- Do Połtawy dotarłem pociągiem ewakuacyjnym - mówi. - Wsiadłem w ciemno, ryzykowałem, bo pociąg jechał do Lwowa i mógł nie zatrzymać się w Połtawie. Dodam, że pociąg jest darmowy. Zapłaciłem jedynie 10 hrywien za kawę. W ciągu ośmiu dni mojego pobytu na Ukrainie wydałem na jedzenie hrywien. W kantorach, o ile jakiś działa, jedno euro kosztuje około 34 hrywien. Jadąc do Połtawy ludzie częstowali się jedzeniem, co kto tam miał. Ja miałem akurat chleb, choć był prawie czerstwy. Dostałem ser, kiełbasę. Ktoś tam poczęstował mnie kanapką z kotletem mielonym. Podczas podróży słuchałem opowieści kobiet, którym zbombardowano dom. Na pożegnanie, kiedy wysiadałem w Połtawie dostałem od towarzyszy podróży ukraińską flagę na której są ich podpisy. Jak tylko dowiedzieli się, że jestem z Polski, to lody momentalnie stopniały. Na dworcu w Połtawie spotkałem uchodźców z Sum. Opowiadali straszne rzeczy o bombardowaniach, walkach. Potem pojechałem trolejbusem do siedziby Miejskiej Rady. Kiedy dowiedzieli się, że jestem Polakiem, zafundowali mi taksówkę, którą dojechałem do centrum młodzieżowego. Tam mogłem się wreszcie wykąpać, wyprać bieliznę i najeść. Była polska makrela w puszcze i kasza z kurczakiem. Teraz myślę jak dojechać do Sum. Może uda mi się z Czerwonym Krzyżem?
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?