Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina ze Złoczewa musiała wyprowadzić się z wynajmowanego mieszkania w ciągu trzech godzin

Tadeusz Sobczak
W niedzielny wieczór podczas deszczu Artur Jeżewski przy pomocy kolegów wywoził meble
W niedzielny wieczór podczas deszczu Artur Jeżewski przy pomocy kolegów wywoził meble Tadeusz Sobczak
Siedmioletni Igor patrzył z przestrachem na zdenerwowanego ojca, który wynosi z pokojów meble. Ten dzień zapamięta na długo. Była niedziela, padał deszcz. Pamięta też jak pytał dlaczego muszą uciekać z mieszkania. Nie zapomni przekleństw i gróźb. Ciągle nie może zrozumieć jak ten pan i pani mogli przyjść i kazać się im wynosić.

Artur Jeżewski, ojciec Igora, też na długo zapamięta to, co go spotkało feralnego dnia. - Czułem się jak pies wyrzucony na bruk. I to do tego w niedzielny wieczór i w pluchę. Słyszałem tylko, że dla tych państwa, od których wynajmowałem przez prawie trzy lata mieszkanie, jestem nikim. I mam natychmiast się wynosić z ich lokalu. Nie interesowało ich gdzie pójdę z żoną i dzieckiem. Grozili, że jak komuś o tym powiem, to pożałuję - w głosie 29-latka słychać emocje.

- Jak można być tak bezdusznym i nie dać szansy na wyprowadzenie się chociażby w poniedziałek rano - papieros drży w dłoniach Jacka Kowalskiego, kolegi Artura. - Jeszcze z czymś takim się nie spotkałem. Naprawdę trzeba nie mieć serca, żeby z ludźmi tak postępować.

- Skandal to mało powiedziane. Kiedy kolega zadzwonił do mnie i powiedział, że go wyrzucają z mieszkania, nie mogłem uwierzyć. W jego głosie było słychać rozpacz - wspomina Marcin Ciołek. - Meble wpakowaliśmy na samochód i złożyliśmy moim garażu.

Gdy przyjaciele wynosili ostatnie szafy, Artur Jeżewski zaalarmował reportera "Nad Wartą". Dziennikarz na miejscu zastał właścicieli mieszkania Annę i Piotra. Państwo N. stali przy oknie i przypatrywali się wyprowadzce Jeżewskich.

- Dlaczego w tak drastyczny sposób wyrzucanie lokatorów. Co się stało? - spytałem.

- My z tym panem nie będziemy rozmawiać? - kobieta szukała u męża akceptacji swojego stanowiska. - Tak, nie będziemy z panem rozmawiać. To nasze mieszkanie. Proszę stąd wyjść - Piotr N. zaczął nagle grozić i wymachiwać rękoma.

Chwilę potem nie wytrzymał i rzucił złowrogie. - Wynocha stąd! Wynocha! Nie przestawał krzyczeć nawet, gdy reporter "Nad Wartą" był już na korytarzu.

Co doprowadziło do wyrzucenia Jeżewskich? Pan Artur twierdzi, że sprawa rozpoczęła się, gdy w czerwcu poprosił o pokwitowanie przyjęcia zapłaty za wynajmowany lokal. Nie miał umowy najmu, a chciał mieć dowód, że regularnie płaci. - Pieniądze najpierw wpłacałem na konto właścicieli mieszkania. Potem dawałem bezpośrednio matce właścicielki, która pracuje w złoczewskim magistracie - wskazuje 29-latek.

Zdaniem Jeżewskiego, od tego momentu ciągle słyszał, że ma się natychmiast wyprowadzić. Ubłagał żeby dać mu czas na znalezienie innego lokum. Miał rozmawiać osobiście o tym z właścicielami, który pracują za granicą. Gdy przyjechali, Jeżewskich wyrzucili na bruk.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto