Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Testament księdza

Bożena Bilska-Smuś
W klasztorze Sióstr Bernardynek zamieszkała matka nieżyjącego księdza, która prosiła syna, aby zostawił jej pieniądze na „czarną godzinę”
W klasztorze Sióstr Bernardynek zamieszkała matka nieżyjącego księdza, która prosiła syna, aby zostawił jej pieniądze na „czarną godzinę”
Pieniądze z naruszonego testamentu nieżyjącego księdza Józefa Wyrwasa, proboszcza parafii Kamionacz, przepadły jak kamfora. I choć zdarzyło się to po Wielkanocy, parafianie nie zapomnieli o sprawie, a wręcz przeciwnie.

Pieniądze z naruszonego testamentu nieżyjącego księdza Józefa Wyrwasa, proboszcza parafii Kamionacz, przepadły jak kamfora. I choć zdarzyło się to po Wielkanocy, parafianie nie zapomnieli o sprawie, a wręcz przeciwnie. Dyskutują coraz głośniej.

Nie wiadomo, czy bardziej chodzi im o niebagatelną w końcu kwotę 19.000 złotych, czy też o to, że sprawca uniknie kary, bo nawet nie powiadomiono policji.

Proboszcz Kamionacza zmarł w Wielki Piątek, a następnego dnia pojawił się na plebanii ksiądz dziekan Józef Wrzosek, proboszcz parafii św. Mikołaja w Warcie i jednocześnie administrator dekanatu. Zabrał wszystkie koperty, w których była gotówka. Do ich otwarcia, już po pogrzebie księdza, zaprosił między innymi sołtysów wsi, które należą do parafii Kamionacz.

– Testament księdza Wyrwasa został odczytany przez księdza Wrzoska po mszy pogrzebowej, jeszcze w kościele podczas ogłaszania intencji – mówi Jerzy Kałuża, sołtys Nobeli.

– Wszyscy słyszeli, że nasz proboszcz zostawił 21.000 złotych parafialnych pieniędzy. Za nie miał być malowany kościół.

Miałem polecenie Kurii Biskupiej, abym odczytał testament i tak zrobiłem – wyjaśnia ksiądz Józef Wrzosek. – Uczyniłem to powtórnie w obecności sołtysów wsi: Włyń, Kamionacz, Nobela, Grądów, Sucha i Kamionaczyk. Oni też byli świadkami otwarcia kopert.

– Z wielkim zdziwieniem przyjęłam, że w jednej z nich znajduje się tylko 10 procent zapisanej kwoty – przyznaje Aneta Marciniak, sołtys Włynia. – W pozostałych kopertach, w których były znacznie niższe kwoty, sumy się zgadzały.

Trudno powiedzieć, dlaczego brakowało aż tyle pieniędzy.
Proboszcz Wyrwas był chory, więc może się pomylił stawiając w niewłaściwym miejscu przecinek, co zresztą sugerował ksiądz Wrzosek?

– Przeżyliśmy wielkie rozczarowanie, bo wszystko przepadło – komentuje Jerzy Kałuża. – Nowy ksiądz był załamany, bo z testamentu wiedział, że zostało trochę parafialnych pieniędzy i nagle to prysło, jak bańka mydlana. Był z tym problemem nawet u biskupa, który nie mógł nic poradzić. Obiecał jednak, że kuria dołoży, gdy w kościele będzie coś do zrobienia.

Mieszkańcy mówią, że pozostały tylko domysły. Sołtysi są niezadowoleni, że uczestniczyli w otwieraniu tych kopert, które parę dni wcześniej wziął z plebanii ksiądz Wrzosek i wtedy ich za świadka nie potrzebował. Mówią jeszcze, że dziekan nic sobie nie robił, gdy się okazało, że brakuje pieniędzy. Parafian ponoć ta sprawa dręczy, ale żaden z nich nie powiadomił organów ścigania.

Nie uczynił tego również ksiądz Józef Wrzosek, bo twierdzi, że to są sprawy kościelne a nie publiczne:

– Dlatego przekazałem je kurii. Skoro ona nie powiadomiła policji, to znaczy, że sama rozwiązuje ten problem.

Ksiądz dziekan mówi jeszcze, że spełniał swoje obowiązki jako administrator dekanatu. W Wielką Sobotę pojawił się na plebanii w Kamionaczu, bo interesowały go księgi parafialne, pieczęci, a nie koperty.

– Ale czy miałem je zostawić?

– pyta dziekan Wrzosek. – Brałem je przy gospodyni, kościelnym, a co w nich było, nie wiedziałem. Gdybym przypuszczał, że brakuje gotówki, to bym ich nie otwierał.

Jest jeszcze matka księdza Wyrwasa, która po śmierci syna zamieszkała w klasztorze Sióstr Bernardynek w Warcie.

Anna Stechura, siostra przełożona zakonu sióstr bernardynek w Warcie, odradza rozmowę z 97-letnią matką księdza, z uwagi na jej wiek i stan zdrowia. Opowiada jednak, jak nowa mieszkanka klasztoru wspominała tę nieprzyjemną sprawę.

Kilka dni przed śmiercią powiedziała do swego Józia: – Syneczku, zostaw mi chociaż na trumnę...

Ten jej odpowiedział, że tyle co dla niej przeznaczył, wystarczy na trumnę i jeszcze zostanie. Matka księdza nie dociekała, ile. Na rękach umierało jej dziecko. Dopiero, gdy testament został otworzony, okazało się, że gotówki brakuje.

– To jest bardzo trudna sytuacja i trzeba Salomona, żeby ją rozsądzić – komentuje siostra przełożona.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto