Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jaś był chlubą szkoły

Redakcja
Tłumy osób w sobotnie popołudnie uczestniczyły w ostatniej drodze 12-letniego Jasia
Tłumy osób w sobotnie popołudnie uczestniczyły w ostatniej drodze 12-letniego Jasia Krzysztof Kaniecki
Nie tak zamierzali świętować uczniowie ze szkoły w Zygrach pierwszy dzień wiosny. Zamiast wesołej zabawy był smutek i żal po stracie kolegi, który zmarł nagle podczas meczu piłkarskiego, jaki był rozgrywany w zaprzyjaźnionej szkole w Zadzimiu. Pierwszego dnia astronomicznej wiosny odbył się jego pogrzeb. Setki osób pożegnały 12-letniego Jasia.

- Dla wielu z nas dzisiejsze pożegnanie jest bardzo bolesnym doświadczeniem - mówiła z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy dyrektor szkoły w Zygrach Teresa Jaworska. - To nas nauczycieli powinni żegnać uczniowie. To dzieci powinny żegnać swoich rodziców. Śmierć znów przyszła do naszej szkoły i zabrała... bez pytania!

Dyrektor Jaworska podkreśliła, że Jasiu pozostanie w pamięci, jako radosny, sympatyczny, odpowiedzialny za siebie i za innych, zawsze gotowy, chętny do pomocy koleżankom i kolegom, a przy tym niezwykle wrażliwy chłopiec. Był wzorowym uczniem i chlubą szkoły.

Proboszcz z Zygier, któremu w sobotę przyszło pochować ministranta, zauważył w kazaniu, że chłopiec zmarł grając w piłkę w hali w otoczeniu kolegów i nauczycieli. Robił to, co w swoim krótkim życiu kochał robić najbardziej: - Niestety, przyjemne światło życia zimny podmuch śmierci zgasił w momencie, którego żeśmy się nie spodziewali - zauważył ks. Dariusz Sieczkowski. - Śmierć przekreśliła nadzieje, które wszyscy z tą młodą osobą wiązali.

Rodzice Jasia nawet w tak trudnych dla siebie chwilach nie próbowali zrzucić na nikogo odpowiedzialności za śmierć syna. Wręcz przeciwnie, na pogrzebie podziękowali wszystkim, którzy dołożyli wszelkich starań próbując przywrócić życie Jasiowi. Dziękowali nauczycielom, dyrektorce szkoły w Za-dzimiu, lekarzom oraz pielęgniarkom, którzy włożyli wiele serca w ratowanie ich syna.

Przypomnijmy, że do feralnego w skutkach zdarzenia doszło w poniedziałek, 15 marca, w hali w Zadzimiu. Podczas meczu 12-latek z Otoka podbiegł do piłki, chciał ją kopnąć i... padł na parkiet. Mimo natychmiastowej reanimacji zmarł. Nic wcześniej nie zapowiadało tragedii. Chłopiec na nic się nie skarżył, ani nie chorował. Miał aktualne badanie lekarskie oraz zgodę rodziców na udział w zawodach. Sekcja wykazała jednak, że przyczyną śmierci była wada serca. Mięsień serca zdradzał oznaki przebytego zapalenia. Ostateczny protokół prokuratora powinna ogłosić za około 2 tygodnie.

- Wszyscy opowiadali, że Jaś próbując kopnąć w piłkę, nagle osunął się na parkiet jak kłoda - mówi dyrektor szkoły w Zadzimiu Małgorzata Kuna. - Wyglądało to tak, jakby serce w jednej chwili przestało działać. Nie pomógł masaż serca, kroplówki ani elektrowstrząsy. Ratujące chłopca osoby od początku nie wyczuwały pulsu.

We wszystkich trzech szkołach gminy Zadzim po śmierci Jasia wprowadzono żałobę. Uczniowie, którzy brali udział w turnieju, otrzymali pomoc psychologa. Mimo to wszyscy wciąż rozpamiętują tragiczny poniedziałek. Nie potrafią zrozumieć, jak to się stało, że ich kolega zmarł tak nagle...

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto