Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zaginiona sieradzanka nie żyje?

Paweł Gołąb, Marcin Rybak
Kasia Kobiela po raz ostatni była widziana w czerwcu
Kasia Kobiela po raz ostatni była widziana w czerwcu Fot. archiwum rodzinne


Niestety możliwe, że w sprawie zaginionej sieradzanki Kasi Kobieli spełnia się najczarniejszy scenariusz. W lasku pod Wrocławiem znaleziono torebkę z dokumentami i telefonem poszukiwanej od czerwca tego roku 20-latki, a nieopodal ludzkie szczątki.

Gdy ponad 5 miesięcy temu zaginęła 20-letnia Katarzyna Kobiela, w apelach z prośbą o pomoc w odnalezieniu młodej kobiety sporo było mowy o jej torebce. Miała mieć ją przy sobie, gdy wychodziła z domu, zostawiając rodzinie kartkę, że jedzie do koleżanki do Zduńskiej Woli, co ostatecznie okazało się nieprawdą. Torebkę miała mieć też drugiego dnia, gdy na chwilę wróciła do domu, co wypatrzyła kamera prywatnego monitoringu zainstalowanego w sąsiedztwie. Torebka pojawiła się w tej sprawie jeszcze raz, niestety, w tragicznych okolicznościach. Podręczny bagaż zaginionej sieradzanki został znaleziony w ostatnią niedzielę przez przypadkową kobietę w lasku w Pasikurowicach pod Wrocławiem. Wezwani policjanci w pobliskich krzakach natknęli się na ludzkie szczątki.
Przesłanki, że najprawdopodobniej chodzi właśnie o poszukiwaną od prawie pół roku sieradzankę, były na tyle silne, że o potwornym znalezisku powiadomiono w obecności policyjnego psychologa rodzinę Kasi. Na ostateczne potwierdzenie, czy w sprawie zaginięcia sieradzanki rzeczywiście spełnia się najczarniejszy z możliwych scenariuszy, trzeba będzie jednak poczekać. Mają w tym pomóc zarządzone badania DNA odnalezionych pod Wrocławiem zwłok.
Czy odpowiedź na to pytanie poznamy w ciągu 2 tygodni od odnalezienia szczątków, bo o takim okresie zaczęto mówić w tej sprawie? Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Klaus przytakuje, że to możliwe, ale nie przesądzone i konkretnego terminu wskazać nie można.- W niektórych sprawach trwa to 2 tygodnie, w innych miesiąc - mówi.
W sprawie mnoży się pytania. Czy są inne dowody potwierdzające hipotezę, że chodzi o sieradzankę? Czy znaleziono ślady wskazujące, w jaki sposób zmarła osoba, której szczątki znaleziono? Czy, jak podają nieoficjalne źródła, do jej śmierci doszło trzy miesiące temu? Śledczy z Wrocławia, którzy z racji miejsca potwornego znaleziska badają sprawę, na żadne z pytań nie chcą teraz odpowiadać.
- Na tym etapie śledztwa więcej informacji nie udzielamy - kwituje rzecznik wrocławskiej prokuratury. Wstrzymać się z komentarzami, jak w poniedziałek powiedział nam tata Kasi, pragną także bliscy 20-latki.
Ostatnie wydarzenia wstrząsnęło Sieradzem, który żył sprawą zaginięcia Kasi od początku.
- To straszna wiadomość. Ciężko powiedzieć coś więcej- smutno stwierdza Juliusz Góraj, młody sieradzki radny miejski, który apele z prośbą o pomoc w odnalezieniu Kasi rozdawał podczas jednej z sesji. - Każdy z nas liczył, że to tylko jakiś młodzieńczy wybryk, który w końcu znajdzie szczęśliwy finał.
- Sama już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć - wzdycha jedna z sieradzanek, która pod koniec czerwca tego roku ruszyła wraz grupą młodych mieszkańców miasta na poszukiwania Kasi w Sieradzu i okolicach. - Wtedy bardzo liczyliśmy, że Kasię uda się znaleźć całą. Mieliśmy nadzieję, że jedynie doszło do nieszczęśliwego wypadku. Że może leży gdzieś, bo złamała nogę i nie może się ruszyć, a komórka jej się rozładowała. Po ostatnich wydarzeniach czuję się zupełnie zdezorientowana. Z jednej strony, jeśli badania DNA potwierdzą, że to Kasia, jest to jakiś koniec sprawy. Coś przy tej trwającej miesiące niepewności się wyjaśniło. Jak ktoś już napisał na jednym z internetowych forów, będzie można ją opłakiwać. Z drugiej, jeśli to nie ona, mamy do czynienia z makabrą nie do wyobrażenia. Bo dalej nie będziemy wiedzieć, co się z nią stało, a w sprawie pojawia się dramat innej osoby, której szczątki znaleziono.
Sieradzanka nie może pojąć jak to w ogóle możliwe, by przez tak długi czas nie pojawił się żaden ślad w sprawie Kasi. - Mamy XXI wiek. A tu dziewczyna wychodzi z domu prawie pół roku temu i nic. Nikt jej nie widział. Nie wytropił jej żaden publiczny monitoring. No i wszystko wskazuje na to, że doszło do największego z możliwych dramatów. Zauważyłam, że plakaty z apelem o pomoc w sprawie Kasi zaczęły powoli znikać. To symbol tego, że wszystko zmierza ku bolesnemu końcowi.
Kasia zaginęła we wtorek 21 czerwca tego roku. Rano zostawiła rodzicom kartkę, że wybiera się na noc do koleżanki do sąsiedniej Zduńskiej Woli. Potem jednak była widziana na dworcu PKP w Sieradzu przez znajomych, którym powiedziała, że jedzie się do Wrocławia. O godz. 17 skontaktował się z nią brat. Nie powiedziała mu, że jest w stolicy Dolnego Śląska. Ale ślad po tym pozostał - sygnał po logowaniu do sieci został zlokalizowany przez policję właśnie tam. Jak się okazało, na drugi dzień dziewczyna wróciła do Sieradza, o czym w pierwszych dniach poszukiwań nie było wiadomo. Dowodem na to były odczytane nagrania z prywatnego monitoringu sąsiada. Widać było na nich, że sieradzanka ok. 10.30 rano przyszła do pustego mieszkania - nikogo nie było, bo rodzice nie podejrzewając jeszcze zaginięcia udali się normalnie do pracy. Niedługo potem 20-latka wyszła. Dziewczynę widziano po raz ostatni o godz. 12.30 w okolicy piekarni przy ul. Reymonta w Sieradzu. Tam właśnie ślad się urwał.
Dopóki jednak - co potwierdza rzecznik sieradzkiej policji Paweł Chojnowski - nie będzie ostatecznego dowodu, że ostatnie doniesienia dotyczą Kasi, 20-latka nadal jest uznawana za zaginioną.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto