Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zanim pojawiła się Walentyna. Opowieść kolekcjonera Jacka Kopczyńskiego spod Szadku w Sieradzu

Paweł Gołąb
Jego zasługą stało się chyba najbardziej spektakularne w ostatnich latach w świecie pasjonatów militariów odkrycie - wydobycie słynnej Walentyny, czołgu Valentine MK IX, który przez blisko 70 lat spoczywał w starorzeczu rzeki Warta. Nie stało się to przez przypadek, bo było to efektem i wspaniałym ukoronowaniem wieloletniej pasji. Mowa o Jacku Kopczyńskim, który przywrócił blask już niejednej motoryzacyjnej perełce sprzed lat, o czym świadczy pokaźna kolekcja zgromadzona w Boczkach koło Szadku.

Od czego zaczęła się ta pasja? Co rozpaliło ją tak mocno, że przetrwała tyle lat? – Oczywiście, że to pamiętam, choć było to w odległym 1977 roku – _odpowiada Jacek Kopczyński, który o swoich kolekcjonerskich początkach opowiada na licznych spotkaniach. Ostatnio także w Sieradzu, w którym udział wzięli nie tylko zapaleni kolekcjonerzy, ale także liczna grupa młodzieży. - Już wtedy marzyłem o swoim samochodzie. Nie miałem jednak na to odpowiednich pieniędzy, ale pojawiła się okazja, by bardzo tanio kupić samochód zabytkowy, więc zacząłem właśnie od takiego. Na taki nabytek mogłem sobie pozwolić, zdecydowałem się i po roku czasu, bo tyle zabrało doprowadzenie go do porządku, zacząłem nim jeździć. Służył mi przez całe osiem lat – zabierałem się nim do szkoły, a potem na uczelnię. Ten mój pierwszy samochód został do dzisiaj w rodzinie. Wprawdzie lubię go już nie tak mocno jak wtedy, ale ma stałe miejsce w moim sercu. Wiadomo pierwsza miłość nigdy nie rdzewieje – z uśmiechem przytakuje kolekcjoner. - No i jest to naprawdę ładne auto. Kabriolet o pięknej linii skromnej marki DKW, o której dzisiaj już niewielu wie – dopowiada. - To był ten pierwszy pojazd, który rozniecił we mnie miłość do motoryzacji i zwrócił uwagę na urok tych pojazdów. Dzisiaj nie ma już niestety pięknych aut, są tylko takie obdarzone wyrafinowaną techniką. A kiedyś samochody miały wygląd i coś więcej - prawdziwą duszę.
Wizyta Jacka Kopczyńskiego w Sieradzu odbyła się pod hasłem _„Zanim pojawiła się Walentyna”
. Na spotkanie z kolekcjonerem militariów i pasjonatem historii znanym w całej Polsce zaprosił Spółdzielczy Dom Kultury Sieradzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej wraz z Sieradzkim Klubem Kolekcjonera i Hobbysty, który działa przy placówce. Eksponaty Jacka Kopczyńskiego – jak przypomniał SDK i SKKiH - grają w filmach, wykorzystywane są też podczas historycznych rekonstrukcji. Można je oglądać także na giełdzie Moto Weteran Bazar w Łodzi, której pasjonat jest organizatorem.
Który z eksponatów, prócz słynnej Walentyny, przysporzył kolekcjonerowi najwięcej pracy? – To był chyba polski czołg rozpoznawczy, który przywiozłem z Norwegii w 2006 roku. Jego odnowa zajęła mi cztery lata. Ktoś powie długo, inny że krótko, ale tak naprawdę trudno to ocenić patrząc tylko na czas. Jeden z pojazdów – też czołg - robiłem przez osiem lat, tutaj jednak chciałem się wyjątkowo mocno przyłożyć, wykazać się maksimum zaangażowania. No i to w pełni się udało. Na pierwszej publicznej prezentacji wszyscy znajomi kolekcjonerzy i fachowcy przytakiwali, że udało mi się podnieść poprzeczkę najwyżej jak się tylko dało. To była dla mnie ogromna satysfakcja.
Skoro tak często kolekcjoner spotyka się ostatnio z młodzieżą, pewnie próbuje przemycić ogólniejsze przesłanie? Przecież nie każdy zostanie takim jak on zapalonym kolekcjonerem, bo nie jest wcale łatwe. - Myślę, że jest jednak inaczej i każdy ma taką szansę. To wszystko zależy przede wszystkim od tego, ile się chce i jak wiele ma się w sobie determinacji do realizacji własnych marzeń. Często spotykam młodych, którzy zaczynają tworzyć swoje kolekcje praktycznie z niczego i po czasie obserwuję, że tacy już trzydziestoletni – dla mnie to są wciąż młodzi ludzie – już dysponują dużym kapitałem. Ale chodzi w tym wszystkim i o coś więcej. Człowiek który jest kolekcjonerem, cokolwiek zbiera, jest tyle razy człowiekiem, ile razy to robi. Kolekcjonerstwo pozwala też łatwiej znosić codzienne problemy. Mam kilku znajomych w starszym wieku, którym dzięki pasji udaje się zmagać ze schorzeniami i różnego rodzaju przeciwnościami. Po prostu nie myślą o tym, co przeżywa ich organizm, tylko o tym, żeby cokolwiek zrobić. I już z samego rana starają się jak najszybciej pójść do garażu, żeby przykręcić parę śrubek.
Co daje kolekcjonerowi większą satysfakcję? Szukanie wymarzonego eksponatu, ta gonitwa za nim, czy jednak chwila, gdy odrestaurowany pojazd można podziwiać w pełnej krasie? Tu – jak przytakuje Jacek Kopczyński – gotowej odpowiedzi nie ma.
- Jednoznacznie nie da się tego powiedzieć. Na przykład kilka lat temu udało mi się pozyskać, tu niedaleko z pobliskiego miasteczka samochód, który czekał na mnie 27 lat. Gdy zobaczyłem go tak dawno temu po raz pierwszy, nie mogłem sobie na niego pozwolić, bo nie miałem wtedy odpowiedniej kwoty pieniędzy. Ale zanotowałem go sobie w głowie i nie zapomniałem o widoku pięknego kurzu na tym pięknym samochodzie. Po tylu latach przypomniałem sobie o tym aucie i postanowiłem sprawdzić czy jeszcze jest. Pojechałem i stał w tym samym miejscu, z tym samym kurzem, no może było go trochę więcej. Wiadomo, od razu pytanie do właściciela i miła dla mnie odpowiedź „tak sprzedam”. To był dla mnie niezwykły moment i naprawdę symboliczna chwila. 27 lat wcześniej nie mogłem sobie nawet pomarzyć o tym samochodzie, bo był to zacny, dosyć duży egzemplarz – mercedes z 1934 roku. A on tak długo czekał jednak na mnie i jest właśnie w przededniu rozpoczęcia prac nad nim. Ale równie duża satysfakcja jest również wtedy, gdy taki pojazd zyskuje już to drugie, nowsze życie. Gdy można go gdzieś pokazać, pojechać nim, gdy zapracuje silnik. Nie można więc mówić, że satysfakcja pojawia się tylko raz. Tych chwil jest zawsze kilka, wszystko zależy od tego, jaką miłością darzy się te pojazdy.
A już patrząc na pasję nie uczuciem, a twardą statystyką - ile przewinęło się tych odkryć w kolekcjonerskim życiu pana Jacka? - W tej chwili mam ponad sto zabytkowych pojazdów. Ale nie ma co ukrywać, że było ich jeszcze raz tyle, lecz musiały zmienić właściciela. Staram się to odrobić, by wróciły do mnie. Już około 10 pojazdów odzyskałem...

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto