Czy w autorze szkolnych lektur może obudzić się dusza wandala? Czy ruina potrafi zauroczyć pięknem? Czy w Raju jest ciemno? Czy kamień jest w stanie poruszyć serce? Wbrew pozorom odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi "tak" i nie trzeba jechać daleko, by się o tym przekonać. Wystarczy wybrać się w rejon Gór Świętokrzyskich, który jest naszą pierwszą propozycją w wakacyjnym cyklu "Podróże dalekie i bliskie" publikowanym przez najbliższe dwa miesiące na łamach tygodników "Nad Wartą" oraz "Nad Wartą Weekend".
Ceny benzyny wbrew poziomowi, który osiągnęły, na "szóstkę" nie były. Więc i wybór miejsca na szybki i w miarę tani wypoczynek dla całej rodziny, jaki wchodził w rachubę, był ograniczony. Szybkie spojrzenie na mapę i palec zatrzymuje sie w miejscu, które ludziom nizin daje poczucie egzotyki, a portfelowi szansę na oddech. Bo mamy i góry, i ledwo 150 km, by do nich dotrzeć.
Poczucie satysfakcji wzmacnia fakt, że już od pierwszego dnia wyjazd – z racji ciekawych propozycji, które oferują te strony – okazuje się strzałem w dziesiątkę. Lądujemy na zamówionej kwaterze pod samą Łysicą, więc atrakcje mamy już w zasięgu ręki. Pierwsza to wędrówka po gołoborzach, które jak mówi legenda były efektem miłości zakochanych w rycerzu sióstr. Gdy w końcu wybrał jedną, ta postanowiła pozbyć się ostatecznie rywalki. Postanowiła ją otruć, ale niecne zamiary udaremniła burza, która zniszczyła zamek stojący na górze. Kochankowie na zawsze zniknęli pod gruzami – to właśnie te kamienne pola na stokach, po których wspinają się turyści. Dowód innego zniszczenia ogladają na dole. To w kapliczce cmentarnej u podnóża Łysicy, w której do tej pory widnieją podpisy wyryte przed 130 laty w tynku przez autora "Ludzi bezdomnych" Stefana Żeromskiego i jego szkolnego kolegę. Mało etyczny wybryk został mu jednak przez późniejsze dokonania wybaczony, bo obiekt zwyczajowo określany jest mianem kapliczki Żeromskiego.
Większe zniszczenia, które budynkom mimo wszystko uszły płazem, widać w chętnie odwiedzanych ruinach zabytkowych budowli znajdujących się tym rejonie. To w Bodzentynie, a przede wszystkim w Ujeździe, gdzie oglądać można pałac Krzyżtopór, z którym los obszedł się mało łaskawie. Budowany, ale i tak niedokończony, przez blisko 20 lat, został doszczętnie zdewastowany ekspresowo przez Szwedów i Rosjan w ciągu stukilkudziesięciu kolejnych i tak już zostawiony. Ruina. Ale jaka piękna!
Jak jaskinia Raj, gdzie – gdyby nie sztuczne światło – nie byłoby widać cudów natury w postaci stalaktytów i stalagmitów. I wszechobecny, choć już nie wydobywany, krzemień pasiasty, który – choć obecny tu od setek tysięcy, jeśli nie milionów lat – podbił świat dopiero w ostatnim czasie. Skąd ta późna popularność? Jak tłumaczy szlifierz i właściciel muzeum minerałów pod Łysicą, pomogła... Madonna, która w kamiennej biżuterii w paski zdobytej nie wiadomo skąd wystąpiła na koncercie, no i moda ruszyła.
Beczka miodu? Jest więc i łyżka dziegciu w postaci zapiekanki zakupionej w pseudo-gastronomii w św. Katarzynie u podnóża Gór Świętokrzyskich. Za 6 zł prawdziwy dramat w postaci rozmrożonego półproduktu niedopieczonego w połowie, a spalonego w drugiej. Czy smakuje? – pyta mistrz mikrofali. I co tu odpowiedzieć, skoro wszystko tu jest przednie tylko nie ta z piekła rodem zapiekanka? Smakuje, smakuje, proszę pana...

Czapka Mikołaja na wieży ratuszowej w Głogowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?