Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polski dziadek... Leonardo DiCaprio. To Stach z Warty - niepokorny rzeźbiarz Stanisław Szukalski

Paweł Gołąb
Zdjęcie Stacha z Warty i 9-letniego Leonardio DiCaprio pochodzące z wydanego w USA albumu, który trafił do warckiego muzeum. Pochodzi z 1983 roku
Zdjęcie Stacha z Warty i 9-letniego Leonardio DiCaprio pochodzące z wydanego w USA albumu, który trafił do warckiego muzeum. Pochodzi z 1983 roku Fot. archiwum muzeum w Warcie
Blask najbardziej komentowanego tegorocznego Oscara spłynął nieco i na… Wartę. Leonardo DiCaprio, która długo czekał na najbardziej prestiżową w świecie nagrodę filmową, z tym miastem łączy bowiem postać Stacha z Warty. Wybitnego, ale niedocenionego artysty-rzeźbiarza Stanisława Szukalskiego, którego jeden z najbardziej popularnych obecnie aktor traktował jako przyszywanego dziadka. Jak połączyły się ich losy?

Urodzony pod koniec XIX wieku Stanisław Szukalski był niepokornym artystą, który już od najmłodszych lat był rozdarty pomiędzy rodzinnym krajem a Stanami Zjednoczonymi, gdzie po raz pierwszy trafił wraz z rodzicami w wieku kilku lat. Wrócił na studia do Polski, ale ostatecznie zamieszkał za Wielką Wodą na stałe – tym razem po ucieczce przed Niemcami we Wrześniu 1939 roku. Rzeźbiarz zamieszkał w Kalifornii, gdzie zmarł w 1987 roku. Tam powstało Archiwum Szukalskiego założone przez holenderskie małżeństwo, które pod koniec lat 70. ub. wieku zainteresowało się jego sztuką próbując rozpropagować ją na rynku amerykańskim. W kalifornijskim środowisku artystycznym warcki artysta jest dzięki temu doceniany. Wśród jego orędowników znalazł się m.in. właśnie Leonardo DiCaprio, którego ojciec znał się z Szukalskim. Muzeum Miasta i Rzeki Warty, które pielęgnuje pamięć o rzeźbiarzu w jego rodzinnych stronach, ma na to wymowny dowód. Zdjęcie z 1983 roku, na którym światowej sławy aktor, wówczas 9-letni szkrab, siedzi na kolanach u Stacha z Warty w serdecznym uścisku.
Klimat ostatniej oscarowej gali, na której Leonardo di Caprio wreszcie doczekał się upragnionej statuetki, za sprawą tej przyjaźni nieco mocniej dotarł do Warty? – Można tak powiedzieć – z uśmiechem przytakuje Barbara Cichecka, kustosz warckiego muzeum wyjawiając, skąd wzięła się ta zażyłość. – Stach z Warty mieszkał w tej samej dzielnicy co ojciec Leonardo. Ten współpracował z Hollywood, a nasz rzeźbiarz szukając źródeł utrzymania również pracował dla kina wykonując scenografie. No i tak mały Leonardo goszcząc u ojca, bo małżeństwo jego rodziców się rozpadło, widywał się również ze Stanisławem Szukalskim, czego dowodem są zdjęcia. Rodzina aktora dzięki tej znajomości ma największą kolekcję rzeźb Szukalskiego. A sam Leonardo w jednym z wywiadów przyznał, że Szukalski był jego polskim dziadkiem.
O dowodach uznania dla twórczości Stacha z Warty ze strony światowej sławy artystów mieliśmy okazję pisać już wcześniej – w 2006 roku przy okazji wydania płyty „10.000 Days” zespołu Tool. Wówczas grupy ze ścisłego światowego panteonu. W wywiadach, które z okazji wydania płyty pojawiły się we wszystkich prestiżowych magazynach muzycznych, muzycy zgodnie podawali, że twórczość Szukalskiego miała na nich wielki wpływ. Także w polskiej prasie zajmującej się muzyką w każdym z artykułów padło nazwisko artysty z Warty. Między innymi w „Metal Hammerze” czy „Teraz Rocku”.
To dla polskiego odbiorcy kultury mogło być zaskoczenie, bo w Polsce Szukalski tak dobrze kojarzony już nie jest. Ma to jednak pewne uzasadnienie, bo tu Stach z Warty został niejako skazany na zapomnienie. Wszystko przez niepokorność i kontrowersyjne poglądy, które przyniosły mu niechęć środowiska artystycznego. - To zemsta jeszcze z czasów Polski międzywojennej. Szukalski krytykował profesorów i akademie, i tym się naraził. Potępiał, że w uczelniach kształci się techników zabijając tym samym naturalne talenty – tłumaczyła wówczas na naszych łamach Barbara Cichecka, dyrektor Muzeum Miasta i Rzeki Warty. - Sam był geniuszem. W sztukach plastycznych wymyślono już tak wiele, a jemu udało się jednak stworzyć coś nowego.
W 1910 roku po powrocie do Polski Stach z Warty zdobył indeks Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. - Był jednak niesfornym studentem. Wszystko najlepiej wiedział sam i profesorowie byli dla niego wątpliwymi autorytetami - przypomina kustosz warckiego muzeum. - Ci jednak doceniali jego talent i dwukrotnie przyznali mu nagrody za kompozycje i srebrny medal za rzeźbę. Po wielu konfliktach z władzami uczelni Stach przerwał jednak studia i wyjechał do Stanów. Krótkie trzy lata spędzone w Krakowie tak później wspomniał: „anegdoty, opowiadania starszych kolegów, którzy zahaczali w czasie o wcześniejsze pokolenia znanych artystów, dało mi więcej niż szkoła czy te parę książek, jakie zmusiłem się, by przeczytać”. Ot, cały Szukalski.
Ten w okresie międzywojennym odnosił sukcesy, tyle że za granicą. W 1925 roku zdobył Grand Prix na Międzynarodowej Wystawie Nowoczesnej Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu. Ale w kraju na podobne uznanie nie mógł liczyć. Rok później przystąpił do konkursu na projekt pomnika Adama Mickiewicza, który miał stanąć w Wilnie. I wygrał. Ale monumentalne, lecz kontrowersyjne dzieło przedstawiające wieszcza z orłem wydziobującym mu serce nie powstało. - Projekt był opatrzony godłem „Topór”. Gdy okazało się, że ukrywa się pod nim Szukalski, mimo pozytywnych opinii konkurs unieważniono - mówi Barbara Cichecka. - Odrzucony został także jego projekt rydwanu, na którym miały być przewożone prochy Juliusza Słowackiego sprowadzone do kraju. Szukalski ostatecznie został wyklęty przez środowisko artystyczne, gdy w 1929 roku na wystawie Cechu Artystów Plastyków wygłosił ostre przemówienie, w którym skrytykował nie tylko profesorów i krytyków, ale także samych artystów. Symboliczne w tej sytuacja stały się wydarzenia z Września 1939 roku. Szukalski pracował wówczas w swojej pracowni pod Warszawą nad zamówieniem dla wojewody z Katowic. Omal nie stracił życia, gdy w to miejsce trafiła bomba niszcząc prawie wszystkie jego dzieła, których z założenia nie sprzedawał. Szukalski zdołał uciec przed hitlerowcami do Stanów Zjednoczonych. Jego nieliczne ocalałe dzieła, jakie zostały na miejscu, trafiły na urządzoną przez Niemców wystawę tzw. sztuki chorej, na której były pokazywane wraz z dorobkiem Witkacego. Hitlerowcy kazali potem wszystkie zniszczyć, ale kilka prac Stacha z Warty Polakom udało się uratować.
Warckie muzeum o Stachu z Warty stara się przypominać w pierwszym rzędzie. - Każdy kto nas odwiedza nasze muzeum, z historią Szukalskiego może się zapoznać, bo jest postacią centralną spośród wszystkich urodzonych w Warcie. Nie miał niestety szczęścia, by się przebić szerzej. Do tego potrzebne są wielkie wpływy, a on był obcy. Czasem nawet ci najwybitniejsi przegrywają – takie życie – wzdycha Barbara Cichecka.
Czy warckie muzeum nie miało nigdy zakusów, by zwrócić się do słynnego aktora z racji jego znajomości ze Stachem z Warty? Barbara Cichecka szybko kiwa głową na nie. - Myślę, że to jednak dla niego zbyt mała sprawa, by się nią zainteresował…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto