Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rolnicy poszkodowani przez powódź i ulewne deszcze liczą straty

Tadeusz Sobczak
Sławomir Wrociński stracił ponad 90 procent upraw
Sławomir Wrociński stracił ponad 90 procent upraw fot. Tadeusz Sobczak
Zniszczone uprawy kukurydzy, żyta, gnijące ziemniaki. Taki obraz po przejściu wielkiej wody zastali na polach rolnicy w gminie Złoczew.

W Burzeninie fala powodziowa zalała uprawy wielu rolników. Niektórzy stracili prawie całe tegoroczne plony. Gospodarze szacują straty oraz liczą na finansową pomoc. Muszą jednak pamiętać, by jak najszybciej o zniszczonych uprawach poinformować powiatowe biuro Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Gdy tego nie zrobią, mogą mieć problemy przy ubieganiu się o unijne dopłaty.

- Straty będą bardzo duże. Poza tym, nie wiadomo co i kiedy zasiać po zniszczonych uprawach. Nadal jest za mokro na to, żeby wjechać w pole - żali się Antoni Mrowiński, rolnik i wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Złoczewie. - Nie wiem, gdzie zgłosić straty i uzyskać pomoc.

Burmistrz Złoczewa Antoni Kucharski przyznaje, że sytuacja na polach jest poważna.

- Zboża żółkną, ziemniaki stoją w wodzie. Jest źle - przyznaje Kucharski. - Ale zgodnie z prawem rolnicy powinni mieć obowiązkowe ubezpieczenie od powodzi. Ubezpieczyciel powinien wypłacić im więc odszkodowanie za straty. Na razie nie mam informacji o tym czy poszkodowani, którzy nie ubezpieczyli się, otrzymają jakąkolwiek pomoc finansową. Nie zliczamy strat, bo żadne służby o to nas nie poprosiły.

W gminie Burzenin nie czekają z założonymi rękoma na wytyczne z góry. Mieszkańcy dotknięci skutkami powodzi do piątku mają złożyć oświadczenia o stratach w uprawach i budynkach gospodarskich.

- Specjalne formularze pobrali sołtysi. Rozdają je każdemu zainteresowanemu - tłumaczy Janusz Parada, sekretarz Burzenina. - Oczywiście, nie możemy gwarantować wypłaty za straty spowodowane powodzią, bo muszą być uruchomione na ten cel pieniądze z budżetu państwa. Ale jeśli taka okazja się nadarzy, to będziemy przygotowani. Poza tym, zawsze dobrze wiedzieć, jakie szkody poczyniła natura.

A ta dla Sławomira Wrocińskiego z Burzenina nie była łaskawa. Z 7 hektarów gruntów rolnych pod wodą znalazło się ponad 6,5 hektara. W tym zasiewy jęczmienia i pszenicy. Woda z rzeki Warty zalała także pola ziemniaków, buraków pastewnych oraz łąki.

- A do wykarmienia mam 20 świń i 7 krów. Ocalało mi tylko 40 arów łąki i tyle samo żyta. Tylko dlatego, że były na górce - mówi smutno rolnik. - Ubezpieczony byłem, ale od suszy i gradobicia. Od powodzi nie ubezpieczyłem się, bo stawki były bardzo wysokie. Jestem w trudnej sytuacji. Nie mam nawet siana dla bydła.

Rolnik z Burzenina, tak jak inni dotknięci klęską, powinien pamiętać, że może stracić jeszcze więcej, jeśli o zalanych uprawach nie powiadomi Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

- Zniszczone zasiewy powodują, iż zadeklarowane we wniosku o dopłaty bezpośrednie do uprawy na rok 2010 stały się nieaktualne - wyjaśnia Krzysztof Wodzinowski, kierownik powiatowego biura ARiMR w Sieradzu. - Aby zachować prawo do płatności w pełnej wysokości, konieczne jest pisemne poinformowanie o zniszczeniach powiatowego biura agencji. Jest na to 10 dni roboczych od ustania powodzi. Każdy rolnik, który zrobi to w terminie, nie poniesie żadnych konsekwencji w przypadku kontroli w gospodarstwie i stwierdzenia różnicy między danymi we wniosku, a stanem faktycznym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto