Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skatował i okradł

Tadeusz Sobczak
Tadeusz Sobczak
Złoczewianie są w szoku po wydarzeniu jakie spotkało mieszkankę miasta. Kobieta wracająca okazją z Sieradza do domu została dotkliwie pobita.

Uderzył raz, drugi, trzeci. Bił szybko i mocno, jak w szale. Słyszała trzask kości, gdy metalowa rurka w jego dłoni dosięgła jej głowy. W odruchu zasłoniła się rękoma. Po chwili już nic nie czuła. Zapadła w ciemność.

Tego feralnego dnia Barbara (imię zmienione) ze Złoczewa nie zapomni do końca życia. Ranek nie zwiastował tego, co ją miało spotkać za kilka godzin. Te same, rutynowe czynności przez wyjazdem do pracy. Klienci w szpitalnej aptece też nie odstawali od tych w innych dniach. Wszystko było zwykłe, szare i zwyczajne. Do czasu, gdy o godz. 15 Barbara pojawiła się na przystanku PKS, znajdującym się przy krajowej drodze nr 14, niedaleko szpitala, w którym pracuje. Najbliższy kurs do Złoczewa miała za 20 minut. Chciała być jak najszybciej w domu. Postanowiła złapać stopa.

- Często w ten sposób wracała do domu. Więc nie była to jest pierwsza "okazja" - opowiada 43-letnia złoczewianka, znajoma Barbary. - Jest szczupła i nie wygląda na swój wiek. Ci, którzy jej nie znali, zwykle dawali jej z dziesięć lat mniej.

Barbara machnęła ręką. Nie musiała długo czekać. Zatrzymał się młody kierowca. Mógł mieć 30-32 lata. Był w wieku jej syna, wzbudzał sympatię. Barbara zapytała, czy jedzie do Złoczewa. Potwierdził. Zaznaczył przy tym, że na chwilę musi jeszcze pojawić się w pracy. Ale jest to po drodze do Złoczewa, więc nie zajmie dużo czasu.

Młody kierowca, by zrobić miejsce pasażerce, z przedniego siedzenia swojego dostawczego busa zdjął fotelik do przewozu dzieci. Położył go w drugiej części samochodu. Takiego jakiego często używają firmy montujące instalacje wodno-kanalizacyjne czy świadczące usługi budowlane.

Barbara nie denerwowała się, gdy skręcił najpierw w ulicę 1 Maja, a potem Wołodyjowskiego i Sadową. Przejażdżka zakończyła się w lesie niedaleko Dąbrówki. Tu rozegrały się sceny niczym z koszmarnego snu.

Kierowca nie mówił wiele. Wysiadł z samochodu. Po chwili brutalnie wyciągnął Barbarę z samochodu i zaczął ją dotkliwe bić. Użył przygotowanej wcześniej metalowej rurki. Gdy skatował ofiarę, zabrał jej torebkę. Nieprzytomną kobietę zostawił na pastwę losu.

Barbara nie pamięta, co się działo. Straciła przytomność. Świadomość odzyskała na... korytarzu pogotowia ratunkowego w szpitalu, w którym pracuje. Było wówczas 20 minut pod godz. 15. Nie umiała wytłumaczyć w jaki sposób znalazła się w lecznicy. Dopiero 10 dni później okazało się, że podwiózł ją przygodny mężczyzna, który zauważył zakrwawioną przy drodze Barbarę. Tłumaczył potem policjantom, że bał się wejść do pogotowia, by nie być oskarżonym o skatowanie kobiety.

53-letnia złoczewianka po serii badań trafiła na oddział neurochirurgii szpitala im. Wyszyńskiego w Sieradzu. Diagnoza to m. in. pęknięcie kości potylicznej i złamanie śródręcza lewej ręki. Dwa tygodnie po dramatycznych przeżyciach Barbara nadal przebywa w lecznicy.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto