Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zapomniani bohaterowie spod Monte Cassino

Katarzyna Ponikowska
Ewa Maj na grobie stryja Romana we Włoszech
Ewa Maj na grobie stryja Romana we Włoszech
Młodzi ludzie walczący w 1944 roku pod Monte Cassino często znani są tylko z nazwisk. Ich najbliższe rodziny nie żyją, a dalsze niewiele potrafią powiedzieć o swoich przodkach.

Roman Maj miał 26 lat, kiedy zginął. To było 12 maja 1944 r. Pochodził z Gołaczew. W tym samym dniu zginął Marian Chudziński z Dłużca, miał 20 lat oraz Zbigniew Paciorek z Wolbromia lat 27, Wacław Wesołowski z Chechła lat 28. Do domu nie wrócili, a dla rodzin była to ogromna tragedia. Chłopcy byli młodzi, nie zdążyli zasmakować życia, nie mieli żon i dzieci. Całe życie poświęcili walce o wolność. Takich młodych mężczyzn, którzy ginęli we Włoszech, było o wiele więcej. Na starym olkuskim cmentarzu jest czarna tablica upamiętniająca żołnierzy. Są daty urodzin i śmierci. To wszystko... - To byli młodzi ludzie. Nie zdążyli założyć rodzin, a ich przodkowie dawno już nie żyją. Praktycznie nic o nich nie wiemy - przyznaje Jacek Sypień, historyk z Olkusza.

Rodzina Romana Maja niewiele wie o swoim krewnym, ale szuka informacji. - Był on bratem mojej mamy. Kiedy zaciągnął się do wojsk Andersa, przebywał na Kresach Wschodnich w Horodyszczach. Przetrwało jego zdjęcie stamtąd z 1938 r. Nie wiemy jednak, co tam robił. Wiadomo tylko, że stamtąd ruszył na front - mówi Krystyna Banyś z Gołaczew. - Pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem, tata czytał mi co jakiś czas książkę Melchiora Wańkowicza "Bitwa o Monte Cassino". Utkwiła mi w pamięci data śmierci wuja. Nie wiem, dlaczego tylko to - dodaje.

Bitwa o Monte Cassino była jedną z najkrwawszych i najcięższych w czasie II wojny światowej. Zdobycie ruin klasztoru na wzgórzu Monte Cassino było bardzo ważne. Dzięki temu alianci mogli kontynuować marsz na wschód.
Walki rozpoczęły się 17 stycznia 1944 r. Ruiny próbowali zdobyć Amerykanie, Brytyjczycy, Hindusi i Nowozelandczycy. Żadnej armii nie udało się jednak tego dokonać. Czołgi okazały się w górach nieprzydatne. Do końca marca zginęło w krwawych walkach około 54 tysięcy żołnierzy. W maju przyszedł czas na Polaków. O wzgórze miał walczyć 2. Korpus Polski, którym dowodził generał Władysław Anders. Oddział ruszył do walki o godz. 1 w nocy z 11 na 12 maja. Zbocze wzgórza było zaminowane i doskonale widoczne przez niemieckich żołnierzy. Polacy nie znali też terenu. Z tego powodu nie uniknęli strat. Ginęli jeden po drugim. Ostatecznie atak co prawda się nie powiódł, ale Anglicy wyparli Niemców z dolnej części wzgórza. Przeciwnicy ponieśli też ogromne straty w ludziach. Poświęcenie tych, którzy zginęli, nie było więc daremne. Drugi atak rozpoczął się 17 maja. Podczas krwawych walk zginęło znów wielu Polaków. Ale udało się. 18 maja 1944 r. Polacy z 12. Pułku Ułanów Podolskich zdobyli klasztor. Zawiesili flagę na ruinach i na znak zwycięstwa odegrali hejnał mariacki. Polacy dokonali tego, czego nie udało się osiągnąć innym armiom w ciągu poprzednich czterech miesięcy.

Niestety, pamięć o młodych bohaterach coraz bardziej się zaciera. - Szkoda, że nic nie wiemy o wuju. Błąd z naszej strony, że się wcześniej tym nie zainteresowaliśmy - przyznaje Krystyna Banyś. - Przyrzekłam sobie, że teraz przynajmniej przeczytam wspomnienia Wańkowicza. Może tam znajdę jakiś ślad - mówi. - Były zdjęcia stryja, ordery, dokumenty, ale wszystko poginęło. Nie wiadomo, gdzie są teraz - mówi Ewa Maj, dla której mamy Roman był stryjem. - Jesteśmy dumni z tego, że zginął walcząc z wrogiem. Niestety, nikt nie pisał kiedyś artykułów, nikt o nic nie pytał. Szkoda... - dodaje Ewa. - Było ich 10 rodzeństwa: ośmiu braci i dwie siostry. Roman był siódmy z kolei. Wszyscy nie żyją. Sąsiedzi też nic nie pamiętają - dodaje mama Ewy, Janina.

Tych, którzy walczyli pod Monte Cassino i żyją, zostało już niewielu. W Myślachowicach mieszka Józef Cichy, który walczył w 1944 r. we Włoszech. Miał wtedy 25 lat. - Wrócił do Polski uroczyście witany. Ciągle ma jeszcze mundur z tamtych czasów i odznaczenia - mówi jego przyjaciel, Zbigniew Sikora. - Dziś nikt o nim już nie pamięta. Po wojnie nie miał pracy, chwytał się ciężkich robót. Zarówno wtedy, jak i na wojnie załapał mnóstwo chorób. Teraz jest już w bardzo ciężkim stanie - nie ukrywa pan Zbigniew. Mieszka z siostrą. Znikąd nie może liczyć na pomoc. W 70. rocznicę bitwy żaden z urzędników pana Józefa nie odwiedził. - Nie narzeka, choć wiem, że mu przykro. Szkoda, że ludzie zapominają o bohaterach- podkreśla Sikora.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na olkusz.naszemiasto.pl Nasze Miasto