Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wigilijne zwyczaje w Kliczkowie

Redakcja
Wigilijne zwyczaje w Kliczkowie Małym wspominają członkinie Kliczkowianek
Wigilijne zwyczaje w Kliczkowie Małym wspominają członkinie Kliczkowianek Fot. Tadeusz Sobczak
Wigilijne zwyczaje w Kliczkowie. Honorata Płoszańska, która jest kierownikiem zespołu obrzędowego "Kliczkowianki" z Kliczkowa Małego, nie mogła zrozumieć dlaczego w tej miejscowości podczas wieczerzy wigilijnej nie jada się... ziemniaków

Wigilijne zwyczaje w Kliczkowie. Honorata Płoszańska, która jest kierownikiem zespołu obrzędowego "Kliczkowianki" z Kliczkowa Małego, nie mogła zrozumieć dlaczego w tej miejscowości podczas wieczerzy wigilijnej nie jada się... ziemniaków. 80-letnia gospodyni urodziła się w Brąszewicach, oddalonych od Kliczkowa zaledwie o kilka kilometrów. A tam pyrki 24 grudnia jadało się ze smakiem.
- Bo u nas było pełno lasów więc grzybów nie brakowało. Nie inaczej było podczas kolacji wigilijnej.Obowiązkowo musiała być zupa grzybowa, sos grzybowy do ziemniaków, kapusta z grochem i grzybami - opowiada pani Honorata. - Nie brakowało kaszy także z sosem. Odkąd pamiętam na stole stały także śledzie. Dopiero długi czas potem można było zdobyć karpia. Po prostu ta ryba była trudna do zdobycia. Na stole świątecznym stał także jeden talerz pusty. Wedle zwyczaju było on przygotowany nie tyle dla przygodnego wędrowca, lecz dla domowników, którzy odeszli już z tego świata. Podczas, gdy my byliśmy na pasterce wówczas te duchy miały spożywać wieczerzę. Pamiętam, że jako mała dziewczyna bałam się, że ci zmarli faktycznie przyjdą.

Produkty z domowej spiżarni

Gospodyni z Kliczkowa Małego opowiada, że dawniej na stole wigilijnym stały produkty domowej produkcji. Przetwory były ze spiżarni. Jajek nikt w sklepie nie kupował. Z chlebem też nie było problemu, bo raz na tydzień był wypiekany w piecu z gliny. Zresztą służył on też do wypieku ciast na święta. Nic dziwnego w tym nie było, piorąc pod uwagę, że do wielu wsi nie była doprowadzona energia elektryczna.
- Za oświetlenie domu służyła lampa naftowa. Na choince paliły się zaś takie małe świeczki. Oczywiście drzewko było żywe. Mało kto kupował u leśniczego. Jak robił się zmrok ludzie szli do lasu i po jakimś czasie wracali ze świerkiem - wspomina pani Honorata. - Dzieci stroiły choinkę. Niestety ze względu na świeczki na gałązkach często dochodziło do pożarów. Czasami palił się cały dom. Wiadomo dużo było drewnianych.
Dawniej na wsiach tuż przed Bożym Narodzeniem gospodynie odwiedzały sąsiadki. Wystarczył pretekst związany z pożyczeniem soli czy cukru. Podczas krótkiej inspekcji można było podejrzeć, czy sąsiadki już zrobiły porządki w domu. Kiedy były obielone ściany i wymyte podłogi wówczas odwiedzające same brały się do roboty.
- Od dziada, pradziada panuje u nas przekonanie, że ten kto ziemniaki w wigilię zjadać będzie, tego brzuch od wrzodów bolec potem będzie. Trudno powiedzieć skąd się wziął ten przesąd - opowiada Irena Krawczyk z Kliczkowa Małego. - O dziwo to tej pory w wielu domach przestrzega się tego zakazu. W końcu to nasza lokalna tradycja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto