Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowa Zelandia oczami sieradzanina. Wrażeniami z wyprawy w PBP dzielił się Marcin Hołubowicz

Paweł Gołąb
Fot. archiwum Marcina Hołubowicza
Tolkienowski przerażający Mordor z jednej strony, sielski Hobbiton z drugiej. Takie przeciwstawne oblicza ma Nowa Zelandia, w scenerii której kręcono sceny „Władcy Pierścieni”. Nie bez powodu. Wyspiarski kraj jak ulał pasował do wizji samego autora powieści jak i twórcy jej ekranizacji. Bo – jak miał okazję przekonać się sieradzki podróżnik Marcin Hołubowicz – to prawdziwy świat w pigułce.

O swojej wyprawie do egzotycznego dla nas kraju sieradzanin opowiadał podczas spotkania w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Sieradzu. Dla przeciętnego śmiertelnika Nowa Zelandia to wyspa za Australią, fani sportu kojarzą ją rugby, a miłośnicy filmu właśnie z ekranizacją „Władcą Pierścieni”, która tę krainę rozsławiła w całym świecie. A z jakim wyobrażeniem wybierał się tam Marcin Hołubowicz? - Jestem geografem z wykształcenia, więc chociażby z tego względu wiedziałem dużo więcej: jaka jest tam przyroda i co jest ciekawego do zobaczenia. Byłem więc lepiej przygotowany do tej wyprawy – odpowiada z uśmiechem. - W moim wyobrażeniu od dzieciństwa ten zakątek pozostawał takim światem w pigułce. Podobnie jak Islandia, która jest o wiele bliżej nas, z racji czego udało mi się wcześniej zrealizować marzenie o wyprawie w te rejony. Kolejnym była właśnie Nowa Zelandia, która tym światem w pigułce jest nawet w większym spektrum, chociażby z racji tego, że tu są prawie wszystkie strefy klimatyczne.
Jak zapewnia sieradzanin, wszystkie jego wyobrażenia o Nowej Zelandii podczas trwającej trzy tygodnie wyprawy znalazły swoje potwierdzenie na miejscu. – Jest to fascynujący kraj z ogromnym zróżnicowaniem przyrodniczym i to na bardzo małym terenie, bo Nowa Zelandia jest przecież mniejsza od Polski. Co zrobiło największe wrażenie? Z zasady podczas podróży nie dopuszczam do siebie rozczarowań i staram się patrzeć na wszystko pozytywnie, a nie negatywnie. Ale w przypadku Nowej Zelandii powiedzieć, że wszystko okazało się na plus to za mało. Na miejscu było jeszcze lepiej niż się tego spodziewałem.
Sieradzanin wraz ze swoją ekipą zjechał Nową Zelandię z góry na dół. Od Cape Reinga, najbardziej wysuniętego na północ punktu tego kraju do krańca południowego, czyli Slow Point. – A po drodze innych cudnych miejsc nie brakowało. Odwiedziliśmy jeden z najpiękniejszych fiordów na ziemi Milford Sound; Tongariro Alpine Crossing, czyli 19-kilometrowy szlak trekkingowy prowadzący przez ów słynny tolkienowski Mordor; Abel Tasman National Park z przepięknymi plażami i kolejnymi szlakami trekkingowymi czy miasto Rotorua, centrum kultury maoryskiej znane także z osobliwości geotermalnych. Generalnie jadąc przez Nową Zelandię widzimy wciąż scenerię wyjętą rodem z Władcy Pierścieni. Człowiek, którego farma została wybrana przez Petera Jacksona do nakręcenia scen z Hobbitonu, dzięki czemu jest teraz milionerem, był wielkim szczęściarzem. Reżyser leciał helikopterem w poszukiwaniu lokalizacji i akurat to miejsce mu się spodobało. Nie jest powiedziane, że gdyby poleciał dalej, nie wybrałby innego zakątku.
Raj dla podróżników jest przyjazny i pod względem infrastruktury turystycznej? – To kraj bardzo nastawiony na turystykę, warto więc tam się wybrać – odpowiada twierdząco Marcin Hołubowicz. - Największym kosztem jest bilet lotniczy, standardowy to koszt 4,5 tysiąca złotych, ale w dobrej promocji można go zdobyć za 2,5 tysiąca złotych. Na miejscu natomiast najlepiej zebrać dużą ekipę, wynająć kamper i tak zwiedzać. Nocowanie wychodzi wówczas dosyć tanio, bo można trafić kempingi za symboliczną opłatą lub takie zupełnie za darmo.
Spotkanie w sieradzkiej PBP zatytułowano „Nowa Zelandia - dalej pojechać już się nie da...”. Trochę chyba ryzykownie jak dla podróżnika, bo po takim stwierdzeniu pozostaje tylko spocząć na laurach? – Chodzi tylko i wyłącznie o odległość. Nie da się dalej dotrzeć, bo Nowa Zelandia leży dokładnie na antypodach Polski, w punkcie położonym dokładnie po drugiej stronie naszego globu. Oczywiście mam kolejne wyzwania i to dużo większe. Antarktyda czy Syberia, gdzie też chciałbym dotrzeć, to o wiele trudniejsze tematy. Nowa Zelandia jest bardzo cywilizowanym, przyjaznym turyście krajem, a są rejony – jak też Afryka równikowa czy niektóre kraje azjatyckie - choć pod względem odległości bliższe, to bardziej niedostępne.
Świat w pigułce jeden i drugi już zaliczony. To może porównanie. Nowa Zelandia czy Islandia? – Nie dam pierwszeństwa nikomu. Wybieram zdecydowanie oba te kraje...

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto