Jest śledztwo w sprawie wypadku właściciela wytwórni betonu

Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tragicznego wypadku w firmie produkującej beton przy ul. Uniejowskiej w Sieradzu. Inspekcja pracy odstąpiła od czynności. Wyjaśnienie tego, co się stało i kto mógł zawinić, może potrwać nawet kilka miesięcy.

- Będziemy próbowali ustalić, czy dźwig był sprawny i dostosowany do czynności, jakie nim wykonywano - mówi rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Sieradzu prokurator Józef Mizerski. - Czy nadawał się do podnoszenia ładunku o takim ciężarze.

W poniedziałek do prokuratury wpłynęły wstępne wyniki sekcji zwłok sieradzkiego przedsiębiorcy. Patolog ustalił, że Jan K. zmarł w wyniku obrażeń głowy. Doszło do urazu mózgowo-czaszkowego, który spowodował śmierć na miejscu.

Wypadek w firmie produkującej beton przy ul. Uniejowskiej w Sieradzu zdarzył się rankiem w minioną środę. Właściciel przedsiębiorstwa wsiadł do kabiny dźwigu, którym podnosił dostarczoną właśnie do jego firmy część linii do produkcji betonu. Podajnik żwiru trzeba było zdjąć z samochodowej naczepy. Podjął się tego osobiście Jan K. Gdy ramię dźwigu znalazło się nad jego głową, ważący piętnaście ton kontener z ładunkiem nagle runął, przygniatając mężczyznę. Pracownicy natychmiast pospieszyli z ratunkiem, ale nie byli w stanie pomóc swojemu pracodawcy. Na niewiele zdałyby się ich wysiłki, nawet gdyby zdołali odsunąć kontener z kabiny dźwigu. Jan K. zmarł na miejscu.

Choć w dniu wypadku, na miejscu pojawił się pracownik Państwowej Inspekcji Pracy, instytucja odstąpiła od wszelkich czynności. Przy tym wypadku nie miała nic do roboty.
- Zajmujemy się badaniem okoliczności dotyczących wypadków pracowniczych, a osoba, która uległa wypadkowi nie była pracownikiem- wyjaśnia kierownik sieradzkiego oddziału Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi Ryszard Wardęga. - Gdy dochodzi do wypadku jedynie z udziałem pracodawcy, nie mamy ustawowego obowiązku badania sprawy, więc nie badaliśmy.

Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika Nad Wartą