Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spór o garaże w Sieradzu. Byli pracownicy Siry czują się oszukani, bo...

Paweł Gołąb
Spór o garaże w Sieradzu. Byli pracownicy Siry czują się oszukani, bo nie mogą kupić ich taniej choć...
Spór o garaże w Sieradzu. Byli pracownicy Siry czują się oszukani, bo nie mogą kupić ich taniej choć... Fot. Paweł Gołąb
Spór o garaże w Sieradzu. Byli pracownicy sieradzkiej Siry czują się oszukani w sprawie garaży, które użytkują. Bo sami je zbudowali, sami urządzili, ale kupić taniej ich nie mogą. Czemu miasto nie chce sprzedać im obiektów ulgowo? Bo nie może - odpowiada.

Spór o garaże w Sieradzu. Z własnościową paranoją nie mogą się pogodzić byli pracownicy największych niegdyś sieradzkich zakładów dziewiarskich Sira, którzy wybudowali dla siebie garaże w ramach społecznego komitetu. Bo teraz, gdy zwrócili się z propozycja ich wykupu, by stać się ich pełnoprawnymi właścicielami, żąda się od nich niebotycznych pieniędzy. Ludzie czują się więc oszukani, bo wyszło na to, że muszą płacić górę kasy za coś co sami wcześniej postawili za swoje pieniądze. Żale kierują pod adresem miasta, które po upadku przedsiębiorstwa przejęło obiekty za długi firmy wobec urzędu. Magistrat odpowiada, że łagodniej finansowo potraktować ludzi nie może, bo nie ma takich możliwości prawnych.
- Czujemy się zwyczajnie oszukani i – delikatnie mówiąc - denerwuje nas to wszystko. Powinny przecież obowiązywać jakieś wartości, zdrowe zasady, a nas traktuje się jak natrętów – nie ukrywa rozżalenia Piotr Jakubowski, jeden z sieradzan walczących o wykup garaży.
A te – jak relacjonują zainteresowani - zostały pobudowane na ul. Mickiewicza na początku lat 90, gdy Sira jeszcze funkcjonowała. W ramach społecznego komitetu zawiązanego przez jej ówczesnych pracowników powstało około 70 boksów garażowych. – Każdy z nas przekazał na ten cel pieniądze i przepracował setki godzin – dopowiadają Michał Kurkowski, Adam Henka i Henryk Raj, którzy również walczą o to, by stać się pełnoprawnymi właścicielami użytkowanych obiektów.

Spór o garaże w Sieradzu. Co jego powodem?

Własnościowy rozgardiasz zaczął się, gdy parę lat później firma została postawiona w stan likwidacji i jej mienie, wraz z garażami, zajął syndyk masy upadłościowej. Za użytkowanie boksów zaczęli płacić jemu, ale potem już miastu, bo po kolejnych 2-3 latach działki z garażami zostały przekazane w jurysdykcję sieradzkiemu magistratowi. To w imię zobowiązań – długów Siry wobec miasta z tytułu podatku od nieruchomości.
Gdy pod koniec 2012 roku dotarła do sieradzan informacja, że mogą użytkowaną własność wykupić, postanowili skorzystać z tej okazji. Ale – co ich wyprowadziło z równowagi - za ok. 3,2 tys. zł brutto. – Z operatu wyszło, że garaże są z pełnowartościowej cegły, a są z reguły z pustaków szlakowych albo cegły odpadowej. Nie zgadza się powierzchnia, bo szacunek mówi o 20-22 metrach kwadratowych, a mój garaż ma ich niecałe 17, a to chyba jest różnica! A jak zaczęliśmy walkę na pisma z miastem usłyszeliśmy, że tak naprawdę nie wiadomo, kto te garaże i jak budował. Tak przecież nie można! Jeżeli miasto tak upiera się przy tej własności, to powinno dbać na przykład o dostęp do prądu czy remonty. A o to wszystko musimy starać się sami. Tu chodzi o pięćdziesiąt osób. Niektórzy przestali już walczyć, bo stracili cierpliwość i zdrowie – mówi z emocjami Piotr Jakubowski.
Sieradzanie zaczęli domagać się obniżenia ceny wykupu. – Do społecznego komitetu wpłaciłem wówczas 9,5 mln zł przy ówczesnej pensji rzędu 1,5 mln zł. Przepracowałem na budowie 250 godzin. Wylosowałem garaż nr 11. Były to surowe mury, bez zamontowanych drzwi z betonowym dachem przepuszczającym wodę z powodu przemarznięcia i spękań. Dalsze prace wykonywałem we własnym zakresie. Żeby wykonać wszystkie niezbędne czynności przepracowałem dalsze 200 godzin i kupiłem na własny koszt artykuły metalowe, elektryczne, papę, lepik, smołę dachową, cement, wapno, piach czy rynny – uzasadniał prośbę o symboliczną cenę Henryk Raj.
- Nie żądamy oddania garaży za darmo. Ale jesteśmy skłonni zapłacić co najwyżej tysiąc złotych brutto Chcemy ugody z miastem, żeby nie chodzić po sądach, bo w te nie wierzymy. Ale jeśli zgody nie będzie, nie odpuścimy – zapowiadają zgodnie sieradzanie.

Spór o garaże w Sieradzu. Co na to miasto?

Wiceprezydent Sieradza Rafał Matysiak przyznaje, że mieszkańcy mają prawo czuć się pokrzywdzonymi. Ale miasto nie ma instrumentów prawnych, by potraktować ich ulgowo pod tym względem. – Powinni wcześniej sądzić się z syndykiem, dlaczego dysponował ich mieniem. To w 1998 roku zostało przekazane miastu i teraz urząd nie może go zbyć inaczej niż w formie otwartego przetargu i po sporządzeniu operatu. A ten opiera się na aktualnych cenach rynkowych, które mówią, że za podobny budynek trzeba zapłacić około 3 tysięcy złotych brutto.
Wiceprezydent podaje, że jedynym możliwym rozwiązaniem, przy braku zgody na wykup po cenie zaproponowanej przez miasto, jest dalsze użytkowanie na obecnych zasadach (czynsz to niecałe 30 zł miesięcznie). Bo w takiej sytuacji otwarty przetarg na dany garaż nie będzie ogłaszany.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto