Mieszkańcy Złotowa w programie Mateusza Gesslera
Kiedy on nie jest mistrzem w kuchni, a na dodatek nie zna przepisu, a ona może jedynie pomagać mu na odległość, bezsilnie obserwując kolejne potknięcia, jedno jest pewne – komicznych sytuacji i gorących emocji nie zabraknie. Tym gorętszych, że do wygrania są niemałe pieniądze! O nagrodę i zwycięstwo będą rywalizować trzy pary, a na koniec przyrządzone potrawy oceni sam Mateusz Gessler. Już w najbliższą sobotę i niedzielę o godz. 17:00 w Czwórce, nowy program rozrywkowy „Para do gara. Ona mówi, on gotuje”. Gospodarzem show jest Mateusz Gessler – znakomity kucharz, restaurator, autor książek i juror programów kulinarnych, który w nowej produkcji daje się poznać od pełnej ciepła i poczucia humoru strony.
Formuła programu
W każdym odcinku nowego programu „Para do gara. Ona mówi, on gotuje” na wstępie prowadzący zapoznaje trzy uczestniczki z przepisem swojego autorstwa. Panie nie będą mogły robić notatek. Muszą zapamiętać przepis, a następnie pokierować na odległość swoich partnerów podczas gotowania. Następnie, w trzech zaaranżowanych kuchniach – żółtej, niebieskiej i czerwonej, każdy z mężczyzn będzie musiał przygotować danie jak najbliższe oryginału, w ściśle określonym czasie i pod dyktando swojej partnerki, obserwującej go na ekranie i porozumiewającej się z nim przez zestaw słuchawkowy. Oceny i punktacji gotowych potraw uczestniczki dokonają podczas degustacji z zasłoniętymi oczami, a na koniec swoje punkty przyzna także Mateusz Gessler.
Pozytywnie zakręceni
Justyna i Marek są ulepieni z tej samej gliny. Takie można odnieść wrażenie, kiedy po raz pierwszy spotka się ich na swojej drodze. Są uśmiechnięci, pozytywnie nastawieni do drugiego człowieka i świata, rozpiera ich energia, a żarty same cisną się im na usta. Co jeszcze ich łączy? Śmieją się i mówią, że parcie na szkło. A to za sprawą tego, że co jakiś czas można zobaczyć ich na szklanym ekranie. Wzięli udział w wielu programach telewizyjnych. Było tego tyle, że trudno im od razu zliczyć, ale nie mają dość i chcą sięgać po więcej. Po co?
- Nie robimy tego dla sławy, ale dla dobrej zabawy. My po porostu nie potrafimy usiedzieć w miejscu i lubimy, gdy coś się dzieje.
Ciekawe są początki ich relacji, która była zapisana gdzieś w gwiazdach. Tak długo się szukali aż znaleźli.
- Spotkaliśmy się w nadleśnictwie. Przyszedłem zapłacić rachunek za sadzonki drzew, gdy na korytarzu spotkałem bardzo intrygującą dziewczynę, która usilnie próbowała naprawić kserokopiarkę. Od razu mi się spodobała, więc postanowiłem chwycić byka za rogi i zaproponowałem jej kawę. Bardzo się stresowałem. Pamiętam, że byłem ubrany po roboczemu z gumowcami na nogach, a ona nie odmówiła -
wspomina Marek.
Na pierwszej randce zaiskrzyło. Wówczas Justyna kojarzyła już Marka z telewizji, a dokładnie z programu "Randka w ciemno".
- Wystąpiłem w nim 20 lat temu. Wówczas dowiedziałem się, że przede mną miłości w programie szukała też pewna mieszkanka Złotowa, którą - jak okazało się na naszej randce - była Justyna -
wciąż z niedowierzaniem wspomina mężczyzna.
Skąd wziął się u pary pociąg do telewizji? Marek Skrentny ma na to wytłumaczenie.
- Mój tata przez 25 lat był kierownikiem kina, więc od małego miałem styczność z dużym i szerokim ekranem. Tak więc nie wyobrażam sobie życia bez telewizji -
mówi. Tak też narodziła się jego pasja do filmowania i fotografii.
Marek to rolnik i złota rączka. Zrobi wszystko. To chodzący wulkan energii. Justyna to z kolei skrupulatna i wymagająca księgowa z wielkim apetytem na życie. Uzupełniają się doskonale. Nad własne życie kochają córki i góry. Telewizyjne występy to dla nich odskocznia od dnia codziennego.
Będąc w narzeczeństwie już razem wystąpili w telewizji. Udali się do programu „Gotowi na ślub". Wygrali go!
- To były niesamowite chwile. Wygraliśmy wtedy suknię ślubną, obrączki i wypad na Fuerteventurę -
wspomina Marek Skrentny.
Po programie oczywiście powiedzieli sobie sakramentalne „tak", a jakiś czas później na świat przyszły ich córki Lena i Jana. W między czasie wciąż spełniali swoje marzenia związane z telewizją.
- Justyna to dusza żądna przygód, więc gdy tylko usłyszała o programie „Wyspa przetrwania" pomyślała, że to coś dla niej. Pamiętam, że jechaliśmy do Krakowa, gdzie żona miała biec w maratonie, gdy zadzwonili z zaproszeniem na casting do Warszawy. Pojechaliśmy od razu, a niedługo potem Justyna poleciała na Fidżi. Utrzymała się do 8. odcinka praktycznie bez jedzenia i picia. To był dla niej ogromny sprawdzian przetrwania -
opowiada Marek Skrentny.
Następny miał być „Big Brother". Zamiast niego był jednak „Czar par".
- Wychodząc z trzeciego etapu castingu do „Big Brothera" dowiedzieliśmy się o castingu do programu „Czar par". Dostaliśmy się do niego rzutem na taśmę.
Później były jeszcze takie programy jak m.in. „Polacy to wiedzą" czy „Łowcy nagród". Było też „Koło fortuny".
- Dla nas jest to niesamowita odskocznia, która daje nam na długo potężną dawkę adrenaliny.
Ta obecnie krąży w ich żyłach za sprawą nowego telewizyjnego show „Para do gara. Ona mówi, on gotuje”. Już w tę sobotę będzie można zobaczyć odcinek z ich udziałem.
- To była wspaniała przygoda. Mamy kolejne piękne wspomnienia -
mówi Marek Skrentny.
Szczegółów zdradzać nie może, ale powiedział nam, że w tym programie bardziej niż o gotowanie chodzi o dobrą zabawę. Z tego powodu, małżeństwo się tam właśnie pojawiło.
- Lubimy gotować, ale nie robimy tego na co dzień. Brakuje nam na to czasu -
mówi Marek Skrentny. I zachęca do włączenia w sobotę telewizyjnej Czwórki, a także śledzenia profilu na Facebooku o nazwie Skrentas, gdzie na bieżąco można śledzić poczynania naszych złotowskich telewizyjnych wyżeraczy.
Napięcie wokół Tajwanu. Chiny rozpoczęły manewry
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?