Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To były wielkie dni małej floty naszego regionu. Pływały Łódź, Sieradz, Niewiadów ZDJĘCIA

Dariusz Piekarczyk
Dariusz Piekarczyk
To były wielkie dni małej floty naszego regionu. Pływały Łódź, Sieradz, Niewiadów
To były wielkie dni małej floty naszego regionu. Pływały Łódź, Sieradz, Niewiadów Archiwum Krzysztofa Gogola
Mija 40 lat od zderzenia masowca „Łódź” z radzieckim statkiem szkolno-towarowym „Vasiliy Kalashnikov”. Był to początek końca „łódzkiego” statku. Jednostek pływających pod nazwami miast z regionu łódzkiego było jednak znacznie więcej, a wiele z nich miało niezwykłą historię.

Mija 40 lat od zderzenia masowca „Łódź” z radzieckim statkiem szkolno-towarowym „Vasiliy Kalashnikov”. Był to początek końca „łódzkiego” statku. Jednostek pływających pod nazwami miast z regionu łódzkiego było jednak znacznie więcej, a wiele z nich miało niezwykłą historię.
Do zderzenia „Łodzi” z radzieckim statkiem doszło w styczniu 1982 roku u wybrzeży niemieckich. Przyczyną była zapewne gęsta mgła. Po wypadku jednostkę odholowano do stoczni remontowej w Hamburgu, pod koniec czerwca przekazano ją nowo powstałej spółce Polskie Towarzystwo Okrętowe, a w październiku 1983 sprzedano greckiemu armatorowi, który przemianował statek na Krysha. I to był koniec „Łodzi”, bo w lutym 1984 roku statek odbył swój ostatni rejs do stoczni rozbiórkowej Ulsan w Korei Południowej. Dodajmy, że „Łódź” została zbudowana w Stoczni Szczecińskiej im. Warskiego, zwodowano ją 1 września 1965 roku, a matką chrzestną była Irena Tarczyńska-Bogucka, pracownica Łódzkich Zakładów Przemysłu Bawełnianego Unitex. Pierwszym jego kapitanem był natomiast Jerzy Pański.

Pechowa „Ziemia Łódzka”
Kilka lat później na morza wypłynął masowiec „Ziemia Łódzka” zbudowany w Turcji, a zwodowany 17 października 1989 roku. Matką chrzestną jednostki została Zofia Kolasińska-Mazur, technolog w Fabryce Dywanów Dywilan w Łodzi. Losy „Ziemi Łódzkiej” były tak zawiłe, jak czasy, kiedy powstała. Jak informuje Krzysztof Gogol, rzecznik prasowy Polskiej Żeglugi Morskiej, pierwszym jej kapitanem był Marek Król, ale w 1992 roku została przekazana spółce Basco i w Casablance przechrzczona na „Lake Champlain” i zarejestrowana pod banderą Wysp Marshalla. 15 marca 2000 roku statek uderzył dziobem w nabrzeże hiszpańskiego poru w La Coruna i został poważnie uszkodzony. Po remoncie w roku 2003 powrócił do PŻM i swojej pierwotnej nazwy, ale już 2 stycznia 2004 trafił pod banderę Liberii. Pech go jednak nie opuszczał, bo 6 grudnia 2005 roku zderzył się w Cieśninie Duńskiej (między Grenlandią a Islandią) z masowcem „Vertigo” (Jamajka) i zatonął. Załoga została na szczęście uratowana. Jednostkę podniesiono i wyremontowano w Szczecinie. W maju 2007 roku na dziobie statku umieszczono herb województwa łódzkiego. Statek pływał jeszcze pod banderą panamską, a swój żywot zakończył całkiem niedawno, bo w grudniu 2019 roku, zezłomowany w stoczni Aliaga w Turcji.

Matka chrzestna na pokładzie
„Swój” statek miał także Sieradz. Od roku 1978 do 2000 roku po morzach i oceanach pływał masowiec „Sieradz”. – W roku 1978 jednym z dyrektorów Polskiej Żeglugi Morskiej był Henryk Koper z Sokołowa koło Sieradza – mówi Michał Kłos, prezydent miasta w latach 1977- 1990. – Ja z kolei pochodzę z Dąbrowy Wielkiej. To więc mój krajan. Byłem na wakacjach w Zieleniewie pod Stargardem Szczecińskim i pojechałem go odwiedzić. Traf chciał, że PŻM zamówił wówczas partię statków w szkockiej stoczni w Glasgow. Podczas rozmowy padł pomysł, aby jedną z jednostek nazwać Sieradz. Po powrocie do Sieradza przedstawiłem go radnym rady narodowej. Ci także byli za. Konieczna była matka chrzestna. Została nią Danuta Kierocińska, wówczas wiceprzewodnicząca Miejskiej Rady Narodowej, która jako młoda dziewczyna przyjechała do Sieradza, z tzw. nakazem pracy spod Lublina. W roku 1960 wyszła za mąż za zmarłego niedawno Wojciecha Kierocińskiego, twórcy potęgi obecnej „Medany”.
30 listopada 1978 roku w szkockiej stoczni Govan w Glasgow miało miejsce wodowanie jednostki. – Drżał mi głos, gdy nadawałam statkowi imię i wypowiadałam pochwałę polskiego marynarza i brytyjskiego stoczniowca – wspomina po latach matka chrzestna „Sieradza”. – Kiedy dyrektor stoczni Gilchrist podał mi butelkę szampana, przeżyłam wielki stres. Jeśli butelka się nie rozbije, to co będzie? Wyczekiwanie na pianę z szampana, która pojawiła się na burcie statku, wydawało mi się wiekiem. Potem było odprężenie, kiedy mój „Sieradz” dostojnie zsunął się do wody.
Jak wspomina Michał Kłos, marynarze z „Sieradza” bywali w mieście nad Wartą za czasów jego prezydentury nader często. Matka chrzestna przez kilkanaście lat utrzymywała ożywione kontakty z kolejnymi załogami statku. – Miło wspominam spotkania z kapitanami Stanisławem Zubrem, Ryszardem Gąsiorem czy Stanisławem Pawlikowskim – wspomina. – Odwiedzali nas także Ryszard Karger oraz Henryk Koper. Ten drugi pochodził spod Sieradza.
Pani Danuta miała okazję wypłynąć w rejs swoim chrześniakiem. Podróżowała od 26 lipca do 30 września 1980 roku. Statek, dowodzony wówczas przez kapitana żeglugi wielkiej Alfreda Stareńczaka, płynął z ładunkiem drewna z Gdyni do Algierii. – Załoga liczyła 19 marynarzy – wspomina pani Danuta. – Pamiętam, że pierwszym oficerem był Mirosław Kamiński, zaś starszym mechanikiem Kazimierz Salewski.
Los „Sieradza” dopełnił się w roku 2014. Jak informuje Piotr Stareńczak, syn kapitana Alfreda Stareńczaka (jako jeden z pierwszych po wprowadzeniu statku do eksploatacji dowodził nim, obecnie na emeryturze), jednostka została zezłomowana w chińskiej stoczni Rongcheng Huadong Shipbuilding, Shidao. Ostatnio pływała pod nazwą Orion Nebula, wcześniej JBRubin, a jeszcze wcześniej TKBTakano.

„Wilno” zostało „Wieluniem”
Aż dwa statki miał Wieluń. Pierwszy, węglowiec, zbudowany został we Francji w połowie lat 20. ubiegłego wieku i nazywał się początkowo „Pluviose”. W listopadzie 1926 roku zakupiony został przez rząd młodej Rzeczypospolitej Polskiej wraz z pięcioma innymi jednostkami. Nazwany został „Wilno”. Po wybuchu II wojny światowej przedostał się do Wielkiej Brytanii, ale pływał w czarterze francuskim. Po kapitulacji kraju w roku 1940 został internowany, ale brawurowo uciekł 18 czerwca 1940 roku z portu Sete. Kapitanem jednostki był Kazimierz Lipski. Potem „Wilno” pływało w konwojach, ba, uczestniczyło nawet w inwazji w Normandii, przewożąc na początku czerwca 1944 roku dostawy dla żołnierzy alianckich.
4 lutego 1946 roku „Wilno” pod wodzą kpt. Rościsława Choynowskiego powróciło do kraju. Trzy lata później statek został staranowany na torze wodnym Szczecin - Świnoujście przez radziecki „Korsun Szewczenkowskij”. W tym też roku, zapewne ze względów politycznych, przemianowany na „Wieluń”. W roku 1958 statek osiadł na mieliźnie u wybrzeży Gotlandii. Remont uznano za nieopłacalny i w roku 1960 został w Szczecinie pocięty na żyletki. Ostatnim jego dowódcą był Henryk Świtalski.
Historia Wielunia II (masowiec) rozpoczyna się pod koniec 1978 roku, kiedy to w stoczni Scotstoun Marine położono stępkę. Jednostka została zwodowana 11 lipca 1979 roku, a matką chrzestną była Jadwiga Poznerowicz, żona długoletniego dyrektora ZUGiL (Zakłady Urządzeń Galwanicznych i Lakierniczych) Stanisława Poznerowicza. Do kraju jednostka przypłynęła kilka miesięcy później, polską banderę podniesiono na statku w porcie w Szczecinie w maju 1980 roku przy udziale delegacji z Wielunia.
Kolejną okazją do wyjazdu nad morze przedstawicieli miasta był setny rejs statku. Co ciekawe, statek zachował nazwę, choć od 29 czerwca 1995 roku pływał pod banderą Wysp Marshalla. 24 grudnia 2003 roku podniósł banderę panamską. Ostatnim jego dowódcą w barwach PŻM był kpt Jan Brzeziński. W drugiej połowie 2011 roku „Wieluń” został zezłomowany w Turcji, ale wówczas nosił już nazwę Bereket.

Kutno razy dwa
Dwie jednostki miało także „Kutno”. Pierwszym był węglowiec zbudowany w niemieckiej Lubece w 1925 roku jako Helga Boge. Po zakończeniu II wojny światowej zmienił nazwę na Kertch, ale był już pod banderą ZSRR. 19 maja 1947 roku w gdyńskim porcie przekazany został Polsce i nazwany „Kutno”. Pierwszym jego polskim kapitanem został Mieczysław Król.
14 października 1949 roku statek zapisał się w historii – wpływając do portu w Gdańsku był 2000 jednostką, która zawinęła tam po zakończeniu działań wojennych. W roku 1959 został wycofany z eksploatacji i zacumował w szczecińskim porcie jako magazyn pływający. Pocięty na złom w roku 1963.
Z kolei masowiec „Kutno II” zbudowano w bułgarskiej stoczni Georgi Dimitrow w Warnie. Został on wodowany 6 września 1969 roku, a ukończony w marcu rok później. Jego matką chrzestną była Leokadia Kajca, zaś pierwszym kapitanem Zdzisław Krawczyński. Jednostka nie miała szczęścia, bo w listopadzie 1976 roku zderzyła się w pobliżu Szczecina z polskim zbiornikowcem „Gorce”, a w styczniu 1977 z niemieckim statkiem Cherry. Z kolei w 1991 roku z burty zniknęła nazwa „Kutno II”, bo statek pod banderą Hondurasu nazwano „Unity V”. Ostatnim polskim dowódcą był kpt. Marek Kędzierski. Statek trafił jeszcze pod bandery Korei Północnej i Gruzji, a 26 września 2008 roku, jako „Lady Rina” rozbił się na skałach Morza Czarnego w Turcji. Załogę uratowano.

Niewiadów też miał swój statek
Niewielki, niemający praw miejskich Niewiadów też pływał po morzach i oceanach, a ściślej masowiec o tej nazwie zbudowany w Stoczni Gdańskiej im. Lenina w październiku 1978 roku. Jego matką chrzestną była Grażyna Piwowarska, pierwszym kapitanem Stanisław Zuber. Ciekawostką jest fakt, iż w kwietniu 1979 roku z Wielkiej Brytanii do Polski dostarczono na pokładzie „Niewiadowa” pamiątkową banderę z lekkiego krążownika ORP „Conrad” (nazwą uczczono angielskiego pisarza urodzonego w Polsce, Josepha Conrada).
W marcu 1993 roku „Niewiadów” został przemianowany na „Kish”, pływał odtąd pod banderą Wysp Bahama. Potem zmieniał nazwy na „Halden” i „Mina”. Żywot zakończył w drugiej połowie 2013 roku w stoczni złomowej w Turcji jako „Sami K”, ale już pod banderą Mołdawii.

Bełchatów i Piotrków na morzu
Po morzach i oceanach pływał także „Bełchatów”. Był to masowiec zbudowany w Japonii, a wodowany 27 lipca 1976 roku. Matką chrzestną była Wiesława Perkowicz, żona ówczesnego ambasadora RP w Tokio. Pierwszym kapitanem był Jerzy Kuklicz. W listopadzie 1991 roku jednostka weszła na mieliznę u wybrzeży Holandii, ale została ściągnięta. Za to pod koniec grudnia 2000 roku statek,już pod banderą maltańską, zmienił nazwę na „Belchatow”. W 2002 roku trafił do stoczni rozbiórkowej Panyu w Chinach.
Piotrków nie jest gorszy od Bełchatowa. Jednostka o nazwie miasta zwodowana została 17 czerwca 1968 roku w Warnie, ukończona natomiast w czerwcu rok później. Zbudowała ją tamtejsza stocznia Georgi Dimitrowa. Matką chrzestną „Piotrkowa” była Alicja Wieczorek, żona ówczesnego szefa Urzędu Rady Ministrów. Statek pływał głównie po Bałtyku. Pod koniec stycznia 1994 roku nazwa „Piotrków” zniknęła z jego burty. Przeszedł pod banderę St. Vincent i Grenadyn i został „Emeraldem Pearl”. Pod koniec 2003 roku trafił na plażę Alang w Indiach, gdzie rozpoczęto jego rozbiórkę.

Pilice dwie
Były jeszcze, a jakże, dwa statki o nazwie „Pilica”. Pierwszą zbudowano w Stoczni Gdańskiej. Jej budowę ukończono w marcu 1953 roku. Pływała głównie po Bałtyku. We wrześniu 1974 roku została przekazana, wraz z „Dunajcem” i „Sanem” armatorowi z Bangladeszu. Zezłomowano w latach dziewięćdziesiątych.
17 lipca 1999 roku w stoczni szczecińskiej zwodowano ponownie „Pilicę”. Jej matką chrzestną została Alicja Grześkowiak, wówczas marszałek Senatu RP. Pod banderą polską statek był bardzo krótko, bo szybko pojawiła się maltańska. W kwietniu 2009 roku, „Pilica” płynąc pod dowództwem Zygmunta Bortnika, uratowała 22 uchodźców z Algierii, dryfujących na wodach w okolicach hiszpańskiej Almerii. Pływa do dziś, ale już jako „Astoria” i pod banderą maltańską.

Jak mieć „swój” statek?
Czy jest możliwość, żeby nazwy miast pojawiły się ponownie na burtach jednostek PŻM?
– W Polskiej Żegludze Morskiej istnieje bardzo długa tradycja nadawania statkom nazw miast i regionów – mówi Krzysztof Gogol. – I tradycja ta z pewnością będzie kontynuowana. Podobnie zresztą jak zwyczaj, by statek związany z danym miastem czy regionem miał również stamtąd swoją matkę chrzestną. W chwili obecnej zamierzamy zamówić cztery jeziorowce, czyli masowce wielkością przystosowane do żeglugi po Wielkich Jeziorach Amerykańskich, ponieważ jest to jeden z naszych strategicznych rynków. Jeziorowce mianujemy zawsze nazwami polskich jezior. W dalszej kolejności planujemy budowę statków o nośności około 40 tysięcy ton. Jednostki tej wielkości stanowią podstawę floty PŻM – mamy ich najwięcej. I to właśnie dla tej serii przypisane są nazwy miast i regionów Polski. Są już 40-tysięczniki o nazwie „Gdynia” czy „Szczecin”, ale również „Kujawy” czy „Mazowsze”. Dla tych planowanych masowców nie mamy jeszcze nazw, więc kwestia ta pozostaje otwarta. Być może więc na burcie któregoś z tych statków znów pojawi się nazwa, związana geograficznie z Ziemią Łódzką. Wszystko to w rękach samorządowców, bo to na wniosek burmistrzów czy prezydentów miast podejmujemy takie decyzje.

To były wielkie dni małej floty naszego regionu. Pływały Łódź, Sieradz, Niewiadów

To były wielkie dni małej floty naszego regionu. Pływały Łód...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto