Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Król strzelców zdążył uciec z Włoch przed koronawirusem

Dariusz Piekarczyk
Król strzelców zdążył uciec z Włoch przed koronawirusem
Król strzelców zdążył uciec z Włoch przed koronawirusem Archiwum Łukasza Dynela
Lider klasyfikacji strzelców IV ligi łódzkiej trafił zimą do czwartoligowej drużyny z Sycylii Acireale Calcio 1946.

W oficjalnym meczu pierwszej drużyny nie zdążył jednak zadebiutować. Musiał wracać do kraju z powodu koronawirusa. - Do Polski wróciłem na początku marca - mówi piłkarz. - Wówczas było już słychać o koronawirusie we Włoszech, bo większość klubów, które znajdowały się obok większych miast, takich jak choćby Neapol, odwoływała mecze ligowe. Za to na Sycylii, gdzie jest klub do którego trafiłem nie wyczuwało się specjalnego zagrożenia. Dopiero tydzien po moim wjeździe dowiedziałem się, że jednak osoba została zakażona. Kiedy jednak pojawił się temat koronawirusa uznaliśmy wspólnie z moją mendżerką oraz szefami klubu, że będzie dla mnie lepiej jeśli wyjadę z Włoch, bo wówczas wydawało się, że rozgrywki w Polsce mogą szybciej ruszyć niż u nich. Temat włoski nie jest jednak zamknięty i wcale nie jest wykluczone, że nie trafię tam ponownie. Dodam też, że byłem w ciągłym kontakcie z prezesem KSKutno Zbigniewem Tomczakiem oraz trenerami. Uznaliśmy więc, że wrócę do klubu i pomogę drużynie wywalczyć awans do trzeciej ligi i jednocześnie zdobyć koronę króla strzelców. Czasu spędzonego we Włoszech, choć byłem tam krótko, nie żałuje jednak. Trenerzy Acireale dużo ze mną pracowali nad poprawą słabszych elementów psychiki oraz fizycznymi. Z tego co zaobserwowałem włoska piłka jest zdecydowanie szybsza od polskiej. U nich nie ma możliwości na długie holowanie piłki, jeden góra dwa kontakty i to wszystko. Jak tylko zawodnik dostaje piłkę, to już ma na plecach rywala. Tamci sędziowie pozwalają na bardziej twardą grę, niż arbitrzy z Polski.
Łukasz Dynel mówi, ze niezwykle sympatycznie został przyjęty przez fanów Acireale. - Jak jeszcze nie byłem zgłoszony do rozgrywek i podczas meczów siadałem na trybunie, fani podchodzi do mnie, zagadywali, nawet robili wspólne zdjęcia - mówi. - Było to niezwykle miłe. Dodam, że wśród kibiców nie spotkałem jednak żadnego Polaka. Podobnie w klubie. Z działaczami, trenerami i piłkarzami dogadywałem się po angielsku. Jeśli zaś chodzi o klub, to jak na czwartoligowy, zorganizowany był naprawdę dobrze, na tyle dobrze, że piłkarze mogli się skupić wyłącznie na grze. Przed każdym treningiem dostawaliśmy nowe stroje, mieliśmy praktycznie wszystko o co poprosiliśmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodzkie.naszemiasto.pl Nasze Miasto