Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karpie nie zdrożały, choć nie był to dobry rok dla naszych hodowców ryb

Krzysztof Kaniecki
Adam Michaś od 1,5 miesiąca karpie przeznaczone do sprzedaży trzyma na specjalnych płuczkach. Tam ryba pozbywa się zapachu
Adam Michaś od 1,5 miesiąca karpie przeznaczone do sprzedaży trzyma na specjalnych płuczkach. Tam ryba pozbywa się zapachu Fot. Krzysztof Kaniecki
Karpie nie zdrożały, choć nie był to dobry rok dla naszych hodowców ryb. Właściciele stawów rybnych nie mogą rekompensować sobie strat wzrostem cen, bo polski rynek zalewa fala ryb eksportowanych z południa Europy.

Karpie nie zdrożały, choć nie był to dobry rok dla naszych hodowców ryb. Właściciele stawów rybnych nie mogą rekompensować sobie strat wzrostem cen, bo polski rynek zalewa fala ryb eksportowanych z południa Europy.

- Czesi są gotowi dostarczyć do naszych marketów karpie po dumpingowych cenach - martwi się Adam Michaś, właściciel stawów w Bełdowie, które mają 150 ha powierzchni. - Zadowoli ich cena 1,70 euro. Za niewiele ponad 7 złotych za kilogram karpia są w stanie dowieźć je do nas na miejsce. Nam takie stawki nie zrekompensują nawet nakładów, jakie ponosimy.

Dlaczego krajowy karp jest droższy?

- W Czechach i na Węgrzech panuje cieplejszy klimat, który sprawia, że sezon hodowlany zaczyna się tam dużo wcześniej i trwa dłużej - odpowiada pan Adam. - U nas od tarła do momentu, kiedy karp trafi na wigilijne stoły, trzeba czekać 3 lata. Tam okres hodowli trwa o rok krócej. Wybrane po selekcji tarlaki my dopiero na przełomie kwietnia i maja wypuszczamy do stawów. Potem przez kolejne trzy lata każda ryba aż siedmiokrotnie przechodzi przez nasze ręce. Ludziom wydaje się, że ryba sama rośnie, a hodowla to zajęcie pracochłonne. Mamy zaledwie dwa miesiące w roku na lekki oddech. Od marca aż do grudnia jest bardzo ciężka praca.

Tradycyjne metody hodowli polegają na tym, że ryby same wyszukują w stawach planktonu, a pozostałą część pożywienia stanowią zboża, które w ostatnim czasie notują ostrą huśtawkę cenową. Na szczęście rodzina Michasiów nie musi martwić się o pokarm dla swoich ryb, ponieważ potrzebną pszenicę i kukurydzę pozyskują z własnego gospodarstwa rolnego.

Karpie nie zdrożały

Kończący się rok był wyjątkowo zły dla hodowców ryb. Zaszkodziła długa zima. Ubytki w hodowli były większe niż zazwyczaj, a do tego osłabione i wychudzone ryby nie wytrzymały presji mnożących się na potęgę bobrów, wydr i kormoranów.

- Mimo to ceny na rynkach hurtowych utrzymują się od 10-15 lat na poziomie około 14 złotych za kilo karpia. W tym czasie koszty produkcji poszły kilka razy w górę. Zawierane z marketami umowy są nawet o 3 złote niższe niż 3 lata temu - wylicza Adam Michaś. - Właściciele małych gospodarstw, jak nasze, nie muszą za taką cenę sprzedać, ale ci, którzy mają po 2 tysiące hektarów stawów nie dyskutują, tylko podpisują umowy.

W Bełdowie już widać rozpoczynającą się gorączkę przedświątecznych zakupów, choć takich kolejek, jak 10 lat temu przed stawami Michasiów nie ma. - Teraz chcąc sprzedać karpie własnym transportem musimy go dowieźć do odbiorcy - uśmiecha się pan Adam. - My to przynajmniej mamy alternatywę w postaci łowiska. Jak karpie nie pójdą teraz, to wyciągną je wędkarze w sezonie. Latem potrafią do 10 ton karpia "wywędkować".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto