Błaszki. Podpisy w obronie szkoły do prokuratury

W ubiegłym tygodniu do błaszkowskiego urzędu trafiło blisko półtora tysiąca podpisów rodziców, którzy nie zgadzają się z obecną sytuacją oświatową w gminie. Jednak według burmistrza Błaszek, Karola Rajewskiego, wiele podpisów miało zostać podrobionych. Sprawa trafiła do prokuratury.
- Będę wnosił między innymi o zbadanie okoliczności popełnienia czynu i podjęcie adekwatnych reakcji karnych, zabezpieczenie oryginalnych dokumentów będących w posiadaniu autorów apelu oraz o przesłuchanie wszystkich podpisanych osób pod listami poparcia apelu _– mówi Karol Rajewski. - _Po wstępnej analizie złożonej dokumentacji stwierdzono bowiem, że podpisy w bardzo wielu przypadkach mogą być sfałszowane. Co więcej wstępnie ustaliliśmy, że osoby, które zbierały podpisy mogły celowo wprowadzać w błąd mieszkańców gminy w celu wyłudzenia jak największej ilości podpisów i oczernienia burmistrza Błaszek w oczach opinii publicznej.

Do sprawy odniosła się organizatorka apelu i przewodnicząca rady rodzicielskiej w Szkole Podstawowej w Błaszkach.
- Kiedy mieliśmy spotkanie rady rodziców, to rozmawialiśmy ze wszystkimi rodzicami i każdy rodzic dostał instrukcje jak należy zbierać podpisy - mówi Wioletta Przybylska. – Każdy mieszkaniec mógł otrzymać kopię apelu, albo można mu go było odczytać. Przewidzieliśmy tego typu sytuacje, że będą ataki na rodziców i że do takiej sytuacji może dojść. Mądry włodarz powinien te podpisy wykorzystać, czy ich jest 1500 czy o kilka mniej, bo te się burmistrzowi nie podobają. Wszystko to mógł wziąć na swoją korzyść w rozmowach z ministerstwem. Jemu chodzi o to, żeby nas zdyskredytować. Wierzę, że rodzice zbierali podpisy rzetelnie. A burmistrz feruje wyroki na oficjalnej stronie urzędu, jakby to był jego prywatny profil, na którym może wylewać swoje żale. Wyjaśnimy wszystko przed prokuraturą. Rozwiązanie problemu w oświacie jest naszym celem. Apel i podpisy to ostateczność naszych działań, liczymy się z tym, że każdy z podpisów będzie prześwietlany z każdej strony. Wielu nauczycieli czy pracowników administracji nie chciało się podpisów, bo bali się, że pan burmistrz będzie robił z tych podpisów „czarną listę” mieszkańców, którzy są przeciwko niemu.

Problemy w szkolnictwie rozpoczęły się już ponad rok temu, a ustalona przez rząd Prawa i Sprawiedliwości likwidacja gimnazjów wcale tej sytuacji nie pomogła. Propozycje uchwalenia sieci szkół radni z Błaszek jednogłośnie odrzucali, nawet te, które zakładały, że najstarsze klasy będą uczyć się w budynku po gimnazjum. Co ciekawe, pod apelem rodziców, podpisało się kilku radnych. Doszło do tego, że reforma edukacji do gminy weszła z automatu. Co to oznacza? W budynkach podstawówek będzie system ośmioklasowy, a co za tym idzie, często dwuzmianowość. Co z budynkami po gimnazjach będzie musiała zdecydować gmina. Błaszki postanowiły umieścić w części błaszkowskiego gimnazjum MOPS i Centrum Usług Wspólnych. Na to rodzice kategorycznie się nie zgodzili.

Błaszkowska podstawówka to budynek, który ma prawie sto lat. Od przyszłego roku lekcje będą na dwie zmiany, choć w przeszłości zajęcia odbywały się nawet na trzy.

- W szkole uczy się 420 uczniów - mówi Piotr Rolirat, dyrektor błaszkowskiej podstawówki. – W przyszłym roku, kiedy przyjdą nowe pierwszaki, a szóste klasy będą siódmymi, będzie prawie pięćsetka dzieci. Ta szkoła od zawsze borykała się z za małą liczbą miejsc, kiedyś była nawet trójzmianowość. Jak zostawałem dyrektorem, to zajęcia kończyły się o 17:30. Teraz o 14:30. Sytuacja nie jest komfortowa, jest osiemnaście klas. W przyszłym roku warunki się pogorszą, ale nie będzie to jeszcze taki skrajny moment, gdzie będzie dużo oddziałów. Maksymalnie będziemy pracować do 15:30.

O patowej sytuacji w błaszkowskiej oświacie poświęcone spotkanie władz gminy z przedstawicielami Ministerstwa Edukacji Narodowej. Odbędzie się ono 26 czerwca w Warszawie.