W Burzeninie fala powodziowa zalała uprawy wielu rolników. Niektórzy stracili prawie całe tegoroczne plony. Gospodarze szacują straty oraz liczą na finansową pomoc. Muszą jednak pamiętać, by jak najszybciej o zniszczonych uprawach poinformować powiatowe biuro Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Gdy tego nie zrobią, mogą mieć problemy przy ubieganiu się o unijne dopłaty.
- Straty będą bardzo duże. Poza tym, nie wiadomo co i kiedy zasiać po zniszczonych uprawach. Nadal jest za mokro na to, żeby wjechać w pole - żali się Antoni Mrowiński, rolnik i wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Złoczewie. - Nie wiem, gdzie zgłosić straty i uzyskać pomoc.
Burmistrz Złoczewa Antoni Kucharski przyznaje, że sytuacja na polach jest poważna.
- Zboża żółkną, ziemniaki stoją w wodzie. Jest źle - przyznaje Kucharski. - Ale zgodnie z prawem rolnicy powinni mieć obowiązkowe ubezpieczenie od powodzi. Ubezpieczyciel powinien wypłacić im więc odszkodowanie za straty. Na razie nie mam informacji o tym czy poszkodowani, którzy nie ubezpieczyli się, otrzymają jakąkolwiek pomoc finansową. Nie zliczamy strat, bo żadne służby o to nas nie poprosiły.
W gminie Burzenin nie czekają z założonymi rękoma na wytyczne z góry. Mieszkańcy dotknięci skutkami powodzi do piątku mają złożyć oświadczenia o stratach w uprawach i budynkach gospodarskich.
- Specjalne formularze pobrali sołtysi. Rozdają je każdemu zainteresowanemu - tłumaczy Janusz Parada, sekretarz Burzenina. - Oczywiście, nie możemy gwarantować wypłaty za straty spowodowane powodzią, bo muszą być uruchomione na ten cel pieniądze z budżetu państwa. Ale jeśli taka okazja się nadarzy, to będziemy przygotowani. Poza tym, zawsze dobrze wiedzieć, jakie szkody poczyniła natura.
A ta dla Sławomira Wrocińskiego z Burzenina nie była łaskawa. Z 7 hektarów gruntów rolnych pod wodą znalazło się ponad 6,5 hektara. W tym zasiewy jęczmienia i pszenicy. Woda z rzeki Warty zalała także pola ziemniaków, buraków pastewnych oraz łąki.
- A do wykarmienia mam 20 świń i 7 krów. Ocalało mi tylko 40 arów łąki i tyle samo żyta. Tylko dlatego, że były na górce - mówi smutno rolnik. - Ubezpieczony byłem, ale od suszy i gradobicia. Od powodzi nie ubezpieczyłem się, bo stawki były bardzo wysokie. Jestem w trudnej sytuacji. Nie mam nawet siana dla bydła.
Rolnik z Burzenina, tak jak inni dotknięci klęską, powinien pamiętać, że może stracić jeszcze więcej, jeśli o zalanych uprawach nie powiadomi Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
- Zniszczone zasiewy powodują, iż zadeklarowane we wniosku o dopłaty bezpośrednie do uprawy na rok 2010 stały się nieaktualne - wyjaśnia Krzysztof Wodzinowski, kierownik powiatowego biura ARiMR w Sieradzu. - Aby zachować prawo do płatności w pełnej wysokości, konieczne jest pisemne poinformowanie o zniszczeniach powiatowego biura agencji. Jest na to 10 dni roboczych od ustania powodzi. Każdy rolnik, który zrobi to w terminie, nie poniesie żadnych konsekwencji w przypadku kontroli w gospodarstwie i stwierdzenia różnicy między danymi we wniosku, a stanem faktycznym.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?