Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sieradzka poetka Monika Milczarek wydała swój trzeci tomik „Piórnik przemian”. Rozmowa z autorką

Paweł Gołąb
Fot. Mariusz Mikołajczyk
Sieradzka poetka Monika Milczarek wydała swój trzeci tomik „Piórnik przemian”. O czym mówi, czym dla sieradzanki jest pisanie, jakie ma dalsze plany związane z poezją?

W świecie muzyki mówi się, że trzeci album jest najtrudniejszy: jeśli pierwszym udało ci się wypłynąć na powierzchnię, to drugim trochę płyniesz na fali uznania dla debiutu i dopiero ten trzeci jest tym decydującym, prawdziwym sprawdzianem. To twój trzeci tomik. W przypadku twórczości poetyckiej podobne porównanie jest na miejscu?
- Jak najbardziej. Nawet patrząc na formę moich tomików ten trzeci wygląda zupełnie inaczej – jest większy, z kwadratową zamiast prostokątnej okładką, a do tego dwujęzyczny, bo chciałam, by dotarł do większej rzeszy odbiorców. A treściowo? Nawiązuje do poprzednich, ale jest dojrzalszy i bardziej emocjonalny.
Te emocje zostały podkreślone także w recenzji tomiku autorstwa Leszka Żulińskiego, który podkreślił, że to ten Twój wewnętrzny kosmos wybija się na pierwszy plan w zbiorze tych wierszy, a świat zewnętrzny jest mniej istotny. Trafił w sedno?
- W pełni się z tym zgadzam. To zestaw utworów z trzech ostatnich lat, w których pewne rzeczy musiały zostać przeze mnie - kolokwialnie mówiąc - przetrawione i bardziej skupiłam się właśnie na tej emocjonalności. Często w stosunku do mojej twórczości pojawiał się zarzut, że za bardzo otwieram się na innych, a nie piszę emocjonalnie o sobie. Tutaj popłynęłam. Jest pełna sinusoida uczuć. Ale i happy end na końcu.
To też wychwycił recenzent pisząc, że wiersze z „Piórnika przemian” są skarżące, ale z nutą optymizmu. Według Leszka Żulińskiego masz motyle w ustach.
- Ilekroć upadamy, potykamy się o dramatyczne rzeczy, trzeba opłakać, przeżyć żałobę, ale potem otrzepać się z tego i iść dalej i czekać na nowe rzeczy – oby dobre.
W twoim przypadku poezja spełnia taką terapeutyczną rolę? By po trudnych chwilach i wyrzuceniu z siebie emocji pójść dalej?
- W pewien sposób tak. Ale gdyby moje pisanie stanowiło taką autoterapię opisywałabym przeżycia tylko moje. A ja tam wplatam przeżycia także innych osób, które sama poczułam, które mnie poruszyły. Nie jest więc i ten tomik w stu procentach oparty na moich doświadczeniach, ale i bliskich mi osób. Są wiersze o przyjaciołach i znajomych, więc takie ograniczenie mojej poezji do wspomnianej roli nie jest do końca prawdziwe.
Od twórcy można dostać w twarz za takie pytanie, ale w takim razie „po co piszesz?”.
- Żeby nie zwariować. Po prostu tak czuję, taką mam potrzebę i piszę. I to od dawna, bo od 16 roku życia. Było tak, że przez rok-dwa nie pisałam, bo praca czy studia i inne obowiązki, ale zawsze wracałam do pióra. Przychodziła myśl, by rzucić to pranie czy prasowanie i zapisać choćby drobną myśl, a potem ją dopracować.
Co jest klamrą tego tomiku? Jest dedykowany „wszystkim bliskim mi kobietom”. To właśnie ten klucz?
- Też. On jest dedykowany kobietom, bo w tych trudnych chwilach zawsze w moim życiu były. Często słyszy się, że między kobietami na co dzień panuje jakaś chora rywalizacja: o mężczyznę, o pracę, o urodę. Dla mnie takie podejście do relacji kobiecych jest płytkie. Ja miałam przy sobie wiele kobiet, starszych i młodszych, które potrafiły mnie wesprzeć chociażby wysłuchując przez telefon. Bo do tego wystarcza dobre słowo, porada czy sama obecność. Ale ważni byli i mężczyźni, w tym tata, który był zawsze moją opoką.
Jakie tytułowe przemiany dokumentuje Twój Piórnik?
- Te wewnętrzne. Obrazuje takie dorastanie, rodzaj dojrzewania i pozbywania się złudzeń. Często świat nas karmi stereotypami – a to, że w pewnym wieku musisz skończyć studia, w innym wyjść za mąż i urodzić dzieci, a nie ma innej możliwości, bo inaczej jesteś kimś bezwartościowym. A jest przecież inna droga, bo w życiu bywa różnie. Są rozstania, rozwody, śmierci bliskich osób i wszystko może się inaczej ułożyć.
Trzy lata podsumowane wierszami. Pomysł na kolejny poetycki krok już się pojawił?
- Już mam pomysł na czwarty tomik. Chcę, by się różnił od tego ostatniego i już postanowiłam, że będzie prostszy w formie. Ostatni wiersz w „Piórniku przemian” zatytułowany zresztą „koniec” nawiązuje stylem do tego, co będzie dalej i jest taką kładką do czwartego tomiku, który będzie inny – bardziej otwarty na zewnątrz, na ludzi. Będzie też kolorowy.
Każdy artysta potrzebuje takiej zewnętrznej akceptacji i potwierdzenia wartości swojej twórczości. Przy trzecim tomiku możesz powiedzieć, że taką już zyskałaś? Że jesteś słuchana?
- Chyba tak – widzę odbiór, głownie dzięki Internetowi, ale i na spotkaniach. Jak chociażby przy promocji „Piórnika przemian” w sieradzkim teatrze, gdy na koniec podeszła do mnie córka znajomej - nastolatka, więc w tzw. trudnym wieku - i powiedziała „ciocia jak będę duża to chcę być taka jak ty”. To najbardziej miła recenzja, jaka mogła mnie spotkać…

Ważna jest też oprawa

O oprawę wizualną tomiku Moniki Milczarek zadbał sieradzanin Dariusz Klimczak, który specjalizuje się w fotomontażach. Ciężko jest zobrazować tak ulotną rzecz jak wiersz? – Poruszam się już trochę w tym nierealnym świecie poezji i nigdy nie tłumaczę utworów dosłownie. To zawsze jakaś metafora, nie można tego robić łopatologicznie, bo to się zwyczajnie nie sprawdza. Jest to więc wyzwanie. To jest praca koncepcyjna, czego nauczyłem się już w plastyku. Najpierw musi być pomysł, baza ideologiczno-filozoficzna i dopiero potem szukam elementów składowych łączących wiersz z obrazem. I tak było w przypadku tego tomiku – odpowiada.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto