Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warta wygrała po raz drugi trzecioligowe derby z Pogonią-Ekologiem Zduńska Wola

Dariusz Piekarczyk
Radość sieradzan po drugim golu Sebastiana Ceglarza (w środku)
Radość sieradzan po drugim golu Sebastiana Ceglarza (w środku) fot. Dariusz Piekarczyk
Są mecze których przegrać nie można! Takimi spotkaniami są właśnie derby, czyli, jak mawiają kibice, "święta wojna".

W zeszłą sobotę mecz honoru rozegrano na stadionie w Zduńskiej Woli. Naprzeciw siebie stanęły "jedenastki" Pogoni-Ekologa oraz Warty. Miejscowi aż kipieli sportową złością. Chcieli wygrać za wszelką cenę. Raz, że jedną nogą są w IV lidze, a dwa, zamierzali wziąć rewanż za jesienne lanie w Sieradzu 0:4. Kiepsko grająca wiosną Warta, wokół której ostatnio atmosfera robi się coraz gorętsza, też chciała wygrać.

Były to 10. derbowy mecz obu ekip w lidze. Aż ośmiokrotnie rywalizowały na czwartym "froncie". Po raz pierwszy 1 października 2004 roku w Wojsławicach. Gospodarze, występujący wówczas jeszcze jako Ekolog, zremisowali z sieradzanami 2:2. Oba gole dla Ekologa strzelił Marcin Janicki - obecnie Gatta Zduńska Wola. W IV lidze Warta wygrywała czterokrotnie, Pogoń-Ekolog trzykrotnie. Jeden mecz zakończył się remisem.

Zanim rozpoczął się mecz, już doszło do małego zgrzytu. Bogdan Jóźwiak, szkoleniowiec biało-zielonych, zakomunikował, że po raz ostatni prowadzi Wartę.

- Zrezygnowałem po przegranym w środę meczu z Radomiakiem Radom na własnym boisku - tłumaczył swoją decyzję trener. - Niektórzy członkowie zarządu naciskali zresztą na prezesa, żeby zmienić trenera. I ja to rozumiem. Nie potrafimy wygrać u siebie meczu.

Rezygnacja z zajmowanego stanowiska, choć zapewne Pogoń-Ekolog spadnie z III ligi, nie grozi Markowi Dziubie. On ma pełne zaufanie prezesa klubu Jarosława Szewczyka. Dodajmy, że spadek to dla Marka Dziuby nie pierwszyzna. W roku 2001 nie potrafił utrzymać w III lidze Włókniarza Konstantynów.

Ale wróćmy do soboty. Warta ruszyła na przeciwnika od pierwszej minuty z takim animuszem jak strażacy-ochotnicy biegną do pożaru. Już w 7. minucie Tomasz Łopata kapitalnie dograł piłkę Marcinowi Kobierskiemu, a ten strzałem z kilku metrów zdobył gola.

Warta przeważała. Nie tylko grała dobrze, ale też z niespotykaną dotychczas wiosną determinacją. A miejscowi? Jedynie waleczny Marcin Matysiak próbował indywidualnych akcji. Ale co w pojedynkę mógł zrobić? Nic!

Goście stwarzali sobie za to niezłe sytuacje na kolejnego gola. Były bramkarz Warty Kamil Adamek fantastycznie wypiąstkował piłkę po soczystym uderzeniu Tomasza Łopaty. Potem popisał się ekwilibrystyczną paradą broniąc strzału z woleja Marcina Kobierskiego.

Pogoń zaatakowała po przerwie. Najpierw groźnie z rzutu wolnego strzelał Grzegorz Kaleta - minimalnie ponad poprzeczką. W 49. minucie Dawid Okpara ściął popisowo we własnym polu karnym Grzegorza Kaletę. Dobrze prowadzący zawody sędzia Tomasz Sydor ze Skierniewic nie miał najmniejszych wątpliwości - rzut karny! Do piłki podszedł były zawodnik Warty, zduńskowolanin zresztą, Mariusz Pietrzak i za chwilę słychać było głośne: "Jeeeest"! To była słodka zemsta piłkarza za to, że był pomijany przez Bogdana Jóźwiaka przy ustalaniu pierwszego składu. W 60. minucie Mariusz Pietrzak był już bohaterem negatywnym. Kopnięta przez Łukasza Mitka piłka trafiła go w rękę, a że było to w polu karnym gospodarzy, sędzia wskazał na "wapno". Mało tego, wyrzucił zduńskowolanina z boiska pokazując mu czerwoną (druga żółta) kartkę. Zawodnik nie chciał się z tą decyzją pogodzić. Opuszczając boisko zwymyślał arbitra.

Do piłki podszedł Łukasz Mitek. Strzelił silnie. Kamil Adamek wyczuł jego intencję i piłkę odbił. Dobiegł do niej Sebastian Ceglarz i silnym strzałem pod poprzeczkę zdobył gola. A więc Warta w niebie! Prezes sieradzkiego klubu Piotr Haraszkiewicz, w eleganckim garniturze, bo urwał się z wesela, po tym golu o mało nie udławił się z radości kiełbaską! Za to strzelec bramki pobiegł się wyściskać z Bogdanem Jóźwiakiem.

Warta nie pasowała. Już trzy minuty później koncertowa akcja sieradzan. "Kobi" dośrodkował w pole karne, lecz Sebastian Ceglarz piłki nie sięgnął.

Szarża biało-zielonych trwała w najlepsze. Ireneusz Grącki, którego dni w Warcie są raczej policzone, wpadł w pole karne. Miał przed sobą tylko bramkarza. Część kibiców Warty już widziała piłkę w siatce. Za szybko! Gracz Warty strzelił, a raczej podał piłkę Kamilowi Adamkowi! Takiej sytuacji nie wykorzystać?!

W 85. minucie Jacek Pieprzyk z około pięciu metrów strzelił wprost w bramkarza. Po kontuzji jest to cień piłkarza z rundy jesiennej.

Ostatnie minuty meczu kibice gospodarzy oglądają na stojąco. Miejscowi wreszcie mają przewagę. Warta się broni. Sieradzanie wybijają piłkę gdzie popadnie - byle dalej od własnej bramki. Już w doliczonym czasie gry mają rzut rożny. Na pole karne biało-zielonych biegnie nawet Kamil Adamek. Dośrodkowanie. Daniel Bakowicz jest najszybszy i najsprytniejszy. Wyskakuje najwyżej i pewnie łapie piłkę.

- Jak długo jeszcze? - pytają fani Warty. - Koniec, koniec! - sieradzanie tańczą z radości i biegną pod sektor swoich fanów, którzy w liczbie około 300 przyjechali ich dopingować! Mają co świętować. To największy wiosenny sukces ich ulubieńców.

A miejscowi? Czyżby po rocznym flircie z III ligą powrót do klasy niższej?

- Może nie zasługujemy na trzecią ligę, sam już nie wiem - zastanawiał się po meczu załamany Jarosław Szewczyk. - Warta była lepsza. My nie mamy drużyny. Przykre, ale prawdziwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto