Prezydencka debata w Sieradzu nie wypaliła

Młodzi socjaldemokraci zrezygnowali ze spotkania, bo na pięciu kandydatów na urząd prezydenta chęć udziału w spotkaniu wyraziło ledwo dwóch.

- Bardzo nam przykro, że pozostali zrezygnowali z konfrontacji zarówno z innymi kandydatami, jak i wyborcami, którzy również mieli uczestniczyć w debacie - nie ukrywa Katarzyna Włodarczyk, przewodnicząca Federacji Młodych Socjaldemokratów w Sieradzu. Zastrzega, że inicjatywa, choć ogłoszona przez organizację związaną z konkretną partią, nie miała podtekstów politycznych. - Chcieliśmy po prostu, by mieszkańcy miasta mogli poznać wszystkich kandydatów.

Jak wskazuje przewodnicząca, chęć udziału w debacie wyraził sztab wyborczy byłej prezydent Barbary Mrozowskiej-Nieradko oraz Zbigniewa Krasińskiego, kandydata na prezydenta z ramienia SLD.

Czym nieobecni tłumaczą absencję? Prezydent Sieradza Jacek Walczak wskazuje, że nie widzi sensu debaty przed pierwszą turą wyborów, gdy kandydatów jest wielu. - Nie dlatego, bym któremukolwiek z konkurentów ujmował zasług. Ale, z całym szacunkiem, cztery z tych osób prezydentem nie zostaną. Po prostu uważam, że debata ma większy sens przed drugą turą. Gdy mogą zetrzeć się wizje pomysłu na miasto najważniejszych kandydatów.

Natomiast Mirosław Owczarek uzasadnia odmowę organizacyjnymi niedoróbkami i brakiem konkretów co do przebiegu debaty. - Tego nie można robić na wiwat. Nie było próby, żeby wszystko uregulować, w moim mniemaniu było to więc "szyte" pod jednego kandydata.