci poczuli się po niej pewniej. W region poszła też wiadomość, że jest wojsko konspiracyjne, które walczy z komunistycznym bezprawiem.

Oddział Antoniego Chowańskiego szybko zaczął się rozrastać. Był też coraz bardziej aktywny.

- Zaczęła się partyzantka na całego - opowiada Tadeusz Chowański. - Leśni wzięli się za pospolitych bandytów, którzy terroryzowali ludność, ale też zaczęli walkę z zaczynającym się terrorem władzy komunistycznej. Likwidowano między innymi funkcjonariuszy UB, którzy byli brutalni w stosunku do partyzantów. Tak było choćby z wysokim oficerem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa z Sieradza, który słynął z wyjątkowo brutalnych metod śledczych. Zastrzelili go w jego mieszkaniu koło sieradzkiej fary. To była bodajże najbardziej spektakularna akcja, bo ów oficer doskonale znany był także mieszkańcom Sieradza. Inne akcje? Wykonano wyrok śmierci na jednym z dezerterów z KWP, który podjął współpracę z MO.

Połowa roku 1946 przynosi cios oddziałom KWP działającym w naszym regionie. Następują masowe aresztowania, procesy, wyroki śmierci. Jak choćby dla Antoniego Bartolika, czy Władysława Bobrowskiego. Potem wyroki zamieniono im na długoletnie więzienie.

- Po tych wydarzeniach leśni przeszli do głębokiej konspiracji - kontynuuje opowieść Tadeusz Chowański. - Trwa to jednak krótko, bo już w sierpniu oddział mojego wuja rozbija posterunek MO w Brzeźniu, potem spółdzielnię rolniczą w Chajewie. Trwają też akcje rekwizycyjne. Na każde zarekwirowane towary leśni wystawiali pokwitowanie. Także płacili, bo KWP było na żołdzie. Nie tolerowano bandytyzmu.

Luty roku 1947 przynosi amnestię. Wielu żołnierzy podziemia ujawnia się. Oddział Antoniego Chowańskiego zostaje rozformowany. Dowódca - już wtedy podporucznik, nie wierzy jednak zapewnieniom rządu komunistycznego. Postanawia pozostać w podziemiu. Wraz z nielicznymi podkomendnymi, którzy pozostali w lesie, przechodzi pod komendę Jana Małolepszego ps. Murat. Działają w obwodach sieradzkim, łaskim, wieluńskim i bełchatowskim prawie do końca 1948 roku.

- Murat miał posłuch - opowiada Tadeusz Chowański. - On mówił wprost, że trzeba rąbać czerwonych i UB. I znowu zaczęła się partyzantka. Wydawano gazetki "Czuwaj" i "Bracia Polacy", podpalono posterunek milicji w Brąszewicach, rozbito posterunek w Klonowej, wykonywano wyroki na działaczach komunistycznych, członkach ORMO, jak choćby w Hucie Złoczewskiej, Sadokrzycach, Tubądzinie. Ale były też bardzo głośne akcje, jak zajęcie na całą noc Działoszyna i Widawy, czy rozbicie Banku Spółdzielczego w Warcie. W lasach koło Błaszek, w okolicach takich wsi jak Pipie, Kije Pęczek czy Wysoty, gdzie stacjonowali żołnierze, powstała nawet mała partyzancka ojczyzna.

Władza komunistyczna nie była jednak bierna. Zaciskał się coraz bardziej pierścień wokół Żołnierzy Wyklętych. Antoni Chowański ucieka, niemalże cudem, z "kotła" koło Gołuchowa obok Kalisza.
Reklama

- Po tym wydarzeniu decyduje się wyjechać na Ziemie Odzyskane - opowiada Tadeusz Chowański. - Wyjeżdżąją też inni członkowie mojej rodziny zaangażowani w konspirację. Antoni trafił do Malczyc na Dolnym Śląsku. Przyjął tam nazwisko Zygmunt Sobczak. Mógł tam zostać i żyć w spokoju, bo to takie czasy były, że na Ziemiach Odzyskanych nikt nikogo o przeszłość nie pytał. On był jednak niespokojnym duchem. Ciągnęło go nad Wartę, do swoich. Tu została jego narzeczona Maria Dziadek z Brzaskał, z którą miał córkę. Dlatego wrócił. Mało tego, skompletował oddział, ale to już nie było to. Władza ludowa okrzepła, miała wtyczki w terenie. Niektórzy byli podwójnymi agentami. UB obiecał bowiem, że poprzednia działalność pójdzie w zapomnienie, jeśli będą donosić. I donosili. Zaczęły się aresztowania. Wpadł Edward Paś, Jan Chowański i jego siostra Maria. Jan, pseudonim Tadek, skazany został na początku 1950 roku przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi na karę śmierci. Wyrok wykonano 19 maja 1950 roku w Łodzi. Potem przez wiele lat nie wiedzieliśmy nawet gdzie jest pochowany. Niedawno udało mi się ustalić, że pochowany jest na łódzkim cmentarzu na Dołach.

Wiele lat w komunistycznych więzieniach spędzili także Aleksandra Balcerzak, Krystyna Balcerzak, Maria Ubych, Władysław Bochniak, Edward Marcinkowski, Janina i Stefan Owczarkowie oraz ksiądz Wacław Oponowicz z Wągłczewa.

Antoni Chowański, ostatni Żołnierz Wyklęty na ziemi nadwarciańskiej, zginął 15 marca 1950 roku zastrzelony podczas zasadzki w wsi Kurek w gminie Brąszewice. Niedawno znaleziono jego szczątki na łódzkim Cmentarzu Doły. Będą niebawem uroczyście pochowani.

- Pod koniec lat czterdziestych Antoni Chowański popadł w depresję - mówi Jan Pietrzak, historyk-regionalista z Sieradza. - Walczył wtedy nie o ideologię, ale o przetrwanie. Był już zagubiony. Dla niektórych jego postać do dziś jest zresztą kontrowersyjna. Podczas odsłaniania pomnika w Orle Białym, w maju 2008 roku, poświęconego Antoniemu Chowańskiemu i Żołnierzom Wyklętym nieznani sprawcy odłączyli prąd. Nie było kompanii honorowej z jednostki wojskowej w Sieradzu.

Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Sieradz pamiętał

Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Sieradz pami...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto