Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Paprota odwołała się w sprawie wycieku z sieradzkiego magistratu

Bożena Bilska-Smuś
Sąd Najwyższy w sprawie, jak ta zgłoszona przez Katarzynę Paprotę, opowiedział się za ochroną danych
Sąd Najwyższy w sprawie, jak ta zgłoszona przez Katarzynę Paprotę, opowiedział się za ochroną danych fot. Bożena Bilska-Smuś
Po wycieku z sieradzkiego magistratu skargi Katarzyny Paproty z jej danymi osobowymi i opublikowaniu dokumentu na portalu naszsieradz.eu, sprawa miała ciąg dalszy w prokuraturze.

Prezydent Sieradza powiadomił śledczych o ujawnieniu tajemnicy służbowej. Katarzyna Paprota napisała, że jej adres znalazł się w Internecie, a nawet jako radna ma prawo do ochrony prywatności.

Sieradzka prokuratura obie sprawy umorzyła. Radna Paprota w uzasadnieniu przeczytała, że śledczy nie doszukali się "znamion przestępstwa", gdyż administrator obywatelskiego portalu nie dysponował zbiorem danych, a jedynie... pojedynczym dokumentem.

Tymczasem już 10 lat temu Sąd Najwyższy stwierdził, że dane osobowe korzystają z ochrony już wówczas, jeżeli tylko mogą się znaleźć w zbiorze bez względu na to, czy ostatecznie się tam pojawiły. "Rzecz bowiem w tym, że każdy ma prawo do ochrony danych osobowych, a nie jedynie ten, czyje dane znalazły się już w zbiorze".

- Także ustawodawstwo europejskie chroni pojedyncze dane, nie mówiąc o tym, że na ich straży stoi nasza konstytucja - podkreśla Katarzyna Paprota. - Dlatego napisałam na postanowienie prokuratury zażalenie do sądu, który je przyjął i wyznaczył termin rozprawy.

Radna powiadomiła też Ministerstwo Sprawiedliwości, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

Nie będzie miała dalszego ciągu skarga prezydenta Sieradza dotycząca ujawnienia tajemnicy służbowej, czyli wyniesienia z urzędu pisma radnej. Prokuratura po przesłuchaniu kilku osób nie znalazła tej, która tego dokonała. Natomiast administrator sieradzkiego portalu obywatelskiego zeznał w prokuraturze, że kserokopię wspomnianej skargi otrzymał od... nieznajomego mężczyzny.

- Jestem zawiedziony decyzją śledczych. Administrator portalu Marek N. zeznał od kogo otrzymał urzędowy dokument. To policjanci są od wykrywania sprawców - komentuje prezydent Walczak. - Gdyby postępowali tak w każdej sprawie, to żadnej by nie rozwikłali. Więcej się spodziewałem po tych służbach. Teraz nie widzę sensu składania doniesień do prokuratury, bo z urzędu można wynieść informacje i być bezkarnym.

Dlaczego prezydent się nie odwołał? Bo był w tym czasie na urlopie i minął termin.

- Niestety z tego prawa nie skorzystał zastępujący mnie w tym czasie wiceprezydent Jacek Przybyłek - wyjawia Jacek Walczak. - Nie chcę wyciągać dalej idących wniosków, bo musiałyby być surowe konsekwencje.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto