Przypomnijmy, pomysł na program „In vitro dla Sieradza” został zgłoszony pod koniec maja tego roku. Wraz z tym ruszyła zbiórka, która szybko przyniosła wspomniane 1,5 tys. podpisów sieradzan. Już pod koniec czerwca projekt uchwały w tej sprawie został oficjalnie przekazany władzom. Pomysłodawcom udało się to, bo zdobyli pięć wymaganych ku temu podpisów radnych.
Już podczas tamtej sesji prezydent miasta zapowiadał, że projekt będzie procedowany, ale jednocześnie zaproponował, by dyskusji o sprawie nie towarzyszył polityczny kontekst w związku ze zbliżającą się kampanią wyborczą, przeniesienie debaty już po jesiennych wyborach.
Z tym nie zgadza się Arkadiusz Góraj, radny opozycyjnego PO, który złożył jeden z pięciu podpisów pod projektem. – Przewodniczący rady po raz kolejny schował go do szuflady, mimo że przepisy jasno stanowią, iż powinien być skierowany do pracy komisji – wytknął na ostatniej sesji miejskiej rady.
Prezydent Sieradza Paweł Osiewała w odpowiedzi podtrzymał stanowisko, że dyskusja o in vitro w mieście powinna się odbyć dopiero po najbliższych wyborach samorządowych. Tym bardziej, że pomysł – jego zdaniem – został wykorzystany politycznie. To zarzut pod adresem pomysłodawczyni projektu Anny Sikory, obecnie jedynki na liście Razem do Sejmiku Województwa Łódzkiego.
- Gdy pojawiła się tutaj, zadałem jedno pytanie: czy to będzie służyło kampanii politycznej. Odpowiedziała, że zdecydowanie nie. I dziś mogę zadać kolejne pytanie. Czy chodząc po Sieradzu i zbierając podpisy, nagabując ludzi w Rynku i na ulicach, a później stojąc później obok swojego szefa z partii Razem, w jakiś sposób nie oszukała mieszkańców naszego miasta? Bo tym swoim postępowaniem, będąc numerem jeden tego ugrupowania, dała powód do tego, by twierdzić, że było to w dużej mierze tylko i wyłącznie działanie polityczne. By wykorzystać in vitro do własnych celów. Żeby uciąć kolejny raz dyskusję na ten temat. Nie wdawajmy się w polityczne spory. Zostawmy tę decyzję już przyszłej radzie. Będzie dosyć czasu na to, by – jeśli taka będzie jej wola – stosowne środki przeznaczyć na te działania – _zapewniał podczas sesji, na której wywołano sprawę.
Co na to druga strona? - Prezydent wyciągnął przekręcone zdanie z naszej rozmowy w cztery oczy. Powiedział mi wtedy, że programu in vitro dla Sieradza nie popiera, bo jest konserwatywnym katolikiem. Szanuję jego wiarę, jednak cztery lata temu sieradzanie wybrali Pawła Osiewałę na prezydenta, a nie proboszcza. Jeżeli moja osoba tak mierzi pana prezydenta, to mam prostą radę. Proszę po prostu nie zwracać na mnie uwagi, tylko na tę rzeszę mieszkańców, którzy chcą pomóc tym, którzy chcą mieć dziecko. Proszę nie być ślepym na tych ludzi a mnie traktować jako pośredniczkę. Chyba że kandydat popierany w wyborach przez PiS traktuje te mieszkanki i mieszkańców jako ten mityczny „gorszy sort" – odpowiada na zarzut upolitycznienia sprawy Anna Sikora.
Przypomnijmy, program _„In vitro dla Sieradza” zakłada, aby miasto dawało do 5.000 złotych za zabieg i zarezerwowało na ten cel 100 tys. zł już w budżecie na przyszły rok. Pieniądze przysługiwałyby na trzy próby in vitro. Ceny za jeden zabieg wahają się od 8.000 do 12.000 złotych. Organizatorzy akcji – o czym pisaliśmy wcześniej - mają już gotowy i pozytywnie zaopiniowany program in vitro udostępniony przez władze Łodzi, gdzie wsparcie zabiegów funkcjonuje już od lipca 2016 roku. Jak szacują, według danych opartych na badaniach prowadzonych w kilku krajach europejskich (takie nie były prowadzone w Polsce) w Sieradzu problem bezpłodności może dotyczyć 30-40 par.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?