Nowe auto prezydenta i zgrzyt

To volvo, rocznik 2007. - Kosztował 39 tysięcy złotych, jest czarny i ładny - precyzował.
Ale nie bez ironii, bo na informacji o samochodzie się nie skończyło. - Jest jeszcze szansa, bym spłodził dzieci, a na pewno w tym roku posadzę drzewa. Staram się przekazywać wszelkie informacje, ale nie jestem w stanie przekazać wszystkiego - usłyszeli od prezydenta radni podczas publicznej debaty.
Taki ton wypowiedzi skrytykowali przedstawiciele opozycji uznając tę część wypowiedzi za zgrzyt. Bo wcześniej jego polityczni przeciwnicy zadeklarowali, że głośnej sprawy etatu - co prezydent chwilę wcześniej przyjął zresztą z uznaniem - nie będą roztrząsać, dopóki nie będą znane ustalenia prokuratury i komisji rewizyjnej rady, które zajęły się wyjaśnieniem sytuacji.
- Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ta końcówka wypowiedzi. Była trochę nie fair w stosunku do radnych, którzy nie chcieli przecież, żeby sesja przerodziła się w bicie piany - skwitował Mirosław Owczarek, radny opozycyjnych Solidarnych dla Sieradza.