Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KOŚCIÓŁ - Na kolędzie zamiast obrazka rozdają płyty CD

Tomasz Cylka, Współpraca: Paulina Jęczmionka, AK, LM, SK, IKA
Ks. Dariusz Kubica, kapelan sióstr klarysek, pomaga w kolędzie w parafii św. Wawrzyńca w Pniewach
Ks. Dariusz Kubica, kapelan sióstr klarysek, pomaga w kolędzie w parafii św. Wawrzyńca w Pniewach Michał Lipiecki
W Kościele katolickim po świętach Bożego Narodzenia rozpoczęła się tradycyjna kolęda, czyli wizyty kapłanów w domach poszczególnych parafian. Dziś kolęda wygląda inaczej niż jeszcze kilka lat temu.

Parafianie przyzwyczaili się na przykład, że otrzymują pamiątkowy obrazek święty, z którego najbardziej cieszą się dzieci. Ale są miejsca, gdzie kapłani zostawiają bardziej nowoczesny prezent. W parafii pod wezwaniem świętego Wawrzyńca w Pniewach wierni zamiast tradycyjnych obrazków otrzymują płyty CD, gdzie jest dużo informacji nie tylko o historii, ale i współczesnym życiu codziennym.

We wsi Czermin koło Pleszewa (diecezja kaliska) podczas kolędy ksiądz rozmawia z parafianami o Unii Europejskiej, która współfinansuje remont XVII-wiecznego drewnianego kościółka.

– Ludzie pytają o ten projekt i kredyt, który parafia zaciągnęła – mówi ksiądz proboszcz Marian Ostach. Przed 2004 roku nikt na kolędzie nie podejmował unijnego tematu.

W największej parafii w Koninie, na kolędę można umówić się drogą e-mailową. Kiedyś było to nie do pomyślenia.
Duszpasterze podkreślają, że cel nadrzędny kolędy, to wcale nie przysłowiowa koperta z pieniędzmi, ale przede wszystkim wspólna modlitwa i rozmowa.
– Temat rozmowy zależy od otwartości rodziny – opowiada ksiądz Jan Bartkowiak, proboszcz parafii pw. NMP Niepokalanie Poczętej w Poznaniu. – Kolęda ma być czasem na przyjacielskie rozmowy o życiu. Możemy sugerować i wskazywać drogę, jaką wierny powinien podążać, ale nic nie narzucamy.
Domy, do których przychodzą kapłani nie są sobie równe. Zdarza się, że odwiedzają ludzi po rozwodzie czy pary pozostające w związku bez ślubu. Księża przyznają, że są to bardzo delikatne sprawy.

– Wizyta kapłana ma być przede wszystkim okazją do błogosławieństwa i wspólnej modlitwy – podkreśla ojciec Leonard Bielecki, rzecznik klasztoru Ojców Franciszkanów i jednocześnie kapłan parafii na placu Bernardyńskim w Poznaniu. – Wystrzegam się więc moralizatorskiego tonu, bo wierny nie ma czuć się krytykowany. Ludziom, żyjącym bez sakramentu małżeństwa, staram się jedynie wskazać, dlaczego warto go zawrzeć – przekonuje franciszkanin.

– Podczas kolędy wierni najchętniej poruszają tematy dotyczące codziennego życia ich rodziny oraz parafii – mówi ks. Rafał Ostrowski, proboszcz w Siemowie koło Gostynia. – Mówią o tym, z czego się akurat cieszą, czy co stanowi jakiś problem, z którym rodzina musi się zmierzyć.

Kolęda to także spotkanie z osobami, które otwarcie przyznają, że nie chodzą do Kościoła. Bo są takie rodziny, które mimo to, kapłana po kolędzie przyjmują.
– Cieszy mnie sam fakt, że taki parafianin chce się z księdzem spotkać – mówi ks. Andrzej Grabański, proboszcz parafii Matki Bożej Pocieszenia i św. Stanisława Biskupa w Szamotułach. – Takim osobom służę dobrą radą i dobrym słowem, ale nie upominam i nie naciskam.

Kolędujący księża nie ukrywają jednak, że rodzinnych problemów w domach jest coraz więcej.
– Niestety, wśród mieszkańców zauważam coraz częściej brak chrześcijańskiej jedności – martwi się ksiądz Dariusz Kubica, który pomaga w kolędzie w parafii pod wezwaniem św. Wawrzyńca w Pniewach. – W ciągu ostatnich kilku lat w Polsce coraz bardziej podupada moralność. Coraz więcej jest grzesznych związków, z których ludzie się usprawiedliwiają. Za ten stan odpowiedzialni są nie tylko ludzie, ale także polskie prawo.

Na wsi domowa kolęda trwa nawet pół godziny. Księża mają dokładny harmonogram swoich wizyt, ale w dużych miastach jest zdecydowanie krótsza. Na przykład w Koninie nie przekracza 10 minut.

– Przez sześć lat chodziliśmy wolniej. Teraz, kiedy znamy już parafian, odbywa się to szybciej – tłumaczy ks. prałat Wojciech Kochański, proboszcz największej w Koninie parafii św. Maksymiliana. Według jego szacunków około 85 procent mieszkańców parafii przyjmuje księdza po kolędzie. Na dużych osiedlach w Poznaniu te statystyki spadają do około 60 procent.

Koperta nie jest obowiązkiem

Najwięcej emocji budzi tradycyjna „koperta”. W Poznaniu wierni najczęściej dają 20 lub 50 zł.
– Ofiara na kościół to kolędowy zwyczaj, ale datki są przecież dobrowolne – podkreśla ojciec Leonard Bielecki z poznańskiego klasztoru Ojców Franciszkanów. – Są rodziny, które chcą i mogą w ten sposób wspomóc parafię, ale są też takie, którym to parafia pomaga.
Zdarza się, że proboszczowie od razu wskazują, na co zostanie przeznaczona ofiara. Najczęściej są to prace budowlane lub remontowe. Tak jest na przykład w podpleszewskim Czerminie, gdzie trzeba wyremontować XVII-wieczny kościółek, co kosztuje aż 350 tys. zł. Udało się pozyskać dotację z Unii Europejskiej (75 proc.). Parafia zaoszczędziła 15 proc., a pozostałe 10 procent proboszcz chce uzbierać na kolędzie. Wypada po 100 zł od rodziny. Podczas kolędy zostawia kopertę, którą ludzie oddadzą, kiedy będą mogli. W Koninie najczęściej dają 10–20 złotych. – To się nie zmienia od lat, ale nie mam o to do nikogo pretensji. Wiem, że ludziom żyje się coraz trudniej – mówi ks. Wojciech Kochański.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto