Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Psi dramat pod Sieradzem. Zwierzę konało, pomocy długo nie udawało się znaleźć

Paweł Gołąb
Psi dramat pod Sieradzem. Ranny czworonóg czekał ponad 3 godziny na pomoc
Psi dramat pod Sieradzem. Ranny czworonóg czekał ponad 3 godziny na pomoc Fot. archiwum prywatne
Psi dramat pod Sieradzem. Do przykrej sytuacji doszło w Sędzicach w gminie Wróblew. Mieszkaniec natknął się na ciężko rannego zwierzaka. Szukanie pomocy, by czworonogowi ulżyć w cierpieniu, nie okazało się łatwe.

Psi dramat pod Sieradzem. Gdy natknął się na ciężko rannego psa pod swoim domem, postanowił zwierzakowi pomóc, by ulżyć mu w cierpieniach. To jednak nie przyszło mu łatwo, bo na odruch człowieczeństwa u innych tak bardzo już liczyć nie mógł. Weterynarze, których prosił o przyjazd i uśpienie umierającego w męczarniach psiaka, jeden po drugim odmawiali przyjazdu na miejsce, bez należytego odzewu pozostał także jego apel w instytucji odpowiedzialnej za kryzysowe sytuacje. W końcu udało się znaleźć osobę zainteresowaną losem bezbronnego psa, ale rozżalenie pozostało.
Z taką przykrą sytuacją spotkał się mieszkaniec Sędzic pod Wróblewem. Gdy jednego z ostatnich jesiennych dni wrócił późnym popołudniem z pracy do domu, przy bramie wjazdowej do swojej posesji zobaczył leżącego w kałuży krwi obcego, ciężko rannego małego psa.

- Oddychał, lecz jego stan był agonalny. Pies ucierpiał w wyniku starcia z innym psem, co potem stwierdził lekarz. Jedyne, co mogłem zrobić, to przykryć go kocem, aby nie zmarzł . Piesek cały czas patrzył na mnie jakby dopraszając się o pomoc . Aż serce się krajało. Byłem zdeterminowany i gdy kolejny raz nikt nie chciał mi pomóc, zacząłem się zastanawiać, czy nie zabrać go do samochodu i zawieźć go samemu do kogokolwiek, żeby mu ulżyć. Piesek był jednak w tak złym stanie, że musiałem zrezygnować. Bałem się, bo nie wiedziałem jak zareaguje podczas podnoszenia i transportu.

Ze względu na agonalny stan psa, mieszkaniec Sędzic szukając pomocy bez ogródek prosił o przyjazd i uśpienie czworonoga. Jak relacjonuje w pierwszym odruchu zadzwonił pod alarmowy numer 112. Stąd skierowano go do wojewódzkiego centrum zarządzania kryzysowego, które działa przy Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. – Tu usłyszałem, że postarają się zlokalizować jakiegoś weterynarza, aby przyjechał i pomógł. Ale nikt się nie odezwał, pomimo że dzwoniłem jeszcze raz po około 30 minutach i powiedziano mi że na pewno mi pomogą. A od samego początku mówiłem że zapłacę za przyjazd i nie chcę nic za darmo.
Pomocy mieszkaniec Sędzic zaczął jednocześnie szukać u najbliższych lekarzy weterynarii. I z tej strony jednak – co budzi jego największe rozżalenie – spotkał się z obojętnością.
- Nikt nie zainteresował się sprawą choć mówiłem o trwających kilka godzin cierpieniach zwierzaka i deklarowałem, że zapłacę za przyjazd i usługę. A nawet jak będzie potrzeba, to sam po lekarza przyjadę i odwiozę z powrotem. Ale słyszałem „boję się, bo to czyjś pies” albo że nie ma odpowiedniego leku. Przecież to kpina. To nie są lekarze tylko ludzie ,którzy się tylko tak każą nazywać. Nie mogę uwierzyć w taki brak zrozumienia i braku jakichkolwiek odruchów ludzkich u tylu osób, do których zwróciłem się po pomoc.
Skutek odniosła dopiero ostatnia próba podjęta w akcie rozpaczy przez mieszkańca Sędzic. Po prawie trzech godzinach starań zadzwonił do jednego z gabinetów weterynaryjnych, już w Sieradzu, i tu odzew był natychmiastowy. Na miejsce natychmiast przybył lekarz i rannego psiaka uśpił. Nasz czytelnik nie ukrywa podziwu za profesjonalne podejście. - Weterynarz powiedział, że gdyby była tylko mała nadzieja na to, aby pies wrócił do zdrowia, to zabrałby go do lecznicy. Byłem w tej niemiłej sytuacji mile tym wszystkim zaskoczony. Także tym, że lekarz podał zwierzęciu najpierw lek znieczulający, a dopiero potem zastrzyk usypiający. Chwilę później piesek zasnął.
Wojciech Małas z gabinetu weterynaryjnego „Zwierzyniec” w Sieradzu, który odpowiedział na apel mieszkańca Sędzic skromnie komentuje: - Taki jest mój zawód, więc jeśli tylko mogę pomagam. Dlaczego inni nie zareagowali, tego nie wiem. Każdy ma swoje powody.

Psi dramat pod Sieradzem. Czemu pomoc nie nadchodziła?

Wykręciliśmy też numery, pod którymi – jak wskazuje mieszkaniec Sędzic – pomocy nie uzyskał. Tu usłyszeliśmy, że sprawa nie jest tak jednoznaczna jak może się to wydawać. – Rozumiem rozżalenie, ale w moim przypadku skończył mi się środek do usypiania i zwyczajnie teraz go nie mam, bo rzadko wykonuje się tu takie zabiegi – relacjonuje jeden z weterynarzy. – To jest teren wiejski, gdzie jest inna specyfika działalności takich gabinetów. Nie można przecież od razu zabierać się za usypianie. Trzeba mieć odpowiednie zaplecze, by takie zwierzę zbadać i podejmować kolejne decyzje. Dana gmina powinna mieć zresztą podpisaną umowę z taką lecznicą, żeby można było zadziałać w takich przypadkach. Ja takiej umowy nie podpisywałem.
Pod kolejnym numerem słyszymy, że tu - wbrew zapewnieniom interweniującego – zgłoszenie o powyższym przypadku nie dotarło. Ale i tu płyną tłumaczenia, że specyfika wiejskich gabinetów jest inna. – Tu lecznice nie są nastawione na tego rodzaju zwierzęta. Zajmują się na przykład – jak w moim przypadku - bydłem, a nie psami. Ja leku do usypiania nawet nie posiadam. W razie potrzeby interweniującego bym odesłał dalej.
Nic do zarzucenia nie mają także przedstawiciele centrów zarządzania kryzysowego. Jak zapewnia Krzysztof Janecki z Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Łódzkiego zgłoszenie zostało potraktowane poważnie i według właściwości terytorialnej przekazane centrum, ale już na szczeblu powiatowym. W Sieradzu, gdzie nas odesłał po dalsze wyjaśnienia zapewniono nas natomiast, że sprawę przekazano jeszcze na niższy szczebel, bo gminny…
Dlaczego starania mieszkańca Sędzic pozostały jednak bez odzewu, mogą tłumaczyć dalsze wyjaśnienia Krzysztofa Janeckiego. - Problemy związane z tego typu sytuacjami są związane z brakiem jednoznacznych przepisów regulujących obowiązki poszczególnych podmiotów. W myśl przepisów Ustawy o ochronie zwierząt lekarz weterynarii jest uprawniony do stwierdzenia potrzeby uśmiercenia zwierzęcia celem zakończenia jego cierpień i jest jedynym uprawnionym do wykonania tej czynności. Powiatowi Lekarze Weterynarii nie mają obowiązku utrzymywania całodobowych dyżurów, z drugiej strony niewiele gmin, przy okazji organizacji zapobiegania bezdomności zwierząt i zapewniania zbierania, transportu i unieszkodliwiania zwłok bezdomnych zwierząt decyduje się stworzyć procedurę i zapewnić realizację przepisów wspomnianej ustawy z uwagi na dodatkowe koszty.
Wójt gminy Wróblew Tomasz Woźniak zapewnia, że na jego terenie taka procedura jest uruchomiona i w razie potrzeby można zwracać się do urzędu. Bo ten ma podpisaną umowę ze schroniskiem w Wojtyszkach, która - jak deklaruje wójt – obejmuje nie tylko wyłapywanie bezpańskich psów, ale i podobne indywidualne przypadki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomocnik rolnika przy zbiorach - zasady zatrudnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto