Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Spotkałem się ze ścianą, z betonem, kurczowym trzymaniem się stanowisk". Michał Pietrzak o powodach opuszczenia łódzkiej Lewicy

Marcin Stadnicki
Marcin Stadnicki
Były już wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Michał Pietrzak mówi o złej współpracy między Wiosną i SLD w Pabianicach.
Były już wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Michał Pietrzak mówi o złej współpracy między Wiosną i SLD w Pabianicach. facebook.com/MichalPietrzakfb
Nową Lewicę w województwie łódzkim opuściło niedługo po wyborach 11 osób. Wśród nich dwóch wiceprzewodniczących - Michał Pietrzak i Wiktor Idzikowski. O powodach "exodusu" z partii i sporach wewnętrznych między frakcjami SLD i Wiosny rozmawiamy z Michałem Pietrzakiem, "trójką" na liście do Sejmu w ostatnich wyborach.

Co takiego wydarzyło się w Nowej Lewicy, że pan, jej wiceprzewodniczący w województwie łódzkim postanowił opuścić partię? W kampanii cały czas wspierał pan Paulinę Matysiak, sam startował pan z trzeciego miejsca w okręgu 11, a tu nagle po wyborach oświadcza pan, że odchodzi. Wiemy, że nie chodziło o wynik Lewicy, bo napisał pan to w oświadczeniu, co więc się stało, że podjął pan taką decyzję?

To prawda, wynik nie miał wpływu na tą decyzję. Mimo tego, że jestem bardzo zaangażowany emocjonalnie w rzeczy, które robię obserwuję sondaże z wielu miejsc, nie tylko tych, gdzie są najbardziej korzystne i wiedzieliśmy, że ten wynik nie będzie taki dobry, jak byśmy sobie tego życzyli.

Moja decyzja natomiast kiełkowała dość długo. W pewnym momencie moja ścieżka w polityce bardzo szybko się rozwijała. W Wiośnie stanowiska nie dostawało się za długoletnie bycie w partii, tylko za intensywne działanie, dlatego szybko w strukturach awansowałem, ale w pewnym momencie doszedłem do ściany, jak połączyliśmy się z SLD. Uważam, że to był dobry ruch, bo zarówno my, jak i SLD w swoim czasie tego potrzebowaliśmy, żeby wspólnie być powyżej progu wyborczego. Nasi, jak to nazywamy „starsi braciach w tej lewicowej wierze” nie w całej Polsce byli przychylni tym decyzjom. W niektórych miejscach, na przykład w Wieluniu bardzo fajnie się współpraca układa. Piotrek Ciuborski jest dobrze dogadany, mają jakiś plan na najbliższe wybory, informują się wzajemnie, co jest bardzo cenne. W innych miejscach w okręgu, na przykład w Kutnie Sebastian Walczak praktycznie przejął dowodzenie strukturami, bo mu tak bardzo zaufano. Z kolei w Pabianicach spotkałem się ze ścianą, z betonem i takim kurczowym trzymaniem się stanowisk.

Mieliśmy gwarancję przy łączeniu, że będą pewnego rodzaju parytety. Rady krajowe, potem wojewódzkie uchwalały, że tam, gdzie frakcje są aktywne będą ustalane współprzewodniczenia. Powiat pabianicki, gdzie byłem liderem Wiosny był najliczniejszym takim powiatem, jeśli chodzi o naszą frakcję i bardzo aktywnym. Doszło do takiego momentu, że trzeba było władze wybrać. Tutaj spotkałem się z pierwszym potężnym murem. Frakcja SLD zaprotestowała, trochę zaszantażowała odejściami. Proszono mnie o to, żeby dać więcej czasu, zrobić krok do tyłu. Zależało mi na tym, żeby ważne informacje otrzymywać tak, jak inni koledzy, ale przede wszystkim mieć wpływ na to kto i w jakiej formule startuje w wyborach samorządowych, bo jest to dla takich powiatowych organizacji kluczowa kwestia. Zapewnienia, które padały były takie: „będziesz miał dostęp do wszystkich naszych informacji, zasobów”. Zgodziłem się, stwierdziłem „zobaczymy jak kampania do Sejmu będzie przebiegała, jak będziemy ze sobą współpracować”. Okazało się, że to jest tragedia. Startując nie spodziewałem się, że do Sejmu wejdę.

Mamy świadomość specyfiki naszego okręgu wyborczego, że tu wchodzi tylko jedna osoba i zazwyczaj jest to „jedynka”. Stało się tak, że osoby odpowiedzialne za układanie list umieściły dwóch kandydatów dosyć mocnych z jednego miasta, bo i wiceprezydent Marek Gryglewski to jest lider ze strony SLD i ja z frakcji wiosennej. Wystawiono nas w tej trójce, ale w mojej opinii wsparcie centralne, wojewódzkie nie popłynęło równo.

Byliśmy odcinani od tych informacji, na których nam najbardziej zależało. Do takich kuriozów dochodziło, że przyjeżdżała jakaś centralna grupa z Włodkiem Czarzastym, a my o tym nie wiedzieliśmy. To mnie utwierdzało, że nie mam już ochoty marnować sił. Chcemy robić fajne rzeczy takie, jak robiliśmy z Wiosną. Chodzi też przede wszystkim o ludzi, których motywuję, mówię, że będzie dobrze, że mamy szansę na to, żeby kreować jakąś rzeczywistość tutaj, a to się potem nie działo. 70 czy 80 procent czasu marnowaliśmy czasem na to, żeby utrzymać się na powierzchni, a nie wspólnie coś robić.

Można w takim razie powiedzieć, że źle się dzieje w łódzkiej Lewicy? Nie tylko pan odszedł. To łącznie 11 osób, które opuściły partię i to osoby aktywne takie, jak Wiktor Idzikowski - również wiceprzewodniczący, Joanna Michalska-Szmytke, czy Mikołaj Obalski, który sprawiał wrażenie człowieka wręcz zakochanego w Lewicy.

Te osoby były i myślę, że są w Lewicy, jako w światopoglądzie zakochane nadal i wierne temu poglądowi. Zacząłbym od Asi Szmytke – wieloletnia działaczka z Pabianic frakcji SLD, która też spotkała się z takim betonem, kiedy wyrażała aspiracje do tego, żeby awansować w strukturach. Jak tylko pojawiła się możliwość, chcieliśmy współpracować ze wszystkimi, robiliśmy wspólne akcje. Bardzo nas strajki kobiet zbliżyły i Asia podjęła decyzję, że ona chce działać tam, gdzie się dzieją te rzeczy a nie tam, gdzie tylko się mówi o tym, że się dzieją i przyłączyła się do nas. Z SLD przeszła do frakcji Wiosny i to też w Pabianicach niemałe poruszenie wywołało.

Wiktor Idzikowski, lider, kreator Wiosny w naszym okręgu, bo to przecież on mnie znalazł, wyciągnął z tłumu na jakiś spotkaniach. Osoby z Kutna, Wielunia, to wszystko osoby, które zaczynały współpracę za kadencji Wiktora, ale gdy doszło do połączenia, a Wiktor poszedł do Łodzi, bo się przeprowadził z Sieradza, mówił jasno o tym czego chce, a też spotykał się ze ścianą i finalnie nie wzięto go na listy. To było dla wielu osób szokiem. Wiktor pozostając do końca wierny ideałom nie chciał robić bałaganu w kampanii. Znając sondaże wiedzieliśmy, że nie mamy poparcia 70 procent, żeby sobie pozwalać na jakieś kryzysy.

Dlatego też nasze odejścia nastąpiły po zakończonej kampanii i upewnieniu się, że PiS-u już u władzy nie ma. Mikołaj z kolei to osoba świetna, bardzo wyrazista, już od wielu miesięcy deklarująca, że chce odejść z polityki. Motywowałem go wielokrotnie i namawiałem, żeby jeszcze został. On już mieszka w Łodzi i naoglądał się w tych grupach młodych lewicowych ludzi, że nie zawsze jest tak, jak się mówi, nie do końca jest to takie zupełnie otwarte środowisko. Pomógł w kampanii w Pajęcznie. Zrobiliśmy, co mogliśmy, dołożyliśmy swoją cegiełkę. Bardzo zależało nam, żeby Paulina Matysiak obroniła mandat, współpracowało się nam z nią genialnie. Cieszymy się, że dostała szansę na kolejne cztery lata i mamy nadzieję, że tej szansy nie zmarnuje.

Nie obawia się pan, że ta decyzja i odejście tylu osób, w tym liderów mocno osłabi Lewicę, która w województwie łódzkim, co pokazał wynik wyborów i tak nie jest silna? Przypomnę, że w okręgu 11 o ten jeden mandat do samego końca walczyliście z Konfederacją.

Boję się, że to zaszkodzi Lewicy, ale z drugiej strony to też jest nasze życie, czas tych osób, które się potężnie zaangażowały. Dobrze wiemy, że na takich szczeblach nie zarabia się na polityce. To są nasze prywatne pieniądze, czas, dawanie naszych twarzy do różnych inicjatyw, które niektórym mieszkańcom naszych miast się nie podobają. Oczywiście robiliśmy to wszystko dla jakiejś idei, ale w pewnym momencie trzeba pomyśleć sobie, czy to, co my chcieliśmy do tego wnieść się broni.

Dochodziło do sytuacji, że nie idziemy na protest, kiedy protestują nauczyciele dlatego, że ktoś tam jest w koalicji i to zaszkodzi. Idziemy protestować pod kościół, ale liderzy z Pabianic próbowali nas ściągać z protestu, bo to koalicji zaszkodzi, bo ktoś tam z kościołem żyje dobrze, a my żądamy rozdziału państwa od kościoła i może by ten postulat trochę schować. Jak zawiązywaliśmy stowarzyszenie i mocno walczyliśmy o wycięty las przez kurię w powiecie pabianickim, również niektórzy nabierali wody w usta. Liczyliśmy na to, że Lewica będzie tu konsekwentna. Okazało się, co ja też rozumiem, że te koalicje, to bezpieczeństwo wzięło górę.

Grupa, która odeszła dorastała w tym politycznie przez kilka lat i nie miało się ku lepszemu. Mówiliśmy o tym na radach wojewódzkich, na radach powiatowych, że może jest potrzebne pewne przewietrzanie czy to wśród liderów, czy w jakiś władzach. Dowody mamy w Polsce. Łukasz Litewka otrzymał dwa razy tyle głosów, co Włodzimierz Czarzasty. To pokazuje, że ludzie chcą takiej nieskrepowanej lewicowości, która staje w tym miejscu, gdzie powinna być. Ta lewicowość typowo aktywistyczna, która jest mi bliska zderza się z brutalną polityką, która ma swoje mechanizmy. Jakoś nie umiałem się do tego przyzwyczaić, to nie dla mnie.

Nie zamierza pan w takim razie zmienić barw politycznych? Wrócić do polityki, ale pod szyldem innej partii?

Nie myślę o tym w taki sposób. Nie jest tak, że chce się odciąć od polityki. Po pierwsze jest to fascynujące, po drugie daje realny wpływ. Poza tym nie znam osoby, która byłaby tak naprawdę tylko lewicowa albo tylko prawicowa i ja też taki nie jestem. To tak, jak się robi test „Latarnika Wyborczego”. W niektórych obszarach jest mi bliżej do Platformy, w innych jest mi bliżej do Razem. Na szczęście w żadnych nie jest mi blisko do Konfederacji, z czego jestem dosyć dumny. Jest mi bardzo dobrze w Pabianicach przy akcjach, które realizuję z osobami od centrum do lewa. Czasem nawet z niektórymi ludźmi, którzy z PiS-u niedawno odeszli również fajnie się rozmawia i staje w jednych miejscach do wspólnych inicjatyw. Może kiedyś, jak skończę Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, bo tu jestem szefem sztabu i nigdy nie akcentuję tu polityki i nie chcę tego zmieniać. Wiem na pewno, że będę współpracował z posłanką Matysiak, bo szkoda by było zmarnować tak fajnie rozpoczętą współpracę. Współpracowałem, czy to przy pomocy ludziom z Ukrainy, czy przy strajkach kobiet z liderami Platformy Obywatelskiej. My się tutaj znamy, lubimy. Mam takie sygnały, że droga jest dla mnie otwarta w wielu miejscach. Na razie jednak naprawdę chcę oddechu i to dużo.

Były już wiceprzewodniczący Nowej Lewicy Michał Pietrzak mówi o złej współpracy między Wiosną i SLD w Pabianicach.

"Spotkałem się ze ścianą, z betonem, kurczowym trzymaniem si...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto