Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuchenne Rewolucje w Goszczanowie. Czyli o tym jak smakowita kaczka wyparła z menu „gyrosy pierdosy”

Paweł Gołąb
Od smutnego lokalu rodem z minionej epoki do przyjaznego i kuszącego pachnącym jedzeniem miejsca - taką drogę w kilka dni odbyła Gospoda „Kaczki za wodą” w Goszczanowie, która przystąpiła do słynnych Kuchennych Rewolucji z udziałem Magdy Gessler. Jak przebiegała przemiana, o tym cała Polska dowiedziała się w miniony czwartkowy wieczór, gdy na antenie TVN wyemitowany został odcinek z jej udziałem. Było o tym jak smakowita kaczka z jabłkami wyparła z menu „gyrosy pierdosy”.

Elżbieta Przepiórska, właścicielka Gospody „Kaczki za wodą” tuż przed emisją odcinka przyznawała: - Było strasznie ciężko, ale bez wahania zgłosiłabym się do udziału w programie jeszcze raz.
- Teraz wszyscy zobaczyli, że faktycznie przeszliśmy wielką metamorfozę – _podkreśla już po goszczanowskim wieczorze na antenie TVN. _– Przez ostatnie lata mieliśmy nieciekawych klientów, teraz jest już zupełnie inaczej. Są inni goście, mamy inny wystrój, inne jedzenie. Weszliśmy naprawdę w inny dla nas świat i to jest coś niesamowitego.
Słowa o GS-ie, które z ust Magdy Gessler padły w trakcie jej pierwszej wizyty, zabolały? – Wiadomo. Wcześniej wydawało mi się, że nie stoję w miejscu i idę z czasem, ale okazało się, że w którymś momencie jednak się zatrzymałam i taka opinia musiała zaboleć. Ale pani Magda musi przecież powiedzieć coś, żeby człowiekiem zatrząsnęło i chciał się zmienić. Gdyby kończyło się na głaskaniu po głowie i pochwałach, to nikt nie próbowałby pozbyć się swoich starych nawyków.
Przemianą „Ibisu” w Gospodę „Kaczki za wodą” sprawiliście sobie prezent dokładnie na 25-lecie lokalu. Jakie były jego początki? – Żadnego specjalnego pomysłu na taką działalność nawet nie było. Wszystko poszło na przysłowiowy żywioł – _przyznaje pani Elżbieta. - Mój tato pracował kiedyś w miejscowym w GS-ie. Gdy poprzedni właściciele splajtowali i odeszli, budynek stał przez jakiś czas pusty. Kiedyś tata wrócił z pracy i powiedział, że prezes go naciska w tej sprawie i może my młodzi, tuż przed ślubem, byśmy to wzięli. No i tak się stało. Bez żadnego przygotowania, bez szkoły, zaplecza finansowego weszliśmy w to i tak się potoczyło.
Ten GS znikąd więc się nie wziął?
- To był tego typu lokal odkąd tylko pamiętam. Ludzie przyjeżdżali do Goszczanowa a to świniaka sprzedać, a to węgiel kupić i wpadali tu na kieliszek i na zagryzkę. Z czasem próbowaliśmy to zmienić, powprowadzaliśmy nowości, które wówczas w innych lokalach wchodziły, ale w pewnym momencie na tych fastfoodach się zatrzymaliśmy i brakło pomysłu co dalej. Stąd wziął się pomysł na udział w programie. Gdybyśmy my sami chcieli wprowadzić taką kaczkę, to by nie przeszło. A tak się udało. Moc Kuchennych Rewolucji i siła pani Magdy to jest rzecz niepojęta. Doświadczyliśmy tego natychmiast. Jeszcze przed emisją odcinka, gdy tylko wieść o jej wizycie u nas się rozeszła, mieliśmy gości z całej Polski.
Goszczanów to mała miejscowość i trochę na uboczu. Taka radykalna zmiana i bardziej wykwintna kuchnia sprawdzi się tu na dłużej?
- Wbrew pozorom ta nasza kaczka, z jabłkami i kopytkami, to nie jest tak mocno wykwintne danie. To zwykłe proste jedzenie. Takie jakie gotowały nasze babcie. Wiadomo obawiam się, co dalej, ale będziemy walczyć.
Kaczka – jak przytakuje pani Elżbieta - z miejsca okazała się strzałem w dziesiątkę, ale zanim do tego doszło, wątpliwości pewnie nie brakowało? Który moment z tych kilku dni wizyty słynnej restauratorki był najtrudniejszy? A który najbardziej satysfakcjonujący?
- Najbardziej zabolało mnie, gdy pani Magda nazwała mnie mimozą. Tylko dzięki moim córkom się pozbierałam, przełknęłam to i postanowiłam wyciągnąć wnioski. Sama przecież tego chciałam, zgodziłam się na udział i trzeba było liczyć się ze słowami krytyki. Ale przestałam żałować udziału, gdy tylko zaczęli pojawiać się pierwsi goście, w tym całe rodziny z dziećmi i pierwsze rezerwacje stolików, co wcześniej się nie zdarzało. Większy ruch sprawił, że wreszcie zaczęło wystarczać na wszystkie rachunki, płatności i to był ten moment gdy odetchnęłam. Dlatego tak mocno przeżywałam też druga wizytę pani Magdy, gdy przyjechała do nas zatwierdzić rewolucję. Wiedziałam, że od tego bardzo dużo zależy. Ale jak duży stres był, tak wielka ulga i radość, gdy wszystko się powiodło. Teraz idziemy tylko ku lepszemu.
Kaczka pozostanie w menu definitywne, a słynne już - jak to usłyszała cała Polska z ust pani mamy - _„gyrosy-pierdosy”
z niego wyleciały? – To jest właśnie to największe wyzwanie, które stoi przed nami: utrzymać poziom i zainteresowanie. Powoli myślimy już nad tym jak pozostać na tej wznoszącej fali, ale z drugiej strony nie chcę jednak wybiegać tak mocno do przodu. Musimy się skupić na tym, co jest tu i teraz…

Oficjalny profil facebookowy profil Gospody „Kaczki za wodą” w linku poniżej:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto