Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fundacja Rozwoju Gminy Kleszczów prześwietlona przez NIK. Będzie nowa afera gruntowa?

Maciej Wiśniewski
Prezes NIK, Krzysztof Kwiatkowski, osobiście zaangażował się w sprawę Kleszczowa
Prezes NIK, Krzysztof Kwiatkowski, osobiście zaangażował się w sprawę Kleszczowa Archiwum Polska Press
Fundacja Rozwoju Gminy Kleszczów znalazła się pod lupą Naczelnej Izby Kontroli. Sprawdzone zostały działania fundacji dotyczące obrotu ziemią w strefach przemysłowych w latach 2007-2013. Raport pokontrolny jest miażdżący dla byłych władz fundacji.

Najwyższa Izba Kontroli prześwietliła działania Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów, dotyczące obrotu ziemią w strefach przemysłowych w latach 2007-2013. Raport pokontrolny jest miażdżący dla byłych władz fundacji.

- W toku kontroli NIK stwierdziła wiele istotnych nieprawidłowości godzących w interesy finansowe państwa - mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli. - Wykryty przez NIK mechanizm mógł powodować znaczne straty dla budżetu państwa. Kwoty szkód szacowane są na wiele milionów złotych, zarówno na szkodę interesów państwa, jak i poszkodowanej gminy oraz fundacji - dodaje.

Z wyliczeń kontrolerów NIK wynika, że fundacja, a co za tym idzie gmina, mogła stracić nawet 9 milionów złotych na niekorzystaniu z prawa odkupu ziemi przez fundację od firm, które nie wybudowały na zakupionych terenach zakładów.

Prokuratura nie widziała nieprawidłowości

Sprawę szybko podchwyciły ogólnopolskie media, bo afera na grube miliony w najbogatszej gminie w Polsce zawsze dobrze się sprzedaje. Tylko, że sprawa nie jest nowa. Obrót działkami w kleszczowskich strefach prowadzony przez Fundację prześwietlała już zarówno prokuratura w Bełchatowie, która po zbadaniu sprawy odmówiła wszczęcia śledztwa, jak i Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie. Piotrkowscy śledczy temat podjęli, ale w lutym ubiegłego roku umorzyli postępowanie, bo nie znaleźli znamion przestępstwa.

Pralnia pieniędzy?

Prokuratorzy nie dopatrzyli się działań niezgodnych z prawem, ale NIK wylicza nieprawidłowości. Główne zarzuty dotyczą niekorzystania przez FRGK z prawa odkupu działek sprzedanych inwestorom, jeśli ci nie wybudowali na nich zakładów. W sumie z 41 sprzedanych działek przez fundację, połowa nie została zagospodarowana zgodnie z umową. NIK skontrolował dziewięć takich transakcji.

Najbardziej wymowny przykład stanowi przypadek firmy, która za ok. 144 tys. zł kupiła prawie 10 ha gruntów (według NIK wartość rynkowa działki wynosiła wówczas ponad milion złotych) pod budowę zakładu przetwarzającego plastikowe butelki PET, który miał dać 220 miejsc pracy. Zakład nie powstał, a fundacja zrzekła się prawa odkupu ziemi po cenie sprzedaży. Mało tego, spółka tą samą działkę sprzedała innemu podmiotowi za... ponad 24 mln zł. To jednak nie koniec wątpliwej historii, bowiem rok temu za 7,6 mln zł tą samą działkę kupił inny „inwestor”. Taki ciąg zdarzeń prowadzi do podejrzeń, że obrót ziemią w strefie to przykrywka i pralnia brudnych pieniędzy.

- W ocenie NIK ustalenia kontroli wymagały skierowania wniosku do szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego - mówi prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Mało tego, NIK skierowała także sprawę do Prokuratury Generalnej o zbadanie w trybie nadzoru śledztw prowadzonych w tej sprawie przez prokuratury w Bełchatowie i Piotrkowie. - W świetle materiału dowodowego zgromadzonego przez NIK, zasadnicze wątpliwości budzi umorzenie postępowania prowadzonego w tej sprawie przez Prokuraturę Okręgową w Piotrkowie Tryb. oraz odmowa wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Bełchatowie - dodaje prezes NIK.

Andrzej Szczepocki, który przez lata był prezesem Fundacji i to on ściągał do gminy inwestorów od początku sprawę uważał za polityczną nagonkę.

- Nikt mnie nawet nie poinformował o tym, że kontrola się zakończyła, choć jako strona w tej sprawie powinienem mieć wgląd do wystąpienia i protokołu pokontrolnego, zanim ono zostało opublikowane - żali się Szczepocki. - Wszystkie te sprawy były już tyle razy wyjaśniane, że doprawdy nie wiem już, czemu ma służyć kolejny raz ich odtwarzanie. Jestem szczerze zdziwiony, że funkcjonariusz tej rangi, jakim jest prezes NIK, wypowiada się publicznie na temat fundacji z Kleszczowa - dodaje.

Duże kontrowersje budzi także sprzedaż 5,5 ha gruntów Eko-Regionowi Kleszczów za ok. 275 tys. zł, który miał wybudować zakład produkcji nośników energetycznych metodą suchej destylacji. Zakład nie powstał, a trzy lata później zmieniono akt notarialny, w którym fundacja zrzekła się praw odkupu ziemi po cenie sprzedaży. Co ciekawe, akt ten w imieniu spółki Eko-Region podpisał Andrzej Szcze-pocki, który wówczas zasiadał w zarządzie tej spółki i jednocześnie prezesował fundacji. Zdaniem NIK to rażący konflikt interesów. FRGK i gmina straciły na tej transakcji 1,3 mln zł.

- Jaki konflikt interesów? - dziwi się Szczepocki. - Kiedy spółka kupowała ziemię, nie byłem w jej zarządzie. Procesy inwestycyjne trwają wiele lat, a my w cale nie odstąpiliśmy od planów budowy zakładu. Prawo dotyczące przetwórstwa odpadów jednak się zmieniało w między czasie, co opóźniało inwestycję.

Jedną działkę odzyskali

Henryk Michałek, który w latach, kiedy dochodziło do wątpliwych transakcji był przewodniczącym Rady Gminy Kleszczów, a więc ciała założycielskiego i kontrolnego dla FRGK nie przypuszcza, aby mogły nastąpić uchybienia. - Myślę, że w prokuraturach w Piotrkowie i Beł-chatowie pracują dobrzy prawnicy, z wieloletnim stażem, więc skoro oni nie dopatrzyli się nieprawidłowości, to co na ten temat mają powiedzieć radni - podkreśla. - Nie wiem, czy dochodziło do prania brudnych pieniędzy, ponieważ to były transakcje między firmami, poza fundacją i radą gminy. Kto o zdrowych zmysłach kupi działki za grube miliony, skoro obok leżą puste działki do wzięcia za parę złotych za metr kwadratowy? Przecież jest oczywiste, że spółki nie odsprzedawały samych gruntów, ale już rozpoczęte inwestycje, z planami zabudowy i całymi projektami. Fundacja nie mogła odkupić zaczętej inwestycji bo jej rolą nie jest budowanie zakładów, tylko tworzenie warunków do kreowania biznesu - dodaje Henryk Michałek.

Sławomir Chojnowski, wójt gminy Kleszczów, który ponad dwa lata temu skierował sprawę do prokuratury, bo obrót działkami budził jego wątpliwości, podkreśla, że afera przede wszystkim uderza w wizerunek gminy. - Nikomu z nas ta sprawa nie przysporzy popularności - podkreśla. - Uznałem za swój obowiązek przeprowadzenie audytu i poinformowanie o jego wynikach prokuraturę. Na tym moje zadanie się kończy. Skoro NIK znalazł tyle nieprawidłowości, to coś było na rzeczy.

O sprawie nie chce mówić Kazimiera Tarkowska, była wójt Kleszczowa w czasach, kiedy FRGK sprzedawała ziemię. Dziś sama pracuje w fundacji i podkreśla, że ma zakaz wypowiadania się na ten temat.

Michał Mazur, obecny prezes FRGK podkreśla, że fundacja wdraża zalecenia pokontrolne NIK od zeszłego roku. - Uszczelniliśmy procedury obrotu ziemią, implementując procedury i zapisy, które zabezpieczają interesy gminy - podkreśla. - Zmniejszamy praktycznie do zera ryzyko sprzedaży gruntu firmom, które nie zainwestują.

Po wielomiesięcznych staraniach fundacji udało się odzyskać jedną z działek kontrolowanych przez NIK. Firma Menci Poland z włoskim kapitałem, która miała w strefie budować zakład produkujący naczepy, odsprzedała fundacji działki których łączna powierzchnia przekracza 8 hektarów i to po cenie zakupu.

- Udało nam się wynegocjować odkupienie tych gruntów, mimo, iż pięcioletni termin, który przysługiwał na to fundacji już dawno minął - mówi Michał Mazur. - W przypadku innych podmiotów teoretycznie jest to również możliwe, ale to skomplikowany proces.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na belchatow.naszemiasto.pl Nasze Miasto