Niestety, mniej wytrawni grzybiarze mają kłopot. Sieradzanka, która wybrała się z dwiema kaniami do sanepidu, żeby upewnić się, czy to nie trujące muchomory, została odesłana z kwitkiem.
- Tyle ostatnio mówi się o zatruciach muchomorami sromotnikowymi, że zupełnie nie byłam pewna znalezionych grzybów - przyznaje pani Bożena z Sieradza. - Posłuchałam udzielanych w telewizji rad i poszłam do sanepidu. Siedzące w pokoju panie odpowiedziały mi, że w telewizji gadają głupoty, a one nie mają grzyboznawcy. Poradziły też, abym jechała do Stawiszcza. Miałam tam pukać od drzwi do drzwi i pytać ludzi, czy znają się na grzybach?
Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Sieradzu zrobił wielkie oczy, kiedy powiedzieliśmy mu o tym incydencie.
- A dlaczego akurat miałaby ta kobieta jechać do Stawiszcza? - zachodził w głowę dyrektor stacji Wiktor Kowalski.
- Nasza Czytelniczka też nie wie, co pana pracownice miały na myśli - zwróciliśmy uwagę.
- Coś mi się tu nie trzyma kupy - dyrektor zamiast zbadać sprawę, zaczął węszyć spisek. - Do nas zazwyczaj przychodzą ludzie z pełnymi koszami po papierek, który pozwoli im bez problemu sprzedać te grzyby na targowisku. Ale żeby ktoś przyszedł do nas z dwiema kaniami? To niemożliwe! Jak pani nie była pewna grzybów blaszkowych, to mogła je po prostu wyrzucić...
Pani Bożena do dziś nie może w to uwierzyć. - W instytucji, która powinna mi pomóc, zostałam potraktowana niczym intruz zakłócający pracę zatrudnionych tam osób - kręci głową mieszkanka Sieradza. - Pewnie dopiero jak ktoś się zatruje grzybem, wszyscy w Sieradzu podniosą larum szukając winnych.
Dyrektor Wiktor Kowalski zapewnia, że grzybiarze mogą liczyć na ich pomoc. Tyle że tylko w godzinach pracy stacji sanitarno-epidemiologicznej, czyli od poniedziałku do piątku w godz. 7.30 - 15.05.
W weekendy, kiedy do lasu idzie najwięcej ludzi, sanepid jest zamknięty.
Grzyboznawcy nie mają Poddębice. Wytrawni grzybiarze na szczęście takiej pomocy nie potrzebują. Są pewni okazów, które im się trafiły.
17-letni Piotr Woźniak ze Stolca w zagajniku akacji za budynkiem gospodarczym trafił na kilogramowego prawdziwka, którego kapelusz miał 90 cm obwodu.
Borowik Rafała Nowaka znaleziony przy cmentarzu w Kałowie był o 5 dag cięższy. Poddębicki strażak zawodowy tam też znalazł 80-dekagramowego prawdziwka.
I oba były zdrowe!
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?